Monday, January 30, 2012

Mariusz Urbanek BRONIEWSKI. MIŁOŚĆ, WÓDKA, POLITYKA



Cieszył się sławą, rzadkim talentem, kochał i był kochany. Szczęśliwy nie był. Nie miał też szczęścia do życia po śmierci, bo najpierw zrobiono z niego sztandar realnego socjalizmu (a on utożsamiał się z idealnym), potem przyszły wątpliwości ludzi małych, czy aby Broniewskiemu należy się tu i tam ulica, plac albo skwer. Przetrwał tamten cokolwiek dziki okres lat dziewięćdziesiątych i dziś nie tylko możemy iść do sklepu spożywczego Merkury w Rzeszowie przy ulicy imienia poety, ale i czytać biografię oddającą autorowi „Bagnetu na broń” wszystkie stany emocji i umysłu.

Książkę „Miłość, wódka, polityka” Mariusz Urbanek chciał pierwotnie nazwać inaczej, „Polak, katolik, alkoholik”, bo taką ironiczną frazą Broniewski się niekiedy przedstawiał. Wraz z wydawcą zdecydował się autor na łagodniejszy i bardziej romansowy tytuł, w takim również kierunku prowadząc narrację. Gdyby nie poetyckie cytaty z bohatera, byłaby to wręcz powieść, odmalowana co najmniej kilkoma podgatunkowymi kolorami. Mamy tu bowiem i element łotrzykowski, sporo przygód, jest bildungsroman, wymieniony już romans (a raczej romanse), nie brakuje psychologii (psychiatrii), historii czy cech powieści drogi. Urbanek postanowił przedstawić Broniewskiego z innych niż do tej pory stron, dlatego wiele tutaj smacznych drobiazgów i plotek. Jak choćby ta o roku 1917, gdy jedną z nocy spędza Władysław w Warszawie z prostytutką Staśką, a za zapłatę wystarcza dziewczynie legionowy sztylet. Albo ta o maturalnym stopniu celującym z... religii (reszta przedmiotów zdana na 3). Przewodnikiem po Broniewskim jest dla autora przede wszystkim sam poeta poprzez własne zapiski i twórczość w ogromnej mierze odzwierciedlającą wewnętrzny świat człowieka pragnącego od życia dwustu procent doświadczeń, stuprocentowego zanurzenia w idei, no i tych we krwi promil kilku, które go w końcu wycieńczyły, do końca jednak pozwalając pisać.

„Obrócę się twarzą do ściany, / moje miłe malarskie donny, / bo jestem z lekka zawiany / i zasnąć skłonny. / Jeśli zdążę, to wiersz napiszę, / choćby niewielki: / widzę stłuczony kieliszek / obok zielonej butelki...” – wyznaje Broniewski w „Martwej naturze”, jednym z wierszy zamieszczonych w równolegle do biografii wydanym przez Iskry wyborze poezji (dokonanym przez Mariusza Urbanka). Spogląda tu na nas z czerwonosepiowej okładki dobrze kiedyś znana twarz żołnierza i artysty, uwikłanego w meandry polskiego i ludzkiego po prostu losu. Piłsudczyk i komunista, kochający mąż i korzystający z uciech mężczyzna, troskliwy ojciec i alkoholik. Nie był niezłomny, jak usiłowała przekonywać zakłamana legenda bojownika o ojczyznę ludową, nie palił się do wojny zawsze i wszędzie. Odmówił Bierutowi nowego tekstu do państwowego hymnu (nie odmawiając słowa Stalinowi), a przed ponownym zaciągiem do armii żalił się: „Idę do wojska (niech szlag trafi) pełen rezygnacji względem moich tak ślicznie zapowiadających się studiów”. Stawał przy Piłsudskim, lecz kilka lat później apelował: „sześć tysięcy zamkniętych w więzieniach / woła dziś do was: Otwórzcie!”. Miał tego paradoksu dziejów świadomość: „Moje życie podobne lustru, / w którym zły przegląda się los; każde prawo i każdy ustrój / w całopalny mnie rzuca stos” („Do poezji”).

Kto wie, czy nie najbardziej dramatycznym wątkiem w tym gotowym na film niesfilmowanym żywocie (główną rolę zagrałby oczywiście Robert Więckiewicz) jest jednak sprawa ukochanej żony Marii, o której słyszał, że zginęła w obozie („puszczona z dymem po wietrze”, „powietrze – to ona” – pisze w pierwszej strofie wiersza „Oświęcim”). Maria Oświęcim przetrwała, Władysław wybrał więc powrót i Polskę (zamiast emigracji) po to, by radować się rodzinnym bytem przez chwilę, bo żona umiera w lipcu 1947. Książkę Urbanka wieńczy obszerny wywiad z jej córką z wcześniejszego związku, też Marią (Broniewską-Pijanowską).

A ostatni wiersz w wyborze poezji to „Niedoczekanie wasze” ze zwrotką (jak często u Broniewskiego rytmicznie balladową):

„Puls jest normalny, nastrój fatalny,
długo pan tak nie pożyje”.
„Panie doktorze, cóż pan pomoże,
jestem w poezji po szyję”.

Finałowe słowo tego tekstu brzmi „Do widzenia”, co szczęśliwie wziął sobie do autorskiego serca Mariusz Urbanek, przypominając o poecie, który wprawdzie obronił się przed zamachami na pamięć o nim na ulicznych szyldach naszych miast, lecz w kulturze ciągle szuka zrozumienia. Ta książka pokazuje go takim, jakim pewnie był, w owej legendarnej prostocie niepospolicie zwielokrotnionym, skoro „w jednej piersi mieści się świat najszerszy”, jak wołał w wierszu „Poeta i trzeźwi”.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Mariusz Urbanek BRONIEWSKI. MIŁOŚĆ, WÓDKA, POLITYKA, Iskry, 2011
Władysław Broniewski WIERSZEM PRZEZ ŻYCIE. POEZJE, wybór M. Urbanka, Iskry, 2011