Wednesday, November 27, 2013

TUWIM PO ŚLĄSKU I KASZUBSKU





Od 1 grudnia mają być dostępne książki z przekładami poezji Juliana Tuwima na język śląski i kaszubski. Tak świętuje się upływający powoli Rok Tuwima w Polsce. No to posłuchajmy: Już damfmaszyna stoi na glajzach, / Srogo jak pieron, tusto jak szpajza, / Czeko jom rajza.To po śląsku. A po kaszubsku? Stoji na stacji lokomotiwa, / Cażko, stolemno i mok z ni spłiwo: / Tłesto oliwa. Piknie – mógłby powiedzieć góral, a ja nie jestem przekonany. To może i jest hołd niezwykle utalentowanemu poecie, okolicznościowy hołd, czy jednak nie lepiej zająć się sprawami poważniejszymi? Tuwim po śląsku lub kaszubsku to zaledwie ciekawostka, mająca pewnie podpromować niszowe wydawnictwo i jako akcja reklamowa doskonała, lecz nic w tym więcej nie ma. I w dodatku to nic nowego. 10 lat temu na portalu ipon.pl pisano o panu Hilarym: Loto, tyro pan Hilary. Na dekel mu piere / Bo kajś ten boroczek podzioł swoje brele. / Szuko w galotach, szaket obmacuje, / Obalo szczewiki, psińco znajduje. 

Przypomina mi się, stworzona z innych powodów i w innym okresie piosenka grupy Perfect pod znaczącym tutaj tytułem PO CO (słowa Bogdana Olewicza). Tam stało z kolei: Kiedy wolność wyszłaby mi bokiem / Wziąłbym ja za żonę jakąś młodą kwokę / Miałbym posprzątane w domu oraz w głowie / Umarłbym za życia w tym rodzinnym grobie / Tak, ale po co?!

Pocili się tłumacze, może mieli też niezłą satysfakcję z tych przekładowych wypocin (pewnie świetnych), ale powiedzcie mi, po co? Bo ja nie mam pojęcia, a Ciebie, Słuchaczu-Czytelniku, proszę o rozjaśnienie (tylko nie mów, że chodzi o sprawy tożsamościowe). Tuwim po angielsku, włosku, niemiecku (Die grosse Lok ist heiss  / ihr Öl tropft auf das Gleis, / und Öl ist, wie man weiss, / Lokomotivenschweiss), proszę bardzo i bardzo chętnie, ale po śląsku i kaszubsku? Nie lepiej stworzyć coś oryginalnego, dotyczącego śląskich i kaszubskich realiów, i przełożyć to na polski?  Instytucja Roku wybitnych postaci, ważnych zjawisk, grup społecznych czy wydarzeń historycznych powstała, zdaje się, po to, by pamiętać, przypominać, mieć świadomość. Przekładanie Tuwima na języki mieszkańców pewnych regionów Polski wydaje mi się albo biznesowym chwytem, albo ewentualnie dziwactwem, no, może też kabaretową zgrywą. Czy Polacy przyznający się do kaszubskich i śląskich korzeni nie rozumieją LOKOMOTYWY w wersji oryginalnej?

Mamy w tym roku i inne wskazania do celebracji. Rok 2013 jest bowiem (oprócz święta Tuwima): Międzynarodowym Rokiem Statystyki, Europejskim Rokiem Obywateli Unii Europejskiej, Rokiem Powstania Styczniowego, prof. Jana Czochralskiego, Witolda Lutosławskiego, Hipolita Cegielskiego (w Wielkopolsce), kardynała Augusta Hlonda (Śląsk), księżnej Daisy von Pless (Dolny Śląsk), Rokiem Osób Niepełnosprawnych. Obchodzimy również 470. rocznicę urodzin oraz 540. rocznicę śmierci Mikołaja Kopernika (dwa województwa uchwaliły Rok Kopernikański oficjalnie). Więc może przy okazji przetłumaczymy wiekopomne dzieło O OBROTACH CIAŁ NIEBIESKICH na mowę jaką posługują się w Lipcach, w powiecie skierniewickim? Wszak w grudniu stuknie 20 lat od kiedy przemianowano zwykłe Lipce w Lipce Reymontowskie.

„Szczęść Boże w robocie” – woła na progu jesieni ksiądz do wiejskich kopaczy w CHŁOPACH Reymonta i ja też mógłbym tą frazą powitać owoce pracy tłumaczy Tuwima na regionalne języki. „Bóg zapłać, dziękujemy” – odpowiedzieliby pewnie, idąc w ślady literackich parobków. Ale coś mi mówi, że nie trzeba wykopywać z ziemi każdego kartofla, choćby i jeden z drugim najemnik „rozdział się ze spencerka”. Nie wszystko jest misją ani wartością. Zastanawiam się, jak by ten przekładowy proceder skomentował pan Julian. Uśmiechnąłby się, pokiwał głową z uznaniem, zaciekawieniem, aprobatą? Może i tak. A może by się odciął od wszystkich i wszystkiego, jak w słynnych strofach ABSZTYFIKANTÓW GRUBEJ BERTY?
.................................
GRZEGORZ CHOJNOWSKI

PS

Oj, dostało mi się za powyższy tekst o przekładach Tuwima na języki regionalne. Bardzo dziękuję za reakcje. Dostało mi się od Ślązaków ze Śląska, a także tych mieszkających we Wrocławiu. Że błądzę, że nic nie rozumiem, że nie jestem wrażliwy na małoojczyźniane mowy, które trzeba ratować. Również w ten sposób. Hm, to jest argument, który do mnie przemawia, choć i wieje z niego jakimś naciąganiem. Nigdy nie traktowałem Śląska, Kaszub i pozostałych części dzisiejszej Polski odrębnie i może dlatego mam inne spojrzenie. Dla mnie przekład Tuwima na te języki, zwłaszcza okolicznościowy, w Roku Tuwima, wydaje się po prostu ciekawostką i tyle. Nie odmawiam pomysłowi ani racji bytu, ani błyskotliwej szlachetności, ale... nie jestem przekonany.