Saturday, February 25, 2017

SZANTAŻ (Teatr PWST Wrocław)


Cytat: "W przedstawieniu 'Szantaż' młodzi ludzie epatują publiczność ordynarnymi wulgaryzmami i wyuzdanym erotyzmem". Z listu dolnośląskiej Solidarności (związek zawodowy) do marszałka województwa. Cel: zachowanie p. Cezarego Morawskiego na stanowisku dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Co ma piernik do opornika? To, że w Teatrze Polskim za czasów poprzedniego dyrektora też nie przebierano w środkach.

Przywoływanie dyplomowego spektaklu studentów IV roku PWST w tym kontekście jest wielkim nieporozumieniem. Mam nadzieję, że ew. podpisy złożą tylko ci, którzy widzieli tę sztukę. Nie ma w 'Szantażu' (w reż. Eweliny Marciniak) niczego ordynarnego ani wyuzdanego. Jest chwilami mocny język, momentami nagość. Różnica wręcz kosmiczna. W dodatku, i język, i nagość wydobywają bardzo ważne etycznie treści tego niejednoznacznego przedstawienia o konieczności przełamania tzw. tradycyjnych modeli uprzedmiotowiania ludzi przez ludzi, ale też o tęsknocie i potrzebie istnienia Wartości. Pytanie - jak je definiować.

Czy naprawdę musimy wracać do dyskusji pt. 'dwa teatry'? Warto przypomnieć, że dyrektor Morawski chciał współpracy z Eweliną Marciniak, deklarował współpracę z na przykład Agatą Dudą-Gracz, wreszcie z Krystianem Lupą. To reżyserzy nie chcieli tworzyć w teatrze tego dyrektora, nie odwrotnie.

'Szantaż' Teatru PWST to znakomite i przejrzyste studium choroby trawiącej ludzkość różnych (wszystkich) geograficznych stref, a przy tym niezwykły przejaw teatralnej gry zespołowej, do jednej bramki, w pełni przekonujący wyraz niezwyczajnej - nie tylko w realiach szkoły - aktorsko-reżyserskiej współpracy w znaczącej społecznie sprawie. Z inspiracji tekstem Noblistki Elfriede Jelinek.

Ocena (0-6): 5.

Więcej o spektaklu tutaj: O 'Szantażu' w Radiu Wrocław Kultura.

GRZEGORZ CHOJNOWSKI
...................
SZANTAŻ, tekst Marcin Cecko, reż. Ewelina Marciniak, Scena Główna Teatru PWST Wrocław, 20.02.2017, strona prawa

Występują: Magdalena Gorzelańczyk, Monika Kulczyk, Pamela Płachtij, Paulina Wosik, Michał Bajor, Mariusz Bąkowski, Kacper Gaduła-Zawratyński, Krzysztof Satała, Tomasz Taranta, Mateusz Wiśniewski oraz Katarzyna Strączek i Adam Cywka/Krzysztof Boczkowski

Czterogodzinne pasmo teatralne w Radiu Wrocław Kultura w każdy wtorek od 16:00. Zapraszają Magda Piekarska i Grzegorz Chojnowski.

CESKY DIPLOM (Teatr PWST Wrocław)


Pełen fantastycznej energii portret stworzyli na scenie Teatru PWST studenci ostatniego roku wrocławskiej szkoły. Portret narodu, społeczności, historii, Europy, wreszcie portret ludzki. I wartki, i lekki, i bolesny. Jest tu wiele zabawy, sporo ironii (i autoironii), niemało również dotknięć ciemnych miejsc, których w dwudziestowiecznych dziejach Czech (a sąsiedniej Polski również) nie brakowało. Przygotowana przez Piotra Rowickiego, Piotra Ratajczaka i Wojciecha Brawera adaptacja nie tylko 'Gottlandu' Mariusza Szczygła doskonale oddaje przypowieściowy wymiar książki, unikając - czego się zawsze trochę obawiam przy okazji spektakli na podstawie tekstów jednak reporterskich i przy okazji dyplomów - przesadnej narracyjności. Ona jest, na solówkach to przedstawienie się rozgrywa, ale tak idealnie wpiętych w całość (niemal cały czas wszyscy aktorzy i aktorki na scenie), że dwie godziny mijają jak chwila.

To się nazywa oglądanie z wypiekami na twarzy.

Cała dziesiątka jest wspaniała, w monologach brawurowych i poruszających, w zbiorowych ruchomych obrazach i dialogach. Ten, kiedy wychodzą do publiczności jako tzw. prawdziwi Czesi i za chwilę tzw. prawdziwi Polacy, zapada w pamięć bardzo mocno. Mimo że wygrany na półżarcie, działa na serio. I ten, kiedy dziewczyny oznajmiają, że znalazły sposób na terroryzm, że wystarczy się rozebrać, wyjść na ulice, demaskując islamistów. I kiedy chłopaki się 'spontanicznie' przyłączają. Aktorstwo tych młodych ludzi jest wzorowe, wypełnione umiejętnościami i odwagą, pasją podjęcia nie tylko zadań, lecz przede wszystkim pójścia za reżysersko-dramaturgiczną wizją spraw niekoniecznie jedynie historycznych.

Biłaby z tego diplomu siła jeszcze większa, gdyby przestawiono kilka scen. Nie Hepnarova powinna kończyć całość, bo następująca po niej piosenka i wspólny taniec wydają się przyszyte. Ale to drobiazg.

Lalkarze rządzą tym teatralnym dramatem, w którym nam Polakom XXI wieku trudno się nie przejrzeć.

Żal się robi widzowi, gdy sobie pomyśli, że to spektakl Teatru PWST, więc bez szans na długą eksploatację. Mamy przy Braniborskiej kolejny przebój, więc póki czas korzystajcie. Koniecznie!

Ocena (0-6): Mocna 5.

GRZEGORZ CHOJNOWSKI
...................
CESKY DIPLOM, wg reportaży Mariusza Szczygła, adaptacja Piotr Rowicki, reżyseria Piotr Ratajczak, Wojciech Brawer, Sala Czarna Teatru PWST Wrocław, 25.02.2017, rząd VI, miejsce 1

Występują: Wiktoria Czubaszek, Anna Gabrysz, Helena Hajkowicz, Agata Jakoniuk, Joanna Kowalska, Monika Stanek, Mikołaj Bańdo, Kornel Sadowski, Tomasz Tywoniuk, Hubert Waljewski

Friday, February 10, 2017

BALLADYNA (Teatr Muzyczny Capitol)


To bardzo udane przedstawienie, najlepsze z wrocławskich spektakli Agnieszki Olsten, której twórczy świat zdążyliśmy tu trochę poznać. Od razu trzeba zwrócić uwagę na to, jak istotna w tej teatralnej układance jest plastyczno-audialna sfera (muzyka Kuby Suchara i scenografia plus kostiumy Olafa Brzeskiego, niepokojący otchłanny obraz Beaty Rojek), ale kluczowy dla sukcesu tego przedstawienia jest pomysł na główną postać, sam układ tekstu wieszcza (plus dodatki - uznanie dla reżyserki-scenarzystki, Tomasza Jękota, Sebastiana Majewskiego), no i Agnieszka Kwietniewska jako Balladyna.

Od startu jesteśmy w pałacu-nie pałacu, w siedzibie jakiegoś sztabu rządzącego. Stopniowo w ciągu spektaklu będą się stąd wykruszać, wychodzić kolejne osoby, liderzy, doradcy, by w końcu została ona - królowa. Ktoś tę piastowską koronę (ciężką, pogmatwaną, wręcz cierniową) musi przejąć. Niechętnie, z ociąganiem, ale jednak. Co ciekawe, strój, w jakim Agnieszka Wielka Kwietniewska kończy spektakl, świetnie się nadaje na bankiet i wieczór we Wrocławiu 2017. Wystarczy tylko spodnie zamienić na sukienkę.

Jest bowiem w tej krwawej przywódczyni coś mocno kobiecego, coś, co uwodzi, i równocześnie pozwala chyba wierzyć, że po rozprawieniu się z wrogiem, nie stanie się bezwzględnym tyranem. Ale może to ledwie nadzieja głupiego i zauroczonego. Nie mogłaby rewolucyjnego zadania podjąć Goplana - naga pod niebieską farbą Justyna Antoniak. Jej obecność inspiruje, Goplana jest nieagresywna, artystowska, czarodziejska (i skuteczna).

Mężczyźni w tym świecie zaledwie próbują coś znaczyć. Miotają się w dziwnych rolach, zawsze w jakiś sposób sterowani, jak Kirkor (Adrian Kąca w zdyscyplinowanym barytonowym wydaniu operowym) przez trenerkę od fit-wokalu. Grabiec jest niby maczo, a naprawdę nieporadnie romantyczny (udana rola Konrada Imieli).

W ogóle same tu udane role, postaci nieoczywiste, spotykające się ni to w retrospekcji Balladynowej biografii, ni to w komunie odgrywającej Słowackie fabuły. Przekonuje i wyraźną kreską kreślona Alina Ewy Szlempo, i Popiel/Chochlik Artura Caturiana, milczący Fon Kostryn Błażeja Wójcika. Urzekają piosenki, w których wiele się dzieje, intryguje na żywo szkicujący Olaf Brzeski (...Wawel - duch narodu?), towarzyszący wydarzeniom. Pięknie wygląda, brzmi i wiele znaczy ostatnia sekwencja: gdy Kwietniewska mówi tekstem 'Uspokojenia' Słowackiego, Brzeski rysuje jej portret, fantastycznie dialogujący za moment ze sceną chrztu.

Nie jest to 'Balladyna' baśniowa, nie jest również ostentacyjnie brutalna. Nie zadowoli miłośników teatru lekturowego, ale powinna być świetnym punktem wyjścia do rozmowy z mądrymi licealistami. Ten pozornie afabularny performans przypomina kierunki, w jakich szedł jeszcze niedawno sąsiedni Teatr Polski. Poszukiwanie nowego języka dla klasycznych tekstów i historii jest teatru siłą i solą. Tak robili kiedyś i Swinarski, i Hanuszkiewicz. Agnieszka Olsten też szuka. Jest całkiem blisko, by znaleźć.

Ocena (0-6): 5.

GRZEGORZ CHOJNOWSKI (Radio Wrocław Kultura)
...........................................
Juliusz Słowacki BALLADYNA, reż. A. Olsten, premiera w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu, Scena Ciśnień, 10.02.2017, rząd VIII, miejsce 1

Thursday, February 2, 2017

POWTÓRKI Z ROZRYWKI - 'PREMIERY' w TEATRZE POLSKIM we WROCŁAWIU

Przypominam sobie Teatr Polski sprzed dwunastu lat. Jest 2005. Dyrektorem Bogdan Tosza. Na afiszu m.in. 'Arkadia', bardzo dobry spektakl w reżyserii znakomitego Krzysztofa Babickiego. Szkoda tylko, że ten sam reżyser wcześniej wystawił tę samą sztukę Toma Stopparda w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku (1994). Pokazano ją również w Teatrze Telewizji. Dziwiliśmy się wtedy, że komuś przychodzi do głowy, by do wrocławskiego teatru jako 'premierę' zaprosić przedstawienie de facto niepremierowe. Choć oczywiście obsada była przednia - tutejsza. To jest jednak teatr nieprowincjonalny, nie przystoi korzystanie z produktów gotowych lub półgotowych - mówiliśmy. Rok później Bogdana Toszy już przy Zapolskiej nie było.

Kilkanaście lat później. Wrocław, Teatr Polski, tuż po roku Europejskiej Stolicy Kultury. Dyrektor Cezary Morawski zapowiada m.in. dwie premiery na koniec sezonu: 'Kordiana, czyli pantopticum strachów polskich' w reżyserii Adama Sroki oraz 'Pułkownika Ptaka' w reż. Tomasza Mędrzaka. Hm. Pierwszy spektakl Adam Sroka zrealizował w radomskim teatrze w 2004 roku. Wtedy też - tylko w Teatrze Ochoty - publiczność oklaskiwała... 'Pułkownika Ptaka' w reżyserii... Tomasza Mędrzaka. Chwalono rolę Witolda Pyrkosza, w obsadzie - uwaga - Cezary Morawski. Trzy lata temu Mędrzak wrócił do tego przedstawienia w Teatrze Robotniczym w Nowym Sączu. To nie jedyne sztuki wzięte skądinąd, jakie dyrektor Morawski zamierza pokazać nad Odrą w 2017 roku jako 'premiery'. Zobaczymy też bowiem 'Baśnie Pana Perraulta', wyjęte z repertuaru objazdowego wrocławskiego Teatru Artenes, oraz 'Bar pod Zdechłym Psem' - monodram Dariusza Bereski, który w spektaklu pod tym tytułem występował nieraz, np. w październiku w Polkowicach.

Nowa dyrekcja Teatru Polskiego strzela sobie (i przy okazji zasłużonej scenie) artystycznego samobója, decydując się na produkty premieropodobne, okazując brak szacunku dla wrocławskich artystów i widzów.

GRZEGORZ CHOJNOWSKI

PS
Dostałem kilka maili ws. powyższego tekstu o 'premierach' Teatru Polskiego we Wrocławiu. Za wszystkie bardzo dziękuję, za zgodą autorki (pozdrawiam Cię N.) zacytuję fragment jednego i dojaśnię:

Pamiętasz, jak Szurmiej wystawił w Rzeszowie 'Sztukmistrza'? Przyklasnąłeś temu. Powiedziałeś, że to dobry strzał. A było to długo po wrocławskiej premierze, już chyba we Wrocławiu 'Sztukmistrz' nawet zszedł z afisza. Teraz twierdzisz, że przenoszenie spektakli nie przystoi. A co powiesz o 'Wycince', którą Lupa najpierw zrobił w Grazu? Coś się zmieniło?

No tak. W tamtym czasie Teatrowi Siemaszkowej bardzo taki spektakl jak 'Sztukmistrz z Lublina' był może nawet konieczny. Dziś w Rzeszowie dzieje się teatralnie inaczej i quasi premiery nie są potrzebne. Reżyserują Rychcik, Iber, Kaczmarek, mają dobry festiwal. Ciągle zdarzają im się re-realizacje, no ale tam, cóż, mniej boli. Wrocław i Teatr Polski to - nie muszę tego wyjaśniać - inna bajka.

Co do Lupy. Mógłbym po prostu napisać: on wart jest wyjątkowego traktowania i kropka. Chciałbym jednak dodać, że trzeba rozróżnić twórczy amok i styl pracy Krystiana Lupy, rozwijającego i szlifującego 'Wycinkę' w warunkach polskiego teatru (to wrocławska wersja jeździ po świecie) od przenoszenia czy też przerabiania inscenizacji. Tak było z 'Arkadią'. To się szykuje w Polskim. Próby 'Kordiana' mają się rozpocząć pod koniec lutego, a premierę - tak zapowiadał wczoraj na konferencji dyrektor - zaplanowano już na koniec kwietnia. Sprinterskie tempo. I jeszcze jedno: proporcje. Stosunek premier do 'premier' w Teatrze Polskim w tej chwili wg planów Cezarego Morawskiego, to 3-4. To nie jest sposób na teatr europejskiej klasy. Moim zdaniem.