Sunday, February 8, 2015

BURZA (Teatr Polski we Wrocławiu)


- Powiedz mi, dlaczego w Teatrze Polskim są tylko dwie sztuki, na które chciałbym pójść, już je zresztą parę razy widziałem? - zapytał mnie tydzień temu kolega.
- OKNO NA PARLAMENT i MAYDAY? - zgadywałem.
Potwierdził. Wysłałem go zatem na ZIEMIĘ OBIECANĄ (lubi film Wajdy) i SPRAWĘ DANTONA, dodając, że porozmawiamy, gdy je obejrzy. Jeszcze nie był. Czy poleciłbym mu BURZĘ?

Najnowsza premiera w Polskim to spektakl, który daje ogromnie dużo radości z oglądania. Garbaczewski i jego ekipa falują jak okręt na morzu między emocjami i estetykami. Jest obietnica albo groza głębi, jest powierzchniowe piękno i kolor. Prospera (stylowa Ewa Skibińska) w czarnej szacie umiera, a po przebraniu w białą zaprasza na wesele, pełna znów witalności. Mamy dwa sceniczne światy, ten z garderoby i ten spod świateł (tych zresztą prawie nie ma, w ciemnej tonacji zanurzamy się w burzę, niepokojeni wyładowaniami elektrycznymi - scenografia Aleksandry Wasilkowskiej). Z początku myślimy: ojej, znowu szukamy sposobu na Szekspira, znów się nam pokazuje szekspirowski tekst jako materiał, z którym nie wiadomo, co dziś zrobić. A jeśli nie wiadomo, to najoczywistrzym wyjściem: ośmieszyć pompę wielkich inscenizacji, podkpić z klasyków (Oliviera, Gielguda czy nawet Warlikowskiego). Lecz Garbaczewski prezentuje też swoje drugie oblicze, reżysera potrafiącego ułożyć ładną scenę, może i nią wzruszyć. Ma doskonałych aktorów, zaprasza romską kapelę, by przygrywała młodej parze - tak, to musi zadziałać. Chcecie takiego teatru? Pewnie, że wam go nie damy. Tu jest Teatr Polski we Wrocławiu, zupełnie inna bajka, MAYDAYA to my nie zrobimy pewnie już wcale (choć tego, co jest, pogramy jeszcze kilka ładnych sezonów).

Jednak jako manifest artystyczny BURZA spóźniła się o kilka lat co najmniej. W tym sensie - jako wyznanie wiary w teatr nowy, inny, instalacjoteatr - jest tyle uniwersalna, co archaiczna. Choć niestety, ciągle są urzędnicy i widzowie, których trzeba przekonywać, że świat - także teatralny - się zmienił. Ważniejsze od grepsów na temat sztuki jako zabawy kontra sztuki jako analizy-diagnozy-dialogu jest to, co pod podszewką kryje w ogóle cywilizacja i w ogóle człowiek. A to temat bardzo aktualny wszędzie i zawsze, bardzo też szekspirowski. W świecie ludzi nie sposób się ciągle uwolnić od zniewolenia, nie da się wymazać ze świadomości obawy o zdrowie i życie ani świadomości istnienia społecznych nierówności. Hymn UE trąci fałszem, Miranda (znów bardzo dobra Małgorzata Gorol) może nie pożyć szczęśliwie z Ferdynandem (Andrzejem Kłakiem), stary porządek koliście powraca po czasie nowego.

BURZA to kolejny fantastycznie przez wszystkich zagrany przeciekawy spektakl TP. Wizualnie i fonicznie wręcz rzucający urok, chwilami mocno dowcipny (w tych rejestrach bryluje zblazowany Stefano-Wojciech Ziemiański i pogubiony w relacjach Kaliban-Paweł Smagała). Brawa za muzykę dla Jana Duszyńskiego i realizację świateł dla Roberta Mleczki.

Na pytanie, czy jest to spektakl dla wszystkich, na razie nie mam odpowiedzi.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.................................................
BURZA wg Szekspira, reż. K. Garbaczewski, dramaturgia M. Cecko, Teatr Polski we Wrocławiu, Scena im. Grzegorzewskego, 7.02.2015