Thursday, February 14, 2019

DON GIOVANNI (Opera Wrocławska)


Plakat do przedstawienia sugerowałby dwoistość, ludzkiej natury, psychiki, podwójność także sztuki (dramma giocoso, tragikomedia). Na dopowiedzianych a priori sugestiach się kończy. Bo nie jest to, niestety, dobry spektakl. Przez jeden niemądry inscenizacyjny pomysł reżyser zabił dramat, jaki z tej opery Wolfganga Amadeusza - zwłaszcza w dzisiejszych czasach - powinno się wydobyć. Oglądałem to trzygodzinne dziwowisko znudzony jak nigdy. To sztuka, by tak znakomite dzieło tak zepsuć. Przeniesienie akcji do domu wariatów umieszczonego w gigantycznej bibliotece - aby pensjonariusze mogli odgrywać książkowe przygody - sprawia, że los poszczególnych bohaterów jest nam obojętny. Nie ma szans na przejęcie, gdy nie uświadczymy choćby grosza realizmu. Morderstwo z początku stawia zaledwie pytanie: jak można kogoś uśmiercić podobnym kawałkiem plastiku? Niemożliwe żeby po takim ciosie pojawiła się taka plama. Chyba że była wcześniej przygotowana, bo - na przykład - to element terapii pacjenta. No ale pomysł tego rodzaju musiałby zostać inaczej wykonany, trzeba by wejść w szaloną konwencję farsy, co 'Don Giovanniemu' pewnie też na dobre by nie wyszło. Mariusz Treliński w poprzedniej (dell'artowskiej) wersji tej opery (premiera odbyła się we Wrocławiu jeszcze w tej dekadzie, więc po co robić nową, gorszą tak szybko?) próbował różnych klimatów, ale jednak zachował mrok finału. Tutaj o żadnym mroku mowy nie ma (finał śmieszy). Chór gdzieś na marginesach nieustannie podryguje w psychiatrycznych konwulsjach, a śpiewacy - cóż - chyba nie bardzo wiedzą, co robić. Co z tego, że Tomasz Rudnicki bardzo porządnie śpiewa, skoro ani przez chwilę nie czujemy do tego intryganta nic, ani negatywnych, ani pozytywnych emocji. Zerlina Iwony Handzlik nijak nie uwodzi, Ottavio Jędrzeja Tomczyka to statysta, Leporello Marco Camastry wypada szkolnie. Zająć uwagę potrafią tylko Donny Anna i Elwira (Tatiana Gavrilowa, Bożena Bujnicka), jedynie im udaje się wyjść poza ramy jednowymiarowej inscenizacji i przytłaczającej scenografii, nawiązując relację z szukającym czegoś innego niż rozrywki widzem. Słyszałem, że pierwsza obsada lepiej sobie radziła, ale czy można uratować tak chybiony pomysł na całość? Od wizyty na tym 'Don Giovannim' w teatrze wolę płytę.
[0-6] > **
GCH
...
W.A.Mozart, L.da Ponte DON GIOVANNI, reż. A. Heller Lopes, kier.muz. M.Nałęcz-Niesiołowski, 10.02.2019, balkon I, rząd 3, miejsce H