Friday, September 26, 2014

OGNISTY PTAK/CUDOWNY MANDARYN




Robert Bondara, choreograf najnowszej baletowej premiery Opery Wrocławskiej, pokazał talent. Tancerze wrocławskiego zespołu zaprezentowali się znakomicie. A jednak do pełni satysfakcji z zobaczenia składanego spektaklu trochę zabrakło.

Przede wszystkim zawiódł OGNISTY PTAK. Dzieło Strawińskiego w oryginalnej wersji libretta Fokina to baśń z ducha braci Grimm (choć ludowa rosyjska). Groza miesza się tam z miłością. Dzieje się w ogrodzie, jaskini, wśród postaci mamy dziewice, księżniczkę, maga Kościeja, młodego księcia, no i tytułowego ptaka. U Bondary widzimy szary, ponury szpital, w którym chłopiec kuruje się pod okiem pielęgniarki i nielubianego lekarza. Chłopiec czyta książkę, potem zasypia i śni sen o sobie nieco starszym, zakochanym w pielęgniarce. Doktor jest Kościejem czyhającym na życie pacjenta, dziewczyny trzyma nie w ogrodzie, lecz na szpitalnym oddziale. Taki pomysł inscenizacyjny sprawia, że ulatnia się całkowicie magiczność libretta, mimo wysiłków tancerek i tancerzy. Kilka ciekawych układów umyka uwadze, bo błahą obserwujemy historię. Słynny korowód w formie okładania się poduszkami przez dziewczęta dobry byłby tylko w przedstawieniu przedszkolnym.

Nie dla dzieci przeznaczona jest druga część wieczoru, czyli CUDOWNY MANDARYN Bartoka, więc właściwie tych widzów, którzy mogą mieć jakąś przyjemność z odbioru OGNISTEGO PTAKA, trzeba by w przerwie wypraszać z sali. MANDARYN bowiem to opowieść o przestępcach zwabiających przechodniów do mieszkania (wabi piękna kobieta), by okraść i pobić szukające erotycznych wrażeń ofiary. Ten odcinek spektaklu naprawdę zaciekawia, zarówno choreografią, wykonaniem (doskonali bez wyjątku soliści), jak fabułą, bo tkwi w niej tajemnica i siła, a przemoc styka się tu z pożądaniem. Doceniam również zamierzone zapewne sprytne zestawienie czerwonej plamy-rany Mandaryna z piórem ptaka z poprzedniej części, znajduję wcale nie wymuszone spojenia dwóch muzycznie klejących się świetnie baletów, ale na głębszą refleksję nie ma co liczyć. A było tak blisko. Gdyby kolorową baśniowość OGNISTEGO PTAKA (czyli cechę nieobecną w przedstawieniu) zestawić z miejskim realizmem CUDOWNEGO MANDARYNA (to się pokazać udaje), wyszłoby dzieło czytelnie mówiące o złych mocach uwalnianych i w świecie wyobraźni, i w życiu. Bondara wybrał estetyczną spójność i wybrał niemądrze, bo pozbawił publiczność radości oglądania. Rzuca to cień na jego wrocławski debiut, nie odbiera szansy na kolejną współpracę z operą przy Świdnickiej.

Niestety, sama opera zawiodła po raz kolejny, upierając się przy muzyce z płyty, taśmy (czy też może dziś z twardego dysku). Porządny teatr muzyczny powinien zawsze grać na żywo, i operę, i balet. Oszczędnościowe tłumaczenia działają pewnie na urzędników, widzowie muszą być rozczarowani. Znam takich, którzy słysząc, że nie będzie orkiestry, rezygnują z przyjścia. I bardzo dobrze ich rozumiem. Tym razem w dodatku oszczędzono na plakacie (patrz wyżej), skłaniając nie tylko mnie do przykrego wniosku: oj, nie przepada ktoś w Operze Wrocławskiej za baletem i chyba się cieszy, iż ta premiera w tym sezonie już za nami. Nieognista, lecz w drugiej części godna zainteresowania i oklasków.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.................................................

Igor Strawiński OGNISTY PTAK / Bela Bartok CUDOWNY MANDARYN, balet Opery Wrocławskiej, 13 września 2014, I balkon