fot. ŁUKASZ GAWROŃSKI/ Teatr Muzyczny Capitol, www.ppa.wroclaw.pl
Tydzień temu pewien przebywający we Wrocławiu zachodnio-południowy Europejczyk pytał mnie, co to jest ten Przegląd Piosenki Aktorskiej. Odpowiedziałem po chwili namysłu, bo zdefiniować akurat tę imprezę niełatwo, że to festiwal, na którym artyści (najczęściej aktorzy) śpiewają zwykle czyjeś, bardziej lub mniej znane, utwory. I robią z tego naprawdę niezłe show. Dobrze, że mój Hiszpan nie dotarł na piątkowy koncert konkursowy II etapu tzw. aktorskiej interpretacji piosenki. Nie było ciekawie, wiało i pretensją, i nudą, z chwalebnymi wyjątkami. Jurorzy zakwalifikowali do finału zaledwie siedem osób, co pokazuje trwały kryzys przeglądowych zmagań konkursowych. A może też kryteriów oceny poszczególnych występów, jakieś obustronne, wykonawców i oceniających, zastanie w formule sprzed lat? Czemu na przykład nie mógłby w koncercie finałowym zaśpiewać, jako ożywcza ciekawostka, Joao de Sousa? Czemu nie dostał szansy, by na warsztatach z Mariuszem Kiljanem czy Olgą Szwajgier pogłębić swą zwiewną interpretację „Groszków i róży”, ucieszyć znów publiczność pięknym głosem i humorem?
Z piosenką aktorską w ogóle nie jest wcale źle, co z kolei udowodnił sobotni spektakl pod znaczącym również w takim kontekście tytułem NIEKONIECZNIE JEST ŹLE. Przeboje i nieprzeboje wrocławskiej rockowej legendy, czyli Lecha Janerki, zaśpiewali (to mało powiedziane) aktorzy związani z Wrocławiem. Na scenie Centrum Sztuki Impart, w pomysłowo zaprojektowanej scenografii Michała Hrisulidisa, zdarzył się multimedialny teatr z ekstraklasy, z nienachalną a wyrazistą strukturą dramatyczną, przy okazji prezentujący piosenki Janerki z czasem niespodziewanej muzycznej strony (np. soulowo-gospelowa Emose Uhunmwangho w przekonujących duetach z Januszem Chabiorem). W kwadratowych peerelowskich pokoikach snuły się opowieści, o jakie autorowi chodziło w latach osiemdziesiątych, brzmiące zaskakująco współcześnie, zarówno w muzyce, jak i w treści. Dziś żyjemy w takich samych pokoikach, klepiemy podobną codzienność, mimo wielkiej ustrojowej zmiany. Janerkowe „ja no i ty” zyskuje dodatkowe znaczenia w epoce internetu. Magdalena Kumorek zaśpiewała „Śmielej” do kamery i pewnie za chwilę jej bohaterka wrzuci ten kawałek w sieć, publikując go na swoim profilu.
Jesteśmy mieszkańcami niewiele podpicowanej rzeczywistości – zdaje się mówić scenarzysta i reżyser spektaklu Cezary Studniak. Pływamy w akwarium, nie w oceanie, rybki mają twarze celebrytów i ludzi z ulicy, a jak już nam ta niewola dopiecze nie do wytrzymania, „idziemy do zoo”. W lustrze Studniaka-Janerki przejrzyście odbija się człowiek uniwersalny, choć opowiadany na dwadzieścia parę sposobów i kilka pokoleń. Trudno powiedzieć, kto w tym towarzystwie bryluje, NIEKONIECZNIE JEST ŹLE to kreacja zespołowa, zabawna (kwartetowe „Konstytucje” artystów Capitolu czy porywające „Jezu jak się cieszę” Bartosza Porczyka z kolegami) i gorzka. Dawno na przeglądowej scenie niewidziany Sambor Dudziński jest Chrystusem, któremu w pewnej chwili znudzi się przeołtarzony krzyż miłosierdzia. „Wyprowadzam się na górę..., a ty możesz zostać” – rzuca na odchodnym do panienki lżejszych obyczajów i to ona zmienia go w staniu i tańcu na cokole, czyli rurze. Warto było posłuchać, jak Mariusz Kiljan w dresiku przypomina sobie czasy własnego rockowego szaleństwa (mocno wykonane „Siedzi”), jak Marcin Czarnik śpiewa w hymnie do „Ryby lufy”: „Bądź zawsze przy mnie lecz bez przesady / Nie zrób za dobrze mi bo będzie źle”. Gdybyśmy poznali prawdę, nie byłoby dla nas nadziei – sugeruje w innym tekście Janerka, siedzący sobotniego wieczoru na widowni. Nie wiem, czy spektakl Studniaka go zachwycił, zadziwił czy jakkolwiek poruszył, z pewnością nie znudził. Świetny band pod kierownictwem aranżera Krzysztofa Wiki Nowikowa musiał się podobać, a wizualizacje Karola Rakowskiego windowały całość na jeszcze inny poziom. Mnie zabrakło jubilata (60 lat w maju) na scenie, choćby na końcu mówiącego „Dobranoc”, jeśli już nie wcielającego się w postać sąsiada, którego zresztą udanie wykreował Michał Staszczak.
Dzięki takim koncertom-spektaklom, spektaklo-koncertom tzw. piosenka aktorska daje sygnał, że żyje i niekoniecznie ma się tak nie najlepiej, jak od lat, niestety, sugeruje konkurs PPA. Na miejscu dyrektora Teatru Muzycznego Capitol (i szefa Przeglądu) Konrada Imieli rozważyłbym wprowadzenie NIEKONIECZNIE JEST ŹLE do stałego repertuaru nowej sceny przy Piłsudskiego.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
NIEKONIECZNIE JEST ŹLE. Piosenki Lecha Janerki, reż. C. Studniak, Przegląd Piosenki Aktorskiej, CS Impart, 16 marca 2013