Raymond Marks
ma nadwagę, gitarę bez jednej struny, mamę i babcię (ojciec nieobecny) oraz
kilka wybryków, które w końcu szargają mu szkolno-harcerską reputację i
zamykają w psychiatrycznej klinice. Ale poza tym wszystko z nim w porządku, to
po prostu chłopiec nie taki jak by chcieli dorośli. Inny, czy też niewłaściwy,
bo tak właściwie brzmi bliższe oryginałowi tłumaczenie tytułu pierwszej
powieści znanego brytyjskiego dramatopisarza Willy’ego Russella „The Wrong Boy”.
19-letni Raymond pisze w niej listy do swojego idola Morriseya, opowiadając
historię dotychczasowego życia.
10 lat
zajęła Russellowi powieść, tworzona pomiędzy dostarczaniem teatrom kolejnych
sztuk (te trzy najsłynniejsze w jego dorobku to: „Edukacja Rity”, „Shirley
Valentine” i musical „Blood Brothers”). Prawie pięćsetstronicowy przekład Ewy
Sztyler ukazał się u nas w roku 2003, trzy lata po angielskiej premierze. Krzysztof
Kopka i Paweł Palcat musieli mocno okroić fabułę, przenosząc powieść na scenę.
W efekcie skupiamy się na najważniejszych wydarzeniach nastoletniego życia
Raymonda, nawet nie smakując książkowego kolorytu środowiskowego. Adaptatorów
interesuje samotność jednostki w społeczeństwie dość rozpaczliwie broniącym
status quo, karzącym za byle zabawę i przejawy odchylenia od normy. Zapracowana
matka i postępowa babcia są bezsilne, nie potrafią obronić jedenastolatka przed
pseudoprzyjaźnią, tchórzostwem i hipokryzją otoczenia. Raymondowi pozostaje więc
tylko kultowy muzyk z Manchesteru Morrisey, autor „Ambitious Outsiders” („Ambitnych
autsajderów”) czy „I Have Forgiven Jesus” („Przebaczyłem Jezusowi”).
Postać idola
(Rafał Cieluch) towarzyszy Raymondowi w teatrze fizycznie, nie wiem, czy
słusznie. Plakat, pełniący również funkcję kurtyny, w zupełności by wystarczył.
Niedoskonała jest, niestety, strona muzyczna spektaklu, bo aktor śpiewa jak
aktor, nie wokalista. Na miejscu realizatorów zostawiłbym piosenki The Smiths w
oryginale, tłumacząc w jakiejś multimedialnej (może komiksowej) formie teksty,
zwłaszcza że kulminacyjna scena właśnie w ten sposób zaprezentowana sprawdza się
rewelacyjnie (rysunki Gabrieli Fabian, występującej także w roli psycholożki
Janice). Przedstawienie wyraźnie zyskałoby na naturalności, lepiej trafiając do
młodej publiczności (oglądałem „Innego chłopca” na poranku z licealistami,
którzy do imentu zachwyceni nie byli). Ta muzyczno-multimedialna naturalność bardzo
by się spektaklowi przydała, by zrównoważyć ciekawie wymyślone i przekonujące
pomysły inscenizacyjne. Jak to, że w komiksie o Spidermanie nie ma Spidermana (ani komiksu) lub to, że Raymonda
gra aktor starszy od swoich scenicznych opiekunek.
Aktorzy „Innego
chłopca” bez wyjątku zasługują na oklaski. Bogdan Grzeszczak wciela się w główny
charakter z dojrzałą subtelnością mistrza, Ewa Galusińska jako matka ukochanego
jedynaka wypada przewiarygodnie, a Małgorzata Urbańska (babcia) tworzy kreację
wieczoru, na długo wdzierając się w pamięć pięknie zaplanowaną sceną śmierci. Celowo
nie kojarzę spektaklu Pawła Palcata ze słynnym już w polskim teatralnym świecie
manifestem kontrrewolucyjnym Jacka Głomba i jego współpracowników, bo „Inny
chłopiec” nie zasłużył na etykietę zaledwie programowej ilustracji. To nie jest
przedstawienie roku, brakuje w nim oskarżycielskiego żaru, rockowej siły, ale wychodzi
się z teatru z głową pełną teatru i zadowoleniem z powodu zwycięstwa indywidualnego
bohatera nad systemem.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
………………………………………
INNY CHŁOPIEC wg powieści W. Russella, reż. P. Palcat, Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy, 1 lutego 2012
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
………………………………………
INNY CHŁOPIEC wg powieści W. Russella, reż. P. Palcat, Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy, 1 lutego 2012