Cieszył się sławą, rzadkim talentem, kochał i był kochany. Szczęśliwy
nie był. Nie miał też szczęścia do życia po śmierci, bo najpierw zrobiono z
niego sztandar realnego socjalizmu (a on utożsamiał się z idealnym), potem
przyszły wątpliwości ludzi małych, czy aby Broniewskiemu należy się tu i tam
ulica, plac albo skwer. Przetrwał tamten cokolwiek dziki okres lat
dziewięćdziesiątych i dziś nie tylko możemy iść do sklepu spożywczego Merkury w
Rzeszowie przy ulicy imienia poety, ale i czytać biografię oddającą autorowi „Bagnetu
na broń” wszystkie stany emocji i umysłu.
Książkę „Miłość, wódka, polityka” Mariusz Urbanek chciał
pierwotnie nazwać inaczej, „Polak, katolik, alkoholik”, bo taką ironiczną frazą
Broniewski się niekiedy przedstawiał. Wraz z wydawcą zdecydował się autor na
łagodniejszy i bardziej romansowy tytuł, w takim również kierunku prowadząc
narrację. Gdyby nie poetyckie cytaty z bohatera, byłaby to wręcz powieść, odmalowana
co najmniej kilkoma podgatunkowymi kolorami. Mamy tu bowiem i element
łotrzykowski, sporo przygód, jest bildungsroman, wymieniony już romans (a
raczej romanse), nie brakuje psychologii (psychiatrii), historii czy cech
powieści drogi. Urbanek postanowił przedstawić Broniewskiego z innych niż do
tej pory stron, dlatego wiele tutaj smacznych drobiazgów i plotek. Jak choćby
ta o roku 1917, gdy jedną z nocy spędza Władysław w Warszawie z prostytutką
Staśką, a za zapłatę wystarcza dziewczynie legionowy sztylet. Albo ta o maturalnym
stopniu celującym z... religii (reszta przedmiotów zdana na 3). Przewodnikiem
po Broniewskim jest dla autora przede wszystkim sam poeta poprzez własne
zapiski i twórczość w ogromnej mierze odzwierciedlającą wewnętrzny świat człowieka
pragnącego od życia dwustu procent doświadczeń, stuprocentowego zanurzenia w idei,
no i tych we krwi promil kilku, które go w końcu wycieńczyły, do końca jednak
pozwalając pisać.
„Obrócę się twarzą do ściany, / moje miłe malarskie donny, /
bo jestem z lekka zawiany / i zasnąć skłonny. / Jeśli zdążę, to wiersz napiszę,
/ choćby niewielki: / widzę stłuczony kieliszek / obok zielonej butelki...” –
wyznaje Broniewski w „Martwej naturze”, jednym z wierszy zamieszczonych w
równolegle do biografii wydanym przez Iskry wyborze poezji (dokonanym przez Mariusza
Urbanka). Spogląda tu na nas z czerwonosepiowej okładki dobrze kiedyś znana
twarz żołnierza i artysty, uwikłanego w meandry polskiego i ludzkiego po prostu
losu. Piłsudczyk i komunista, kochający mąż i korzystający z uciech mężczyzna,
troskliwy ojciec i alkoholik. Nie był niezłomny, jak usiłowała przekonywać
zakłamana legenda bojownika o ojczyznę ludową, nie palił się do wojny zawsze i
wszędzie. Odmówił Bierutowi nowego tekstu do państwowego hymnu (nie odmawiając słowa
Stalinowi), a przed ponownym zaciągiem do armii żalił się: „Idę do wojska
(niech szlag trafi) pełen rezygnacji względem moich tak ślicznie
zapowiadających się studiów”. Stawał przy Piłsudskim, lecz kilka lat później apelował: „sześć tysięcy zamkniętych w więzieniach / woła dziś do was:
Otwórzcie!”. Miał tego paradoksu dziejów świadomość: „Moje życie podobne
lustru, / w którym zły przegląda się los; każde prawo i każdy ustrój / w
całopalny mnie rzuca stos” („Do poezji”).
Kto wie, czy nie najbardziej dramatycznym wątkiem w tym
gotowym na film niesfilmowanym żywocie (główną rolę zagrałby oczywiście Robert
Więckiewicz) jest jednak sprawa ukochanej żony Marii, o której słyszał, że
zginęła w obozie („puszczona z dymem po wietrze”, „powietrze – to ona” – pisze
w pierwszej strofie wiersza „Oświęcim”). Maria Oświęcim przetrwała, Władysław
wybrał więc powrót i Polskę (zamiast emigracji) po to, by radować się rodzinnym
bytem przez chwilę, bo żona umiera w lipcu 1947. Książkę Urbanka wieńczy obszerny
wywiad z jej córką z wcześniejszego związku, też Marią (Broniewską-Pijanowską).
A ostatni wiersz w wyborze poezji to „Niedoczekanie wasze”
ze zwrotką (jak często u Broniewskiego rytmicznie balladową):
„Puls jest normalny, nastrój fatalny,
długo pan tak nie pożyje”.
„Panie doktorze, cóż pan pomoże,
jestem w poezji po szyję”.
długo pan tak nie pożyje”.
„Panie doktorze, cóż pan pomoże,
jestem w poezji po szyję”.
Finałowe słowo tego tekstu brzmi „Do widzenia”, co
szczęśliwie wziął sobie do autorskiego serca Mariusz Urbanek, przypominając o
poecie, który wprawdzie obronił się przed zamachami na pamięć o nim na ulicznych
szyldach naszych miast, lecz w kulturze ciągle szuka zrozumienia. Ta książka
pokazuje go takim, jakim pewnie był, w owej legendarnej prostocie niepospolicie
zwielokrotnionym, skoro „w jednej piersi mieści się świat najszerszy”, jak
wołał w wierszu „Poeta i trzeźwi”.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Mariusz Urbanek BRONIEWSKI. MIŁOŚĆ, WÓDKA, POLITYKA, Iskry, 2011
Władysław Broniewski WIERSZEM PRZEZ ŻYCIE. POEZJE, wybór M. Urbanka, Iskry, 2011
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Mariusz Urbanek BRONIEWSKI. MIŁOŚĆ, WÓDKA, POLITYKA, Iskry, 2011
Władysław Broniewski WIERSZEM PRZEZ ŻYCIE. POEZJE, wybór M. Urbanka, Iskry, 2011