Monday, October 14, 2019

MOCK - CZARNA BURLESKA (Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu)


Ostatnia piosenka tego spektaklu wyzwala we mnie nadzieję, że Artur Caturian (tytułowy Eberhard) kiedyś (oby szybko) będzie miał możliwość wykreowania tzw. rólska na deskach Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu - albo gdziekolwiek indziej - bo z takim głosem może wszystko.

Chociaż nie podzielam hurra entuzjazmu premierowej widowni 'Mocka - czarnej burleski', to chcę wyraźnie powiedzieć, że Konrad Imiela bardzo solidnie podszedł do literackiego pierwowzoru i stworzył przekonujący portret i miasta, i przestępczego środowiska, i wreszcie policjanta. Mock jest tu zaledwie figurą, nie protagonistą, raczej towarzyszy bohaterom tego kryminału, od czasu do czasu wychodząc ze swojego kąta czy boku na pierwszy plan, najbardziej, najmocniej w finale. Kiedy chłopak z Wałbrzycha, który stał się radcą kryminalnym w niestołecznym mieście Breslau - i, co tu kryć, brutal, pijak i cham - zauważa pustkę w swoim życiu. Na coś się ta filologia klasyczna, poparta doświadczeniem, zdała (tak, łacina brzmi w tym spektaklu).

Wydaje mi się, że nad najnowszą propozycją Capitolu unosi się trochę cień stylu Wojciecha Kościelniaka, choć może to już po prostu styl capitolowy. To nie jest zarzut, wręcz przeciwnie. A umiejętność wypośrodkowania rozrywki i ambicji powiedzenia czegoś więcej zawsze warto zauważyć i pochwalić. Imiela potrafi uśmiechnąć się do publiczności, zna jej potrzeby, nienachalnie wciąga w trochę inne klimaty. Wraz ze swoimi artystami buduje krwiste postaci, nawiązuje do różnych, także tragicznych, momentów w historii Europy. Jak wystawianie niewolników w ludzkim zoo, jak faszyzm. Wszystkie te wątki, rzecz jasna, znaleźć można w powieściach Marka Krajewskiego. Imiela i Roman Kołakowski (autor części tekstów) wyłowili z kilku książek wrocławskiego autora sceny i bohaterów, ich prezentację powierzając sześciu konferansjerkom - Damom ulicy (wszystkie aktorki sprawnie się w tych rolach znajdują: Elżbieta Kłosińska, Klaudia Waszak, Justyna Woźniak, Małgorzata Fijałkowska, Alicja Kalinowska, Marianna Linde). Owe panie lekkich obyczajów, z temperamentem i wdziękiem, ukulelowym rytmem wprowadzają kolejne numery.

Tak to trzeba nazwać. 'Mock - czarna burleska' z numerów właśnie się składa. Te najlepsze należą do gwiazd. Helena Sujecka i Katarzyna Pietruska pięknie się zgrywają w duecie zabitych prostytutek, Emmy i Klary, także fizycznie wędrujących do nieba. Zasłużony aplauz wzbudza (jak zwykle) piosenka w wykonaniu Emose Uhunmwanhgo. Znakomita jest Ewa Szlempo jako żona Mocka, kobieta pragnąca innego życia, zdaje się, z kimś innym, nie z cokolwiek prostackim maczo. Inna rzecz, że wpada z Mocka pod rynnę. Doskonała jest hrabina Gertruda - Bogna Woźniak-Joostberens, morderczyni z wiarą. Rola Bogny Woźniak musi przypominać arcydzielną Fridę ze słynnego 'Mistrza i Małgorzaty', podobnie jak scena w kinie Capitol przyciąga wspomnienia z brelowskiej gali Przeglądu Piosenki Aktorskiej.
Oba przedstawienia reżyserował Wojciech Kościelniak. Siedzący zresztą w drugim rzędzie na widowni premierowego 'Mocka' i chyba zadowolony z tego, co widzi. Raz jeszcze podkreślam: jeśli nazywam Konrada Imielę uczniem Kościelniaka w tym akurat nurcie jego artystycznej działalności, w konkretnym przypadku 'Mocka - czarnej burleski', widzę w tym siłę, nie słabość, to szczere uznanie.

Talenty scenografki Anny Haudek i kostiumolożki Anny Chadaj znamy nie od dziś, potwierdza je również ta realizacja. Jacek Gębura jest choreografem, którego pracę chciałbym podziwiać zdecydowanie częściej. Grzegorz Rdzak debiutuje w kompozytorskim fachu musicalowym i jest to debiut obiecujący. Różnorodność numerów świadczy o dużej kulturze muzycznej kompozytora, forma burleski usprawiedliwia gatunkowy miszmasz i korzystanie z dobrze znanych patentów. Samba, tango, rock, hip-hop czy blues słuchają się przyjemnie, lecz trudno mówić o wyrazistym stylu kompozytorskim i oryginalności. Identyczne odczucia towarzyszyły mi przed rokiem w odbiorze 'Blaszanego bębenka' (muzyka Mariusza Obijalskiego).

'Mocka - czarną burleskę' ogląda się bez znużenia, ale chwilami ze zmęczeniem. Nie zawsze bowiem liryczny destylat z prozy Krajewskiego daje się z sukcesem osiągnąć. Czasem słychać dłużącą się, w piosenkowej formie, narrację. A czasem, przyznajmy, brzmi celny szlagwort, jak 'siedzimy w kinie Capitol/kino ma to do siebie, że siedzimy incognito' (pysznie wyśpiewany przez Michała J. Bajora), jak 'Ebi, wybacz, że nie podlałam dzisiaj kwiatków'. Na koniec tylko jedno jeszcze zdanie: wreszcie legendarna już literacka postać i w ogóle twórczość Marka Krajewskiego (nie do pokazania w pełni na scenie) doczekała się udanej inscenizacji. Nie wyszła próba we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, nie wypalił spektakl w Teatrze Telewizji, ale od czego mamy Capitol.
GCH
[0-6] = 4,5
...........
MOCK - CZARNA BURLESKA, reż. Konrad Imiela, muz. Grzegorz Rdzak, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu, rząd 3, miejsce 25, 12.10.2019