W jednym z październikowych numerów brytyjskiego pisma „The Spectator” Edward Norman recenzuje niewydaną u nas jeszcze książkową cegłę pióra Charlesa Taylora „Świecki wiek. Wycofanie Boga”. Taylor stawia pytanie: „Jak to się stało, że w ciągu pięciuset lat przeszliśmy z rzeczywistości, w której trudno było nie wierzyć w Boga, do rzeczywistości, w której niewiara przychodzi z taką łatwością?”. Odpowiedź nie jest łatwa ani natychmiastowa. Taylor ma z nią kłopoty, jako przyczynek do wyjaśnienia szkicując rozwój świeckiej edukacji, systemu pomocy społecznej, dawniej domen Kościoła. Ale na problem z (po)nowoczesnością natknął się także sam Norman, światowej sławy historyk religii, autor 20 książek, m.in. „Domu Boga”, dziejów architektury sakralnej. Ostatni, poświęcony naszym czasom, rozdział tej bogato ilustrowanej pracy zajmuje zaledwie 1/15 całości. Edward Norman twierdzi: „punkt ciężkości przesunął się z Europy i Ameryki Północnej do krajów rozwijających się – głównie na półkuli południowej”. Ze swojej perspektywy ocenia, że minął już czas wielkich budowli, bo grupy wiernych maleją, a i stylistyczna różnorodność sprawia dziś sporą trudność w odgadnięciu przynależności świątyni do określonego wyznania.
Zatem to, co w historii kościoła jako miejsca spotkań i kultu najciekawsze, pewnie już się wydarzyło. Edward Norman z zacięciem podsumowuje okres od pierwszych chrześcijan do współczesnego eklektyzmu, prowadząc swój wykład poprzez bizantyjski przepych i sekret, romańską surowość kamienną, majestat gotyku, harmonię klasycyzmu. Historyk przygląda się kształtom, kreśląc przy okazji arcyważne tło historyczno-społeczne. Dowiadujemy się, dlaczego średniowieczny kamień zastąpił rzymską cegłę lub drewno. Norman dowodzi, iż powody prozaiczne były istotniejsze od innych, „wymogi bezpieczeństwa w okresie najazdów wikingów, nietrwałość drewnianych konstrukcji narażonych na całkowite zniszczenie”, a nie symboliczna doskonałość kamienia zaważyły na formie romańskich budowli. To wtedy również pojawiły się pierwsze świątynie prywatne, fundowane przez rywalizujących ze sobą i Kościołem feudałów. Nierzadko bywało i tak w dziejach sakralnej architektury, że ambicje fundatorów przewyższały możliwości techniczne budowniczych. Po tym, gdy w 1284 roku runęło sklepienie katedry w Baeuvais, odbudowa trwała następne 40 lat.
Wśród fotografii i opisów świątyń z całego świata szukałem polskich śladów. Niestety, bez powodzenia. Przegraliśmy z arcydziełami Wenecji, Rzymu, Florencji, Paryża, Kolonii, Izraela, Austrii, Meksyku, Grecji, Wielkiej Brytanii, ale też z naśladowczymi budowlami Stanów Zjednoczonych. Jeśli nie liczyć jednego zdjęcia. Fotograf uchwycił na nim plenerowe nabożeństwo przy jednej z kapliczek Kalwarii Pacławskiej, podprzemyskiego ośrodka pielgrzymek. Norman ciągnie tu swoją tezę o „malejącym zainteresowaniu architektoniczną oprawą kultu i przesunięciu punktu ciężkości z budowli na wspólnotę i jednostki, które ją tworzą”. Wprawdzie polskie doświadczenia odbiegają od komentarza brytyjskiego badacza, ale my jesteśmy jednak europejską enklawą chrześcijaństwa.
Norman przyznaje, że jego analiza jest „niedoskonałym opisem wiary, ale nie jej istoty”, choć „pozwala dostrzec wspaniałość duchowego piękna”. Świat materialny, ziemski może być jedynie zapowiedzią przyszłego świata, lecz kościół jako miejsce posiada swoją moc, a historia świątynnych stylów pozwala lepiej zrozumieć dzieje Kościoła jako instytucji. I może rzeczywiście najważniejszy (i najpiękniejszy) sakralny symbol doczesnej przejściowości znajduje się w Barcelonie. Powstał na cześć świętej Rodziny i od nagłej śmierci swojego architekta Gaudiego w 1926 roku pozostaje niedokończony.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
……………………………………………………………
Edward Norman DOM BOGA. HISTORIA ARCHITEKTURY SAKRALNEJ, przeł. B. Mierzejewska, Arkady, 2007