Tuesday, April 10, 2007

Dorota Masłowska PAW KRÓLOWEJ

W swojej książce najnowszej Masłowska Dorota uprzejma była świat nasz polski opisać jaki jest - każdy widzi, nie każdy dostrzega i rozumie. Zatrącające o styl młodzieżowej rymowanki hip-hopowej zdania układają się w na sto pięćdziesiąt stron długi felieton, który czyta się gładko, przyznaję, przez młodopisarskie zbity bity, smutki mnie jednak dopadają niejedne, kiedy pomyślę, że utalentowana kobieta, pisarka i matka, być może kochanka, zdecydowała się na tak bezpieczną, tak nieodkrywczą, tak przeciętną i łatwą książkę, jak „Paw Królowej”.

Ojczyźniany paw, czyli rzygi i kpiny-miny MC Doris z DJ Słomy, spowodowane są rzeczywistości niestrawieniem, do zwykłych ludzi krytycznym nastawieniem, do licznego stada pajaców zrozumiałą, choć przesadzoną awersją. Dywersyjna to rzecz być miała zapewne, wyszło ledwie czytadło — płynne a zgrzebne. Jako kolumna w poczytnym tygodniku byłoby to jak brakujący element na dziennikarskim rynku. Jako dzieło — jest tylko dziełem-niby, bo niby prawda, pomysł całkiem świeży, w hip-hopowo literackich frazach życie zmierzyć. Życie w mieście Warszawa, w roku nam współczesnym, w dzielnicach, środowiskach, w głowach bohaterów: Pic Patrycji, Stanisława Retro, menadżera jego Szymiego, Sandry, co śpi z nim i pomiata nim, a on naszymi gustami i jeszcze paru osób, na przykład Anny Poetki, która majtki z napisem „Wednesday” w dzień co dzień pod spodnie lubi sobie umieścić. Jest i Ochroniarz z Biedronki, symbol przesr…granego losu, jest Grażyny Torbickiej wyśmiewana dola. Hola! Nic właściwie się w tej księdze nie dzieje. Ludzie mówią, spółkować próbują, koniec z końcem wiązać, marzyć o miłości nawet i kupnie nowej sukienki w Galerii Dominikańskiej Centrum. Obserwacje są celne, ale gdzieś już przecież słyszane, przez Katarzynę Nosowską nie raz i nie dwa, nie trzy i nie cztery wymru-mruczane. Żadna tam nowość. Podsumowanie.

Zbuntowana przeciw panującym modom, dyskursom i kodom Masłowska, daje popis umiejętności składania po-po-po-Gombrowiczowskich akapitów, a w dodatku nie ma nawet odwagi nieustawiania się w pozycji autsajderki. Przeciwnie — od razu pisze, że wie, że będą ją za taką literaturę smagać, że nic dobrego nie usłyszy od byle myszy. A tu, proszę, niepsodzianka wielka. Gazetowi krytycy peany na cześć Doroty drukują w poczytnych „Politykach”, „Newsweekach” i „Wyborczych”. -Wybitna! Świetna! — skandują specjaliści od suchej roboty, a naprawdę ten cały „Paw Królowej” to kogucik, kura, która jajka znosi wprawdzie, smaczne nawet, żadną tam rybią mączką grocholomaństwa niepachnące, ale nic nowego w czytelniczy duch niewnoszące. Napisała panna, jak dymi Polska poranna, popołudniowa, sklepowa, telewizorowo-prasowa, wieczorna, wulgarności, prostactwu, łatwiźnie pokorna. A siłą tej książki powinna być historia. W debiutanckiej „Wojnie polsko-ruskiej” Masłowska pokazała, jak tworzyć historię, budować akcję. Tu tylko zapiskuje, co jej indywidualności ciąży.

No dobrze, przeczytać można, tym bardziej, że filmu z tego nie będzie, lecz na wydawanie niecałych trzydziestu złotych nie namawiam wcale. Lepiej sobie ciastko z bitą śmietaną i owocami kupić na polepszenie nastroju, kosz truskawek, bo po co czytać o tym, co sami wiemy? I to bez podpowiedzi, jak sobie z tą wiedzą radzić mamy. Pani Doroto, tym razem z żalem, z przykrością lekką, cierpkim rozczarowaniem - dziękujemy!
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
..................................................................................................
Dorota Masłowska PAW KRÓLOWEJ, Lampa i Iskra Boża, 2005