Sunday, March 17, 2019

WYZWOLENIA (Teatr Modrzejewskiej w Legnicy)


Modrzejewskie 'Wyzwolenia' są dziełem godnym podziwu. Za warsztat, zespołową energię (co w opisywaniu legnickich przedstawień jest oczywiście pięknym truizmem), przede wszystkim jednak za inteligencję, z jaką rozprawiają się z polskością ze sztandaru i historii. Z hipokryzją - niezwykle celnie śpiewa o niej męskie trio z lampą (Bulanda, Cieluch, Krzyk). Z marzeniami o lepszej, innej przyszłości.

Grupa zwiedzających-nawiedzających jakieś muzeum M3 zgrywa-odgrywa Polaków, wymieniając ich 'zalety'. Gdzieniegdzie pojawia się głos rozsądku - może by trochę uśmiechu pomiędzy goryczą, dumą i cierpieniem? A pytany o to, kim jest, anonimowy bohater (któż by inny w tej roli, jak nie Bogdan Grzeszczak) nie potrafi - mimo podpowiedzi - zadeklarować przynależności. Potem aktorki doskonale ironizują na tzw. dyżurne kobiece tematy, rewelacyjnie śpiewając. Zarówno krytykując tzw. tradycyjne modele płciowe, jak i podszczypując parasolkowe gesty. Wzruszająco i refleksyjnie robi się, gdy Firanka czystym głosem Anity Poddębniak nuci kolędę o kontroli (nie tylko) natury. Kulminacją spektaklu staje się chwila terapii. Gabriela Fabian zachęca najpierw sceniczną grupę, potem widownię do zmieszczenia Polski pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Błyskotliwa i mocna to propozycja sprecyzowania, na ile czujemy wspólnotę z innymi mieszkańcami swojego kraju, na ile czujemy się Polakami właśnie.

Ta pierwsza część sztuki - znakomicie napisana i wyreżyserowana oraz skomponowana i udźwiękowiona - to rozpędzony ekspres teatralnej maestrii, mądrze kabaretowy (nie szopkowy), na poziomie najwyższym. W drugiej części zmieniamy formułę. Rozmawiamy. Autorka (we własnej osobie Magda Drab) broni się przed pytaniami, oskarżeniami aktorów - owych tajemniczych wyspiańskich masek. Bo przecież nie wie, bo błądzi, bo musi się określić. I ten korowód życzeń, deklaracji, prawd-kłamstw też robi wrażenie. Do czasu. W końcu dłuży się. Nuży jego powtarzalność - choć forma to usprawiedliwiona przebiegiem polskich rzeczywistości, ciągle tych samych od wieków i pokoleń. Z semityzmem-antysemityzmem i katolickimi sprawami na czele.

Po 90 minutach premierowa publiczność - rzecz jasna - powstała z krzeseł. Nic dziwnego, robi wrażenie każdy element tego widowiska: aktorstwo, scenografia, ruch, muzyka. A ja zostałem raczej z pełnym szacunku niedosytem. Z powodu braku pomysłu na trzeci akt. Ten drugi - trochę różewiczowski, ktoś mówił nawet, że kantorowski - kończy się jakimś zwykłym 'a kysz' i nieodkrywczym apelem. Przydałoby się coś jeszcze. Co to by mogło być?

Autorka: Odp..... się ode mnie! A kysz!
Światła nie gasną, maski nie dają się przegonić, schodzą się na scenę. Wszyscy stają lub siadają w kręgu. I na przemian cytują fragmenty kanonicznych narodowych tekstów. Bez pompy, ale i bez zgrywy. Poważnie, współcześnie, normalnie. 'Testament mój', 'Do Matki Polki', 'Rotę', 'Transatlantyk'. Etcetera. I na finał serdecznie się śmieją, jak przyjaciel do przyjaciółki, Polka do Polaka. Ze zrozumieniem zrzucają ciężar, rozumiejąc też jego wartość. Zarażona widownia śmieje się tak samo.

Ale to już nie na ten spektakl, którego z kolei ogromną wartością jest zainspirowanie do zadania sobie samemu pytania o narodową tożsamość i identyfikację. Jaka będzie Wasza odpowiedź? Ile procent Polaka/Polki zawiera Wasz człowiek?
GCH
...
WYZWOLENIA, tekst Magda Drab, z inspiracji dramatem Stanisława Wyspiańskiego, reżyseria Piotr Cieplak, scenografia Andrzej Witkowski, muzyka Paweł Czepułkowski, Michał Litwiniec, ruch Leszek Bzdyl. Premiera na Scenie Gadzickiego 16 marca 2019, rząd II, miejsce w środku