Tuesday, May 28, 2013

GANYMED GOES EUROPE (Muzeum Narodowe we Wrocławiu)


Minister kultury Bogdan Zdrojewski apelował na ubiegłotygodniowym spotkaniu z miejskimi radnymi, prezydentem i kierownictwem tzw. Biura Festiwalowego Impart 2016 o to, by wrocławska Europejska Stolica Kultury była feerią oryginalnych pomysłów, żeby nikt nikogo nie kopiował, lecz zdobył się na coś nowego. Będzie trudno, ale, jak pokazują Austriacy z grupy Wenn Es Soweit Ist w Muzeum Narodowym, da się to zrobić. I to tak, że kapelusz z głowy!

 Trafiliśmy na książkę Marka Stranda o obrazach Edwarda Hoppera - mówili mi Jacqeline Kornmueller i Peter Wolf, reżyserka i producent.  Ta książka podpowiedziała nam, że trzeba inaczej mówić o malarstwie. Dlatego poprosiliśmy różnych autorów o stworzenie ich własnych skojarzeń do obrazów. Miały powstać teksty do krótkich monodramów, wystawianych w muzeum obok dzieł malarzy. Pierwszą sztukę napisał Paulus Hochgatterer, poeta i psychiatra dziecięcy w jednym. Wybrał obraz Coreggia PORWANIE GANIMEDESA, przedstawiający mitologiczną scenę: pod postacią orła zakochany w chłopcu Jowisz unosi go w powietrze. Tekst, zatytułowany GANYMED BOARDING, tak się Austriakom spodobał, że nadali właśnie ten tytuł całemu projektowi. U Hochgaterrera bóg uprowadzał Ganimedesa, pomagając mu przenieść się z Afganistanu do Wiednia, jednocześnie porywał i ratował. Aktor odgrywał tę scenę z lalką, która udawała dziecko.  Właśnie o to nam chodz dodają Kormueller i Wolf,  żeby ludzie literatury swoją wyobraźnią ożywili stare obrazy, dokładając od siebie nową treść, związaną ze współczesnym światem, tematami aktualnymi. W sumie powstało 12 tekstów i mini-spektakli, zaprezentowanych w Wiedniu w 2010 roku. Kontynuacją było wciągnięcie uczniów szkolnych klas do gry edukacyjnej. W tej wersji GANIMEDESA to młodzież pisała teksty i, z pomocą reżyserki, je inscenizowała.

Po trzech latach Ganimedes rusza w Europę (GANYMED GOES EUROPE), na początek do Wrocławia, potem Budapesztu. Za rok znów wyląduje w stolicy Austrii. Za każdym razem publiczność zobaczy innych aktorów, a program będzie się zmieniał zależnie od kraju. Wrocławianie mogą oglądać siedem monodramów, Węgrzy ujrzą dwanaście, wiedeńczycy szesnaście. Najlepsze teksty z Polski mogą zaistnieć w przekładzie na węgierski czy niemiecki, co może, ale nie musi oznaczać wędrówkę obrazów. We Wrocławiu dzięki GANIMEDESOWI na własne oczy oglądamy przywiezioną z Kunsthistorisches Museum przepiękną INFANTKĘ Velazqueza, słuchając spolszczonego tekstu noblistki Elfriede Jelinek (w wykonaniu Hanny Konarowskiej), lecz uniwersalny monodram autorstwa Thomasa Glavinicia pt. NAGO, pierwotnie inspirowany obrazem Rubensa, Marta Malikowska mówi obok EWY Lucasa Cranacha. Pozostałe teksty powstały specjalnie na potrzeby wrocławskiej części projektu.

Martin Pollack swój MARSZ POD CHMURAMI wymyślił wychodząc od niewielkiego rozmiarami STUDIUM CHMUR Friedricha Philippa Reinholda. W efekcie otrzymaliśmy charakterystyczną dla nagrodzonego Angelusem autora etiudę o (po)wojennych wypędzeniach (wykonaną przez Jerzego Senatora). Marek Bieńczyk wybrał ŚPIĄCĄ RODZINĘ Rajmunda Kanelby i opowiedział historię z perspektywy córki, której na obrazie nie ma (aktorką jest Anka Graczyk). Mariusz Wilk wykorzystał TRON ŁASKI z Pracowni Mistrza Zaśnięcia Marii z Kosatek (bóg-ojciec ponad Chrystusem na krzyżu), by w liście do własnej córki zachować początek jej biografii, wyrazić ojcowską miłość, przy okazji mówiąc: ta dramatyczna relacja między ojcem i synem, oparta na władzy i cierpieniu, to "nie nasza baja". Tekst Wilka interpretuje Adam Graczyk. Błyskotliwa sztuka Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk to z kolei baśń inicjacyjna, znacząco odegrana (przez Sophie Prusa) przy TRYPTYKU ŚWIĘTYCH DZIEWIC z Pracowni Wrocławskiej. Pojawia się tutaj postać dziewczyny na progu dorosłego życia i dorosłej miłości, próbująca radzić sobie z przejściem od wyobraźni do rzeczywistości. Za kanwę PODWIECZORKU Agnieszki Drotkiewicz posłużyły dwie alegorie Johanna Glegglera. Aktorka Paulina Skłodowska kreśli portret mężatki uwikłanej w codzienne gesty i czynności, niby-konieczne, by być kobietą, zawsze przy mężczyźnie. Inny, bo dosłowny, rodzaj literackiego feminizmu brzmi u Jelinek. Austriaczka oskarża historię o uwięzienie kobiecości, co symbolizuje wtłoczona w monstrualną suknię drobna Velazquezowa infantka. Przewrotny tekst Glavinicia natomiast to wejście w psychikę modelki, w którą wpatruje się i malarz, i widz. Modelka mówi: patrzcie, uwielbiam spojrzenia, aby po chwili odwrócić sytuację, pogłębić znaczenia.

Minimalistyczna forma siedmiu spektakli, bliskość publiczności, niełatwa, bo mocna scenografia obrazu trzymają aktorki i aktorów w ryzach. W żadnym z monodramów nawet na moment nie wychyla się nadekspresja, dzięki oszczędności środków artyści skupiają się na sensach tekstów, widzowie skupiają się na artystach. Oczywiście, jedne opowieści spodobają się komuś bardziej, inne mniej, wciągną na dłużej lub krócej. Tę nadzwyczajną, dwugodzinną, wędrówkę po muzeum zaczynamy od wskazanego na bilecie spektaklu, potem sami wybieramy kolejność. Wszystkie sceny odgrywane są wielokrotnie, by każdy mógł obejrzeć siedem, a nawet wrócić na koniec do ulubionej. Mnie szczególnie urzekły: Sophie Prusa w roli nieco szalonej dziewicy podążającej śladami Beara Gryllsa, Anka Graczyk jako dziewczyna-staruszka podsumowująca rodzinne życie oraz Marta Malikowska w kreacji niepodzielnie rządzącej terytorium sztuki modelki-podmiotu. A gwiazdą była infantka Małgorzata z oprawionego w niesamowite ramy cuda Velazqueza. Ten teatr w muzeum trzeba zobaczyć (w każdy piątek, do 5 lipca)!
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
............................................
GANYMED GOES EUROPE, reż. J. Kornmueller, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, 24.05.2013