Tuesday, September 22, 2009

J.M.G. Le Clézio MUZYKA GŁODU

I znowu bardziej podoba mi się tytuł oryginalny, a także sposób, w jaki z przekładu tytułu tej książki wybrnął choćby tłumacz na język hiszpański. Tam jest „Muzyka głodu”, co zdecydowanie lepiej współgra z francuskim „Ritournelle de la Faim” niż polski „Powracający głód”. Ritournelle albo ritornello to przecież wynalazek muzycznego baroku oznaczający motyw, który w utworze powraca. Jest wcale nie taka subtelna różnica między frazami, co również ma znaczenie dla odbioru powieści. Poza tym polski przekład czyta się nieźle, choć trudno wybaczyć zaniedbanie tytułu (i niezauważone w redakcji „cofnie się daleko wstecz” ze strony 125).

Francuski noblista opowiada tu historię Ethel Brun, którą poznajemy, gdy jako dziesięcioletnia dziewczynka spaceruje w paryskim parku ze stryjecznym bratem swojego dziadka. Pan Soliman wspomina afrykańskie czasy pobytu w Kongo, gdzie pracował jako lekarz wojskowy. Tożsamości bohaterów „Muzyki głodu” (takiej wersji tytułu będę używał) mają istotne znaczenie dla czasu opowieści. Są lata 30., więc epoka pomiędzy wojnami, pomiędzy głodami. Do Paryża przyjeżdżają na przykład wdowy po dostojnikach carskiej Rosji, córka jednej z nich, Ksenia Antonina, to pierwsza przyjaciółka Ethel. W niedzielnym salonie państwa Brun sentymenty pobrzmiewają refrenem młodości spędzonej przez ojca na Mauritiusie, gdzie „wszystko jeszcze istniało, wielki dom, ogrody, wieczory na werandzie”. Stopniowo i tutaj wkracza nastrój przyszłości, w rozmowach o rewolucji, anarchii, kryzysie, o Hitlerze, pomieszany z klimatem muzycznych przerywników, podczas których córka akompaniuje ojcu, amatorskiemu, lecz znakomitemu fleciście i śpiewakowi.

Dorastająca Ethel zacznie zauważać jałowość świata zatrzymanego w salonowej sonacie: „Cała ta paplanina, te wszystkie ploty! – rzuci pewnego dnia. – Pewnie tak samo ględzono w salonie Titanica, kiedy szedł na dno!”. Będzie notować obrazoburcze frazy, od nadmiaru zakręci się w jej nastoletniej głowie. Powoli też wejdzie w dorosłe życie, wykłócając się z architektem i firmami budowlanymi o obniżenie kosztów powstawania inwestycji, możliwej dzięki spadkowi po zmarłym już panu Solimanie. Chłopak w mundurze brytyjskiej armii wyjedzie z Dworca Północnego, ojciec sprzeda kolejne przedmioty, ku przerażeniu żony i córki. Po „bieganinie, zgiełku, a potem kilku bombach” zdarzy się „cisza nad Paryżem i łagodny deszcz spadający na opuszczony ogród”, no i dekrety antyżydowskie. Przyjdzie rok 1942, w którym Alexandre (ojciec) osunie się zgnębiony na fotel, a władzę przejmie zaaferowana Justine (matka). Zjawi się też głód.

A po latach nie bardzo jeszcze w Polsce znany autor, mimo że noblista, opisze „tę historię, żeby uczcić pamięć młodej dziewczyny, która wbrew sobie została bohaterką w wieku dwudziestu lat”. Jak wiele jej rówieśniczek, w różnych kątach Europy. Koncert, nie książka.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................................
J.M.G. Le Clézio MUZYKA GŁODU, przeł. H. Igalson-Tygielska, WAB, 2009