Wednesday, November 9, 2016

WYCINKA w KULTURZE WROCŁAWSKIEJ

MYŚLI PO KONKURSIE NA DYREKTORA MUZEUM WSPÓŁCZESNEGO WROCŁAW

Trzy osoby wzięły udział w finale konkursu na nowego szefa/nową szefową Muzeum Współczesnego Wrocław. Głosami 7-2 wygrał naukowiec dr Andrzej Jarosz. I szczerze wierzę, że będzie to dobry dyrektor. Ale też szczerze się dziwię za każdym razem, gdy rozmontowuje się dobrze działającą maszynę z jakichś powodów. Przypomnijmy, że - startująca w kolejnym niepotrzebnym konkursie - poprzednia, do końca roku urzędująca, dyrektorka Dorota Monkiewicz (owe dwa głosy komisji) to również współautorka (z Piotrem Krajewskim) koncepcji utworzenia Muzeum Współczesnego we Wrocławiu, kuratorka, osobowość znana w środowisku polskiej sztuki. I obserwując jej pracę we Wrocławiu od kilku lat, zanurzenie w życie kulturalne miasta, pasję i efekty działalności instytucji jej powierzonej (którą faktycznie stworzyła), doprawdy, trudno dziś myśleć o kimś lepszym, kto by to dzieło kontynuował. Z całym szacunkiem i sympatią dla nowego dyrektora.

Monkiewicz miejskim władzom podpadła. Niepochlebnie zrecenzowała wystawę 'Tauromachia' (przyznajmy po tych dwóch latach uczciwie - była to ekspozycja do zapomnienia: błaha, zastępcza, niewarta wydanych na nią środków), zorganizowaną przez miasto jako przedsmak Europejskiej Stolicy Kultury, na którą miały przyjechać picassy prawdziwe, oryginalne, olejne. Jak wiadomo, nie przyjechały. No cóż, Wrocław niby jest miastem spotkań różnych tożsamości, opinii, wzajemnego szacunku, pod warunkiem, że to są te poglądy, ta lojalność, nie inna. Być może chodziło o coś jeszcze, lecz informacje o tym, dlaczego Dorota Monkiewicz po pięciu latach stała się non grata, nigdy nie zostały jasno opinii publicznej przekazane. To, co zrobiła ekipa Monkiewicz przy Placu Strzegomskim, jaką wartość i rangę nadała Muzeum Współczesnemu Wrocław, ile znakomitych wystaw i publikacji się pojawiło, mnie osobiście wystarczy, by nie rozumieć decyzji o nieprzedłużaniu kontraktu.

Tak jak nie doceniły władze województwa artystycznego szczytu Teatru Polskiego we Wrocławiu, tak miejscy urzędnicy zlekceważyli osiągnięcia Muzeum Współczesnego. I zdanie ogromnej części środowiska kulturalnego, które się za Dorotą Monkiewicz ujęło.

Poczucie niesprawiedliwości to - moim zdaniem - jedna z najdotkliwszych w palecie ludzkich emocji i najgrzeszniejsza z krzywd, jaką można z pozycji władzy wyrządzić. I takie poczucie towarzyszy mi w sprawie MWW, TP (ale też np. profesora Adama Chmielewskiego, odsuniętego od projektu Europejskiej Stolicy Kultury kilka lat temu po zwycięskim konkursie). Nie wiem, czemu nie dogadano się Jarosławem Borowcem, byłym naczelnym Wydawnictwa Warstwy, trudno mi się oswoić z rozbratem Wrocławia z do niedawna jeszcze hołubionym Portem Literackim. Owszem, każdemu zarządcy przysługuje prawo poukładania podległych jednostek w autorski sposób, ale w partnerskiej i nowoczesnej przestrzeni powinno się to odbywać w dialogu, a przede wszystkim skrajnej jasności. Nie widzę tych kryteriów w przypadku spraw instytucji powyższych. Tym bardziej to smutne, że dzieje się w roku dla wrocławskiej kultury wyjątkowym. Wyjątkowo - przez powyższe sprawy - nadwyrężonym.

Nie wiem, czy to wina nie najczystszego powietrza, jakim we Wrocławiu oddychamy, czy odurzającej sile przekonania o nieomylności, wrocławscy decydenci co rusz rozmontowują to, co się sprawdza. Pokazując, że nie człowiek się liczy, ale - niesprecyzowana, niewyartykułowana w deklaracji programowej - wizja. Wizja miasta, w którym marnuje się talenty i doświadczenie, nie docenia zaangażowania i serca, profesjonalizmu i autorytetu wielu ludzi, budujących markę Wrocławia. W sztuce WYCINKA w reżyserii Krystiana Lupy, kolejnej z takich postaci, mówi się o wycinaniu marzeń, fałszywym kompromisie, w świecie realnym wycinka trwa w najlepsze. A w miejsce rozkwitłych drzew powoli wstępują zgorzknienie, depresja, gniew i konstruktywny bunt, co widać było podczas Wrocławskiego Kongresu Kultury.

Nie mam pojęcia, czy Dorota Monkiewicz albo Krystian Lupa, Ewa Skibińska, Małgorzata Gorol i inni znajdą w sobie jeszcze za jakiś czas - po zmianach, jakie naturalnie i nienaturalnie nastąpią - ochotę, by do Wrocławia wrócić (życie uczy, że nie), ale wiedzcie jedno: będzie nam - mnie - Was brakować, bo to nieprawda, iż nie ma niezastąpionych.

GRZEGORZ CHOJNOWSKI