Thursday, February 5, 2009

Wisława Szymborska TUTAJ

Szymborska jest w naszej poezji postacią wyjątkową, nie tylko dlatego, że dostała Nobla, unika medialnego rozgłosu, nie błyszczy na salonach. Także dlatego, że od lat robi swoje, pisze wiersze niby z niczego, a o czymś, niby zwyczajnie, jakby po prostu mówiła płynną frazą, a jednak nie da się ot tak usiąść i napisać „Rozmowy z kamieniem” albo „Cebuli”, zrelacjonować „nieodbytą wyprawę w Himalaje”. Jedno, co noblistka dzieli z polskimi autorami współczesnymi, to krytyka. Za powtarzalność, której w sztuce nikt nigdy nie pochwali, bo nie o to w sztuce chodzi.

W przypadku najnowszego tomu Wisławie Szymborskiej dostaje się za swoje, za nic nowego, za kopiowanie dawnych pomysłów, za brak weny - jednym słowem. I rzeczywiście, sporo w tych narzekaniach prawdy. Symbolicznie brzmi końcowy fragment tekstu „Mikrokosmos” o bakteriach: „Od dawna chciałam już o nich napisać,/ ale to trudny temat,/ wciąż odkładany na potem/ i chyba godny lepszego poety,/ jeszcze bardziej ode mnie zdumionego światem./ Ale czas nagli. Piszę”. W podobnym stylu, w jakim pisała dziesiątki innych wierszy na temat, zwłaszcza tych o zwierzętach i roślinach. Ten sam poetycki wykład z właściwości i osobista puenta. Tutaj: że czas nagli i trzeba zdążyć przed czasem, który na zegarku poetki w kilkudziesięcioletnim wieku taki nieprzepuszczalnie „dokładny” (w przeciwieństwie do tego z nadgarstka „kilkunastoletniej”, tytułowej bohaterki innego tutejszego wiersza). Porównywanie istnień, chwil, zastanawianie się nad „ziarnkiem piasku”, zjawiskami współczesności, osobami sławnymi czy historycznymi, wydarzeniami z życia zwykłych ludzi, obserwowanie i nadawanie widokowi intymnej perspektywy, własnego znaczenia – to wszystko już u Szymborskiej było. Prywatne życie zamachowców – dzieciństwo Hitlera, marzenie Elli Fitzgerald – pragnienie Ludwiki Wawrzyńskiej, żona z „Identyfikacji” – matka z „Wietnamu”, „Myśli nawiedzające mnie na ruchliwych ulicach” – „Drobne ogłoszenia”. Każdy z zamieszczonych w „Tutaj” wierszy ma swój odpowiednik, swojego bliźniaka w dotychczasowym dorobku artystki. Ta książka brzmi jak zbiór coverów, nowych wersji starych utworów (w grzecznej realizacji), albo jak przedstawienie grane w teatrze (narodowym) od wielu lat identycznie, lecz z podmienianą co któryś sezon obsadą.

To nie będzie książka roku, ale co z tego? Czy w naszym wszystkorozpuszczalnym, przewietrzonym z wartości świecie, rozpuszczonym od pozornych nowości i nazajutrz skisłych zakupów, nie mamy prawa mieć oparcia w dobrze znajomej twórczości? Gdyby chodziło o kogoś innego niż Szymborska, pewnie powiedziałbym szorstko: mamy to prawo i niech nam jako ta skała służą wydane już „Wiersze wybrane”. Lecz Ona jest dzisiaj i tutaj postacią wyjątkową, do Niej przychodzi się jak do przyjaciółki, która zamiast głosić coś nowego powinna nam mówić to samo w innych słowach. Niezbyt długo, nieczęsto i bez irytacji. I z tego zadania, w liczącej zaledwie 19 tekstów książce, Szymborska XXI wieku wywiązuje się idealnie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
…………………………………………………………………
Wisława Szymborska TUTAJ, Znak, 2009