Monday, October 6, 2014

Marek Krajewski WŁADCA LICZB




„Jeśli w dzień Belmispara przez punkt Belmispara przejdzie łańcuch Belmispara, to z całą pewnością jedna osoba z sześciu go tworzących popełni samobójstwo” – twierdzi Edward Popielski w najnowszej książce Marka Krajewskiego. Brzmi dziwnie i trochę jak baśń? Zdaje się, że za to właśnie (między innymi) fani powieści wrocławskiego autora wysupłują co roku 30 złotych. Kryminał retro jest przecież jak baśń, przenosi w inną krainę, a malowniczo zaprezentowane zło zawsze przegrywa.

Tym razem w mieście za siedmioma dekadami Popielski stara się rozwikłać zagadkę serii samobójstw, które samobójstwami nie są. Słuszny już w latach były lwowski gliniarz pracuje u pewnego mecenasa jako detektyw, w zbieraniu tzw. materiału procesowego nieraz ucieka się do gróźb i szantażu. Jest niemal tropikalne lato 1956 roku, ale Wrocław jednak oddalony od Poznania i polityka ustępuje miejsca matematyce. Wymysł szalonego uczonego reprezentującego tę dziedzinę nauki ma zweryfikować Popielski. Zagłębiamy się wraz z nim w zakamarki czującego ciągle woń wojny miasta, poznajemy mieszkańców – jak to u Krajewskiego – ze sfer różnych: od grabiszyńskiego gangstera o ksywie Bokser po „operetkowego hrabiego” Zaranek-Platera. Oprowadza nas po tym świecie detektyw właściwie z pamiętnika pozostawionego swemu „ukochanemu synowi Wacławowi”, jak się dowiadujemy na początku powieści. Wacław Remus to profesor uniwersytetu, po ojcu dziedziczy trzy nierozwiązane sprawy (ta jest druga) i doprowadza je do końca już w czasach nam współczesnych. Za rok poznamy trzecie rozpoczęte przez Popielskiego niegdyś śledztwo i będzie to – według zapowiedzi Marka Krajewskiego – ostatni kryminał z Edwardem w roli głównej. Ostatni przynajmniej na dłuższą chwilę, bo w 2016 (i dwóch kolejnych latach) powróci Eberhard Mock. Możliwe więc, że Popielski też doczeka się come-backu.

WŁADCA LICZB to udana książka, zawierająca wszystkie charakterystyczne elementy prozy Krajewskiego: barwny drugi plan, kilka mocnych scen, grozę, mrok, ale i sporo ironicznego momentami humoru. Znajdzie się również miejsce na erotyczny wątek (Edwardowi dają damy najwyżej sześćdziesiątkę) z zaskakującymi konsekwencjami, no i sugestywny, oddziałujący na zmysły rysunek dawnej miejskiej przestrzeni, w czym wrocławski autor jest mistrzem. Literacka menażeria Krajewskiego na pierwszy rzut oka może się wydawać kolekcją ryzykowną. Małpka w klatce, wróżka, szurnięty naukowiec, grubas-milicjant oraz przedwojenni z ducha i ubioru dżentelmeni, profesorowie wyższych uczelni, dealer narkotyków, łysy detektyw poruszający się po Wrocławiu motocyklem marki Panonia (w wózku bocznym, żeby było śmieszniej), mieszkający z nieocenioną kuzynką Leokadią – galeria osobliwości, trzeba przyznać. A jednak ramy gatunku i współbrzmiący z nimi autorski styl sprawiają, że coś, co a priori nazwać wypada tingel-tanglem, okazuje się porządnie skonstruowanym thrillerem. Następny za rok.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Marek Krajewski WŁADCA LICZB, Znak, 2014