Sunday, August 29, 2021

TOSCA (Opera Wrocławska)


Bardzo udanym spektaklem rozpoczęła sezon Opera Wrocławska. W 'Tosce' Michaela Gielety, Bassema Akikiego i Gary'ego McCanna jest wyrazisty przekaz, mnóstwo emocji, akcja, która pędzi z filmową prędkością, imponująca scenografia, no i 
bogactwo świetnego śpiewania połączonego z dobrym aktorstwem. Gieleta okazał się reżyserem stworzonym do opery, chciałbym zobaczyć więcej inscenizacji jego autorstwa we Wrocławiu. Zwłaszcza że umiejętnie - i z sensem - wykorzystuje maszynerię naszej sceny, z obrotówką na czele. Dzięki temu 'Tosca' staje się opowieścią polifoniczną, prezentując obraz miasta i jego mieszkańców pod bezduszną władzą państwa z religią na sztandarze i okrucieństwem wobec człowieka w realu. Człowieka niezgadzającego się z dyktatem, ateisty-artysty czy opozycjonisty-wolnościowca.

W takiej rzeczywistości tytułowa bohaterka jest pomiędzy. Żarliwa w wierze, nie ma nic przeciwko pomocy zbiegowi z politycznego więzienia. Śpiewa dla królowej, ale swoje wie, to osobowość, nie naiwność. W popisowej arii wzruszająco wadzi się z Bogiem. Ewidentnie reżysera wrocławskiej 'Toski' los jednostki wobec władzy interesuje najbardziej (także kobiety wobec władzy wpływowego mężczyzny). Słuszny to wybór, bo melodramat zazdrości jest u Pucciniego skrajnie prosty. Ona podejrzewa zdradę, z 'qui pro quo' wykluwa się intryga. To najsłabszy element fabuły, nieprzystający do muzyki i ambicji pozamuzycznych. Trzeba się gimnastykować, by w XXI wieku 'Tosca' wybrzmiała prawdziwie. Tutaj się to udaje, właśnie dzięki wizualnie poszerzonej narracji.

Działa też ten spektakl na poziomie współodczuwania, parze kochanków kibicujemy (znając tę historię), starają się o to aktorzy-śpiewacy. Choć gdyby w pierwszym akcie było między nimi więcej, hm, czułości, zaangażowani bylibyśmy jeszcze mocniej. Doskonaląc inscenizację na kolejne lata warto zadbać o detale. Niech np. Floria nie ściska w dłoniach kartki z portretem malowanym przez Maria na sztalugach. Jeśli już musi sięgnąć po rekwizyt, niech weźmie do ręki coś solidniejszego niż zwykła kartka z bloku. I niech ci żołnierze z plutonu egzekucyjnego nie spacerują jak na deptaku w Kudowie. Może trzeba już w polskiej operze pomyśleć o zatrudnieniu specjalistów od ruchu scenicznego (ale nie baletowych choreografów), albo po prostu nie puszczać takich scen reżysersko.

O śpiewaniu nie da się napisać więcej: absolutnie znakomite. Słychać, że główne supertrio ma swoje partie dojrzale ułożone, ukształtowane w scenicznej praktyce, a ciągle na wysokim poziomie artystycznym, nie tylko wykonawczym. Owacje dla Ewy Vesin (cudownie, że wraca na swą rodzimą scenę), Tadeusza Szlenkiera (Cavaradossi), Mikołaja Zalasińskiego (Scarpia) są ultrazasłużone, żadna z przebojowych arii nie rozczarowuje. Słusznie też muzycy orkiestry gratulowali sobie koncertowego wręcz występu. Prowadzeni przez przenikliwego Akikiego z pietyzmem, ale i ekspresją (no i tempem) wykreowali aurę idealnie dopasowaną do koncepcji inscenizacji - gęstej, emocjonującej, wytchnienie liryczne też dającej w trzecim akcie. Akcie, gdzie znalazło się miejsce dla smutnej refleksji na temat codziennego życia w państwie niedemokratycznym, ideologicznym, ale i akcie wolnościowej nadziei. Nike ma skrzydła. Ma je wrocławska 'Tosca'.

I tylko jedna, jedyna rzecz może być dla widza problemem po przekroczeniu progów opery przy Świdnickiej. Ja z tym problem mam. Co najmniej 1/3 widowni za nic miała 28 sierpnia komunikat przypominający o noszeniu masek podczas przebywania na widowni czy we foyer. Bezpieczni jesteśmy w teatrze o ile wszyscy dbamy o siebie nawzajem. Bardzo mnie dziwi, że operowa publiczność jest w takiej liczbie nieodpowiedzialna, może to do pójścia do teatru naprawdę zniechęcić. Zatem polecam tę 'Toskę' bardzo, lecz czy teraz, gdy liczba zakażeń rośnie, za chwilę przyjdzie czwarta fala, a maski na twarzach widzów będą niedotrzymywaną umową między uczestnikami kulturalnych wydarzeń? Sami zdecydujcie.
GCH

[0-6] > 5
---
28.08.2021, balkon I, rząd II, miejsce 15