Niemal nikt
już dziś nie wie, kim były Emilie Bigottini czy Clara Webster, niewiele osób
jest w stanie skojarzyć nazwiska Fanny Elssler i Marie Taglioni z przestrzenią
ich działalności. Niby nic dziwnego, upływ czasu naturalnie spycha w niepamięć
wykonawców, choćby wybitnych, zachowując na twardym dysku kultury dane twórców,
też przecież nie wszystkich. Wiemy o Helenie Modrzejewskiej, ale kolejne
nazwisko dziewiętnastowiecznego polskiego aktora lub aktorki od razu wymienić
byłoby trudno. Pewnie, że jest internet i dzisiaj nie musimy obciążać głowy
szczegółami, lecz jakaś wiedza dostępna bez kliknięcia by się nam jednak
przydała.
Więc kim była
Webster, co robiła Taglioni? Można się tego dowiedzieć w sieci, lepiej zajrzeć
do wrocławskiego Pałacu Królewskiego, gdzie (do końca kwietnia) trwa wystawa
pod wszystko mówiącym tytułem „Balet romantyczny w grafice”. Jej autor, Jan
Stanisław Witkiewicz, to znany w świecie muzyki klasycznej krytyk, a także
ceniony kolekcjoner. Przed kilkoma laty we Wrocławiu, Kielcach i Poznaniu
prezentował tańczące figurki ze zbiorów własnych i choreografa Alaina Bernarda,
wydano również z tej okazji album. Tak samo jest i tym razem. Ekspozycji w pałacu
towarzyszy książka, prezentująca kolekcję baletowych grafik okresu romantyzmu. Witkiewicz
przypomina we wstępie do albumu, iż „właśnie w
epoce baletu romantycznego tancerki stanęły na czubkach palców i tylko ten
niewielki punkt łączył je jeszcze z ziemią, z rzeczywistością”, a „czytając
ówczesne doniesienia prasowe, bardzo często spotkać można stwierdzenia
określające tancerki jako twory nierzeczywiste, jakby nie z tej ziemi”. Warto dodać, że klasyczny balet
narodził się wtedy nie, jak się powszechnie teraz uważa, w Rosji, lecz w
zachodniej Europie. Teatry paryskie i londyńskie premierowo wystawiały na
przykład „Giselle”, „Sylfidy”, „Esmeraldę” czy „Korsarza”, żelazne tytuły repertuaru.
W końcu XIX wieku na prowincjonalnej scenie w Bordeaux debiutowała „Córka źle
strzeżona”, najstarszy z baletów zachowanych do naszych czasów.
Czym
wytłumaczyć wejście, rozwój i sukces nowej sztuki tańca właśnie w epoce romantyzmu?
Najtrafniej ową nieziemskością. To był inny świat od racjonalnej, statycznej,
siermiężnej i rzemieślniczej rzeczywistości klasycyzmu. Eteryczne solistki stały
się symbolem innego świata, choć w tzw. cywilu ich los bywał przyziemny,
zwłaszcza gdy kończyły kariery. Clara Webster zmarła wskutek rozległych poparzeń,
gdy w czasie spektaklu zapalił się jej kostium, podobnie Emma Livry. Dziewiętnastowieczne
teatry oświetlano lampami gazowymi, stąd tak wiele w historii pożarów scen w
całej Europie. Wokół największych tanecznych osobowości tamtych czasów, Fanny
Elssler czy Marie Taglioni (jej babką była Polka Sophie Stebnowska), stworzył
się kult, a nawet gadżetowy przemysł. Wszędzie, gdzie występowały, wzbudzały
zachwyt i owacje, również podczas publicznych przejażdżek powozami. Gdyby
istniała tabloidowa prasa z pewnością stałyby się głównymi bohaterkami artykułów (Elssler rozwinęła działalność charytatywną).
Wizerunki dawnych gwiazd (i artystek mniej znaczących)
to właściwie jedyne dziś świadectwa nie tylko ich indywidualnej sztuki. Dzięki graficznym
memorabiliom łatwiej odtworzyć klimat epoki, dla specjalistów są nieocenionym
źródłem inspiracji, drogowskazem przy współczesnych inscenizacjach klasyki.
Widz, który trafi na wrocławską wystawę, zanurzy się w świat, jakiego nie ma.
Popatrzy w oczy Lisy Noblet, zauważy zwiewność gestów Pauline Leroux w pozie z „Asmodei,
diabła rozkochanego”, Carlottę Grisi zobaczy w locie. Pierwszym eksponatem
godnym uwagi jest otwierający ekspozycję kunsztowny rysunek przedstawiający
gmach Opery Paryskiej i życie toczące się w jego otoczeniu. Idziemy dalej,
trafiając na kolejne portrety, głównie kobiece, bo mężczyźni-tancerze odgrywali
w romantycznym balecie role drugoplanowe. Znajdzie się po drodze autentyczny
point, będzie okazja, aby poczytać recenzje sprzed niemal dwóch wieków. Pisze
John Neumeier w tekście umieszczonym na początku albumu Witkiewicza: „W naszej
pospiesznej rzeczywistości przyjemnością jest moment, gdy można się zatrzymać,
by doświadczyć tych ulotnych chwil z zachowanej na zawsze przeszłości”. To
prawda.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Jan Stanisław Witkiewicz BALET ROMANTYCZNY W GRAFICE, wystawa w Muzeum Miejskim
Wrocławia, kwiecień 2012