Rok temu nad Wełtawą, dopiero teraz nad Wisłą ukazuje się ta oczekiwana od 16 lat premierowa nowość. Autor książki, Vaclav Havel, od dawna literacko milczący, to postać wyjątkowa. Pisarz, opozycjonista, polityk, prezydent, którego zazdroszczą Czechom inne narody, choć, to też trzeba przyznać, w samych Czechach, ostatnio mu niełatwo. Stał się celem polemicznych trafień, także z powodu osobistego intelektualnego dystansu do własnych przypadków w dziejach ironii losu naszej części świata. Czesi mieli Havla, my Wałęsę, różnica nadzwyczaj jaskrawa. Wałęsa również wspomina, tyle że z Wałęsą trudno dyskutować, niezgadzanie się z Havlem ma odmienny wymiar, nawet nobilituje.
Książką „Tylko krótko, proszę” były idol swojego narodu potwierdza klasę, o której wielu Czechom się zapomniało przez te wszystkie lata. Oczekiwano na przykład, że na kartkach tego zbioru wspominek, zapisków, odpowiedzi na dziennikarskie pytania, znajdzie się sporo miejsca na gorzkie słowa na temat obecnej głowy państwa, kiedyś premiera Vaclava Klausa. Pomiędzy panami iskrzy nie od dziś, lecz Vaclav I zachowuje się raczej zachowawczo, nie odkrywając głębokich sekretów napięć. Owszem, są momenty, ale mniej niż plotkarska dusza by pragnęła. Pisze za to szczerze i obszernie, choć w krótkiej formie, o większości zdarzeń z lat 1988-2006.
W dodatku jako autor przyzwala we wstępie do pomijania mniej interesujących konkretnego czytelnika fragmentów. Spotkanie z Havlem jest ciekawsze od innych tego typu doświadczeń z książkami napisanymi przez polityków, lub wywiadami-rzekami, jakich wiele. Dużo tu osobistych wyznań, rzuconych niby na marginesie, wzmacniających kontakt z jedną z najważniejszych osobowości XX wieku. Dawne potyczki z Klausem Polaków nie zajmą, ale polskie postacie też się w tej książce pojawiają, z Janem Pawłem II na czele. Trudno zresztą mówić o byłym prezydencie Czech czy papieżu-Polaku w kategoriach etnicznych. Obaj pozostają symbolami bardziej uniwersalnych wartości. Havel, podobnie jak papież, nie daje się zamknąć w wieży i niniejszy wspominnik pełni dla autora także funkcję intymnego zwierzenia. Jako uznany pisarz, Havel wie, jak to się robi. Wystarczy akapit lub zdanie o wahaniach w sprawie sposobu pozbycia się nietoperza, wężu (do podlewania), czyszczeniu nieświeżych dywanów. I już można rozprawiać o polityce, królowej Zofii, królu Juanie Carlosie. Kobiety wzruszą się, śledząc telenowelowy wątek młodej żony Daszy, która przysporzyła (i przysparza) Havlovi u rodaków niemałego kłopotu, lecz, jak dowodzi zakochany małżonek, uratowała go w chwili najważniejszej. Do Daszy zwraca się Vaclav najczulej, podniośle dziękując jej za „dźwiganie ciężaru tych lat”, uciekając od razu w swój słynny zaułek uśmiechu, łącząc poważne z zabawnym.
Havel pisze, że w epoce totalitaryzmu koncert rockowy był manifestem politycznym. Dzisiaj mamy zupełnie nową rzeczywistość. To, co się nie zmieniło, to potrzeba istnienia w polityce takich ludzi jak on. „Zawsze więc starałem się ludzi ze sobą łączyć – obwieszcza autor „Prosím stručně”, – przyczyniać się do ich pojednania i szukać sposobu pozwalającego zmieniać wspólne stanowisko w widoczny efekt”. W tym kontekście lektura „Tylko krótko, proszę” jest lekturą obowiązkową zwłaszcza dla polityków. Niech zapamiętają choćby tę uwagę.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
……………………………………………………………………
Vaclav Havel TYLKO KRÓTKO, PROSZĘ, przeł. A. Jagodziński, Znak, 2007