To, że Witkowski otrzymuje kolejne nagrody i nominacje literackie (ostatnio po raz drugi do Paszportu Polityki), to zasługa sukcesu i szumu wokół „Lubiewa”. A sława tej epizodycznej opowieści o polskich gejach ma charakter okołoliteracki. Tymczasem z książki na książkę pisarz się rozwija. Tegoroczna „Fototapeta”, w której autor umieścił przelubiewowe opowiadania, prowadzi do innego Witkowskiego. Witkowskiego po prostu, bez etykiety obyczajowej. Nie wiem tylko, czy nieobecność wątków gejowskich jest wynikiem poszukiwań, twórczego stłumienia, czy świadomości.
Są tacy, którzy wiążą twórczość byłego już Wrocławianina z Gombrowiczowskim spojrzeniem na świat, lecz Gombrowicz ledwo się w prozie Witkowskiego pojawia. Przez przestrzeń jednego zdania brzmi ta słynna fraza, gdy bohater jedzie pociągiem do Związku Radzieckiego. I „byle kran z tabliczką „woda niezdatna do picia” oznaczony jest zakazem fotografowania. Skąd oni wiedzą, że ja właśnie tylko takie krany z zardzewiałą wodą ulubiłem sobie opisywać?”. Częściej pobrzmiewa u Witkowskiego Stasiuk, nasycony, gęsty od prześwietlających zjawiska komentarzy. Lecz Witkowski idzie odmienną drogą. Robi swoje rentgenoliterackie zdjęcie tak, że na kliszy widać i kości, i kostium obiektu. Wielka umiejętność! Styl opowiadań z „Fototapety” eksploduje często satyrą i ekspresją, jak rzadkie włosy starszej pani pod dłońmi fryzjerki z petem w ustach.
Witkowski jest pisarzem umiarkowanie antymieszczańskim, zdecydowanie miejskim, dzielnicowym. Psiemu Polu poświęcił ostatnią część książki. Najważniejsi są jednak ludzie i ich stracone kariery, zasłużone zdrobniałe losy. Autor je widzi i opisuje (współczucie obecne), ale do tęsknoty za minioną świetnością (także własną) mu daleko. Może dlatego, że wcale nie była sielanką, podobnie jak nie jest nią współczesność. Ta nuta nostalgii bez łezki w kącie pamięci to dziś wyraźny rys prozy Michała Witkowskiego, trzydziestolatka, który wspomina. Jak odnosił sukcesy w szkolnym teatrze (ku zawiści koleżanek), jak zwyciężał w konkursie literackim (ku kłopotom polskiej telewizji), jak jeździł na sąsiedni wschód, przylegający zachód. Jakie znajomości zawierał.
Kawałki opowiadane przez Witkowskiego wzięte są ze zjazdu absolwentów po 10 latach od matury, kiedy pamięta się podziw i upokorzenie, kiedy to, co za nami, nie zdążyło jeszcze pokonać tego, co czeka pojutrze. „Fototapeta” zdejmuje z Witkowskiego piętno pisarza gejowskiego, nowej nie przykleja. Hałasu w mediach jest mniej, chyba że z powodu nagrody, przyznanej za coś innego. Albo autor „Lubiewa” przechodzi metamorfozę, która wyciąga z egzotyki, albo „Fototapeta” to tylko skok w bok. Gejowska specjalizacja literacka może być kusząca, może się także okazać ślepą ulicą. Nową książkę Michała Witkowskiego zapowiedziano na 2007 rok.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
............................................................................................
Michał Witkowski FOTOTAPETA, W.A.B., 2006