Thursday, July 21, 2016

JULIETA i ZAGUBIONA AUTOSTRADA (16 NOWE HORYZONTY)


Dzięki Almodovarowi wielu polskich artystów (i widzów) nauczyło się kiedyś, jak niewiele czasem od kiczu do sztuki. Hiszpański reżyser używał emocji melodramatu obficie w swoich najlepszych filmach i zawsze trafiał w serce, potrafiąc zaintrygować również intelekt. Właściwie jedno i drugie stawało się jednym podczas doświadczania tych więcej niż kilku arcydzieł i dzieł, jakie się Almodovarowi (i widzom) zdarzyły.

Ale najnowsza 'Julieta' tego szlifu już nie ma. Próba zekranizowania kompletnie niepasujących do poetyki Almodovara opowiadań Alice Munro to chyba największa porażka w filmografii Hiszpana (OK - 'Skóra, w której żyję' to mocna konkurencja w tej kategorii). Emocji malutko, fabuła przewidywalna, makabrycznie tym razem dosłowna muzyka towarzysząca niby zwrotom akcji, takie sobie role (wyjątkiem Rossy de Palma i Inma Cuesta). I ta namolna sugestia płynąca z ekranu, żebyśmy może poszukali niuansów w błahej opowieści o matce i córce, winie i karze, losie powtórzonym. Niuanse u Almodovara to my znajdowaliśmy nieraz, ale w powodzi, sztormie, w ogniu nieoczekiwanych wydarzeń, w południowej temperaturze napięć. Tutaj się nudzimy. No dobrze, ja się nudzę. Koleżanka recenzentka stwierdziła, gdy użyłem przymiotnika 'słaby' w odniesieniu do 'Juliety': 'bo nie jesteś kobietą'. Czyżby to rzeczywiście było babskie kino? I czy to komplement?

Ciekawsze od głównego są wątki z tła. Postać rzeźbiarki Avy (co ma symbolizować falliczny bożek jej autorstwa?) znacznie wydaje się ciekawsza od bohaterki tytułowej, bardziej interesująca jest relacja między rodzicami Juliety, niż biografia dziewczyny, która się zakochała w pociągu w pewnym Xoanie, też kochającym, nie do końca wiernym rybaku. Oglądałem ten film, momentami zadając takie pytanie: po co pan, panie Pedro, chce być nasyconym kolorami Bergmanem? To nie pański świat, nie pańskie buty. Zagadnięty pomiędzy seansem a seansem znany polski reżyser, bywalec Nowych Horyzontów, nazwał 'Julietę' nieporozumieniem i szmirą. I coś w tym, niestety, jest. Czytajcie Munro zamiast oglądać Almodovara w tej wersji.

Tak mi się zaczął szesnasty festiwal T Mobile Nowe Horyzonty. Słabo, ale i tak uwielbiam klimat tej imprezy, bezpośredniość, uśmiechy i chęć rozmowy obcych sobie osób połączonych oglądaniem tych samych filmów. Nie ma tego żaden inny wrocławski festiwal.

Po 'Juliecie' pobiegłem na 'Zagubioną autostradę' do NFM-u. O operze na podstawie filmu Lyncha na razie (a może i na zawsze) mam do powiedzenia mało. Muzycznie brzmi intrygująco, co orkiestra pewnie cyzelowana przez Marzenę Diakun oddała idealnie w akustycznym ogrodzie rozkoszy przy Placu Wolności. No ale istnieje płyta i można sobie posłuchać bez wychodzenia z domu (na dobrym sprzęcie efekt podobny). Doskonała była - wokalnie, interpretacyjnie i aktorsko - Barbara Kinga Majewska. To sporo, bo prawdziwy diament, lecz nie przyszedłem na recital. Więcej mi po tym wieczorze nie zostanie w głowie. Przeszarżowane role (szczególnie nieudany Mr Eddie Davida Mossa), nijakie libretto, przeciętne rozwiązania sceniczne, zero niepokoju, jakim tchnął pierwowzór. Jeśli robić z filmu teatr, to sama nowa ścieżka dźwiękowa nie wystarczy. Trzeba dużo, dużo więcej.

Jutro kolejne filmy i - jak to na Horyzontach - ryzyko wyboru. To też uwielbiam.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
---------------------------------
JULIETA, reż. Pedro Almodovar (kino Nowe Horyzonty, sala 1, rząd V, miejsce 9; ZAGUBIONA AUTOSTRADA, reż. Natalia Korczakowska (Narodowe Forum Muzyki, sala główna, rząd VII, miejsce 7; 16 MIędzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty, 21 lipca 2016