Wednesday, November 20, 2013

IDA i NAGRODY


Obejrzałem właśnie IDĘ, film Pawła Pawlikowskiego nagrodzony Złotymi Lwami na – jak to się teraz nazywa – Gdynia Film Festival, czyli festiwalu polskich fabuł. IDĘ chwalą właściwie wszyscy, w gazetach, radiach, telewizjach i w blogach. No a mnie się średnio podobał. Estetycznie konsekwentna, wyprana tą czernią i bielą z emocji, opowieść o temacie polsko-żydowskim ma świetną rolę Agaty Kuleszy i tyle. A w momencie gdy na pogrzebie ni stąd, ni zowąd pojawia się saksofonista, nie tylko ja się w kinie skrzywiłem. Trochę jednak za prosto. Lepszym od IDY filmem podejmującym problem zbrodni na Żydach w wojennej i tuż powojennej Polsce jest SEKRET Przemysława Wojcieszka. Ale nagroda powędrowała do Pawlikowskiego, który zrobił na mnie kiedyś wrażenie subtelnym LATEM MIŁOŚCI (BAFTA 2004). Wychowany w Anglii, ostatnio mieszkający w Paryżu reżyser zapowiada powrót do Polski na stałe. Może mu to pomoże w spojrzeniu na tutejsze sprawy głębiej. Niuansowość filmu o dwóch młodych Brytyjkach w formacyjnym momencie życia nie działa w przypadku szkicu o dziewczynie przed ślubami zakonnymi dowiadującej się, kim naprawdę jest. I erotyzm, i religię znajdziemy w obu światach, ale w IDZIE konkret czasu i miejsca, silny kontekst historii rządzi wydarzeniami na ekranie. W efekcie widz (czyli ja) nie odczuwa nic, bo podobne fabuły zna czy to z filmu, czy z literatury nie od wczoraj. Naturalnie mogą się na IDĘ załapać na Zachodzie, Polakom się dziwię.

To, że się nie zgadzamy co do gustów, odbioru, opinii, to nic nadzwyczajnego. Nawet jeśli chodzi o proporcje jeden, kilka głosów na tak sobie do stu lub tysiąca zachwytów. Lecz jednak IDA zdobyła Złote Lwy, najważniejsze ciągle u nas wyróżnienie w dziedzinie kina, wielu uznanych recenzentów nazwało ten „polski snuj” czy też „niezły film” arcydziełem (cytaty z filmwebowej dyskusji). Tylko w sieci (i po seansie w kinowym holu) ktoś czasem rzuca inne spojrzenie na zwycięską w Gdyni produkcję. „Przed seansem wiedziałam tylko, że film zdobył Złote Lwy i że krytyka jest przychylna” – pisze Diana.
„– Ale to dla mnie akurat żadna szczególna rekomendacja, bo werdykty jurorów w Gdyni już od dawna mnie rozczarowują”. No właśnie. To jest to pytanie, które warto zadawać przy takich okazjach: co dla nas znaczą nagrody przyznawane przez często bardzo znamienite grona, no i jak są przyznawane. W gdyńskim jury zasiadali w tym roku Urszula Antoniak, Agata Buzek, Christopher Hampton, Agnieszka Holland, Janusz Głowacki czy Artur Reinhart. Zacytujmy jeszcze jedną wypowiedź z filmwebu: „Dzięki Bogu, nie czytam recenzji przed obejrzeniem filmu i nie mam w domu telewizora, bo moje oczekiwania też urosłyby do monstrualnych rozmiarów. A tak spokojnie sobie obejrzałam niezły film” – wyznaje czekina. Postępuję identycznie (choć telewizory w domu mam dwa), też staram się nie kierować rozmaitymi werdyktami, z doświadczenia wiedząc, że decyzja jurorów okazuje się nierzadko demokratycznym kompromisem.

Za każdym razem gdy zjawiam się na spotkaniu kapituły Wrocławskiej Nagrody Teatralnej, Muzycznej, lauru wARTo, czuję niepokój. Czy uda nam się – osobom o różnym podejściu do sztuki, szukającym w niej nie tego samego – nagrodzić rzeczywiście najlepszych, żeby docenić artystyczną robotę i posłać sensowną wiadomość ludziom, także kolejnym pokoleniom. To nie jest łatwe, bywa frustrujące, kiedy z arytmetyki głosowania wychodzi, że trzeba się podpisać na dyplomie dla kogoś, kto – moim zdaniem – zupełnie na nagrodę nie zasługuje. Czy odmówić wtedy, zaznaczyć głos odrębny – jak przy orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego? Na szczęście ostatnie rozdanie nagród Wrocławia należało do tych przyjemniejszych sytuacji, gdy kontrowersji nie notowaliśmy. Wprawdzie rozstrzygnięcia były trudne, bo kandydaci i nominowani bez wyjątku znakomici, ale nikt znacznie nie odstawał od poziomu laurowego. Wygrali więc: Agata Duda-Gracz za wizyjny i pełen rozmachu fantastyczny spektakl JA, PIOTR RIVIERE..., niezwykle zdolny i muzycznie płodny trębacz Piotr Damasiewicz oraz Andrzej Kosendiak, który pokazał, że działania menedżerskie mu nie wystarczają i wydał nagraną ze świetnymi śpiewakami i instrumentalistami, pięknie brzmiącą płytę z utworami Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego. Taki werdykt zostanie w annałach i pod takim tym razem chętnie złożyłem swój podpis. A pewnie ktoś się ze mną nie zgadza, może nawet kompletnie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
IDA, reż. Paweł Pawlikowski, 2013; Wrocławska Nagroda Teatralna i Muzyczna, 2013