Friday, November 27, 2009

TERAZ I ZAWSZE (reż. Artur Pilarczyk)

Gdybym stwierdził, że właśnie zadebiutował w polskim kinie artystyczny spadkobierca wczesnych filmów Krzysztofa Zanussiego i późniejszych Kieślowskiego, to bym przesadził, ale klimat i temat pierwszej pełnometrażowej propozycji Artura Pilarczyka skłania do takich zestawień. Podobieństwa są i inne, choćby autorski kierunek. Młody wrocławski reżyser (po polonistyce) pisze również dla siebie scenariusze. I powoli, bez romansów z telewizyjnymi serialami czy reklamami, idzie własną ścieżką, pod prąd rynkowi, ale niekoniecznie temu, co widzowie chcą zobaczyć na polskich ekranach. Film TERAZ I ZAWSZE dystrybuuje sam z grupą współpracowników, jeżdżąc od kina do kina, by zaprezentować dzieło, w które wierzy.

Wiara jest zresztą w TERAZ I ZAWSZE problemem najważniejszym, wokół życiowego wyboru między stanem świeckim a duchownym rozgrywa się ta historia Marcina, studenta AWF-u, decydującego się na studia w seminarium. Swoje przekonanie buduje Marcin ze skrawków doświadczeń i przebłysków iluminacji, czyli jak pewnie większość kleryków, nie tylko przez okres studiów pełnych wątpliwości. Pilarczyk wprowadza bohatera w nowy świat przez przypadek (a może nieprzypadek), obserwując jego drogę do miłości, której nie może mu dać Marta (w tej roli przykuwająca uwagę zeszłoroczna absolwentka Filmówki Emilia Komarnicka). W szpitalu umiera ojciec-ateista (Wojciech Ziemiański), matka (Małgorzata Potocka) ucieka w pozorną obecność, niełatwo godzi się z wolą syna. Seminarzyści też kolejno tracą zapał do posługi, przedkładając na przykład zieloną kartę w Stanach nad białą sutannę prymicjanta.

Siła filmu Pilarczyka polega na jego wziętej z życia prostocie i bezpretensjonalności (fabułę oparto na faktach). Kamera niczego nie podpowiada (zdjęcia Mariusza Konopki zdecydowanie do zapamiętania), a młodzi aktorzy wiedzą, że nie powinni grać jak ich uczą w szkołach teatralnych. To poważne wyzwanie aktorskie: wyważyć główną rolę Marcina tak, by nie sugerować widzom, kim zostanie. Pascal Kaczorowski (3 lata po PWST Wrocław) wydaje się i pewny, i jeszcze niepewny przyszłości bohatera. Bardziej czynami i zachowaniem zbliża się do ostatecznej decyzji, niż wyraźnym rysunkiem charakteru, w którym już coś zwycięża. A przy tym to ciągle ten sam student AWF-u, kochający góry i wspinaczkę. Odkryciem jest Adam Pater w dwuznacznej roli kleryka-karierowicza czy zawistnika. Potencjał absolwenta wrocławskiej PWST (4 lata po szkole) wręcz krzyczy o wykorzystanie. W znaczących epizodach pojawiają się nieżyjący: Dariusz Siatkowski i Tadeusz Szymków.

TERAZ I ZAWSZE nie ma szans na tzw. box office, ale nie dlatego, że coś z tym pokazywanym dotąd tylko na festiwalach filmem nie tak. Dystrybutora nie znajdują dziś ani Bajon, ani Saniewski czy nawet Zanussi. Więc jeśli młodzi ludzie, którzy zrealizowali udany, niezależny (a profesjonalny) film nie o subkulturach, marginesach i nie o miłości z agencji reklamowej, sami ruszają w świat, żeby ten film pokazać, to po pierwsze zasługują na zauważenie. O tym, co po drugie, mogą Państwo zdecydować samemu. Ja czekam na drugi film Artura Pilarczyka.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................
TERAZ I ZAWSZE, scen. i reż. Artur Pilarczyk, 2008