Eve Ensler to bojowniczka o uwolnioną kobiecość. Działa z ramienia ruchu feministycznego, stworzyła organizację V-Day, prowadzącą akcje przeciw przemocy wobec kobiet. Swoją najsłynniejszą sztuką, „Monologami waginy”, Ensler osiągnęła światowy rozgłos, zarobiła pieniądze dla siebie i na rzecz innych. Od lat poszerza świadomość kobiet i mężczyzn
o feministyczne oczywistości, ciągle nieoczywiste w umysłach ukształtowanych przez wiktoriańską wersję dziejów płci.
W książce „Dobre ciało” autorka odterroryzowuje kobiety naszych czasów zagubione w walce o płaski brzuch, idealne ciało. Mówi im: kochajcie siebie takimi, jakie jesteście. Zamiast sprzeciwiać się własnej biologii, tłumić pragnienia, zjedzcie tego loda, którego pożeracie wzrokiem, liżcie zakazany produkt kalorycznej cywilizacji, bądźcie dziećmi, wam też wolno mieć ochotę na to, na co macie ochotę.
Ensler objechała świat w poszukiwaniu kobiecej wspólnoty. Przeprowadziła rozmowy z bywalczyniami brazylijskich plaż, klinik plastycznych w Beverly Hills, z niewolnicami sal gimnastycznych Moskwy, zatłoczonych salonów piękności w Europie i Afryce. Z wyjątkiem kilku rzadkich okazów, kobiety całego globu nienawidzą przynajmniej jednej części swojego ciała. Wszystkie są przekonane, że jeśli udoskonalą ten odcinek siebie, ich życie zacznie się układać. Cielesna obsesja nie omija żadnego miejsca na mapie, nie oszczędza kobiet wykształconych, bogatych, biednych, uznanych za nieładne, podziwianych za urodę, młodych i dojrzałych, nieznanych, sławnych. W świecie mody panuje toksyczny seksizm, strach przed starzeniem, opowiada Isabella Rosellini. Z moją figurą zmagam się od lat, wyznaje założycielka magazynu „Cosmopolitan” Helen Gurley Brown. „Może kochaliby mnie bardziej, gdyby mieli mnie mniej”, myślą córki o rodzicach. Ensler stara się przekonać czytelniczki, że estetyczniejsze odbicie w lustrze nie zmienia świata. Na początku książki zadaje proste pytanie, udziela jasnej odpowiedzi: „Dlaczego, gdy trwa wojna w Iraku, szaleje terroryzm, prawa człowieka znikają szybciej niż ozon, jedna trzecia kobiet doświadcza gwałtu lub innej przemocy, dlaczego ja piszę o swoim brzuchu?”. „Może dlatego, że mogę nad nim zapanować?”. Tak jak nad skórą, włosami, udami, pośladkami.
Autorka „Dobrego ciała” wyważa otwarte drzwi diagnozy postawionej już dawno. Na temat nerwicy, na którą cierpi człowiek naszych czasów. Ensler uważa swą książkę za modlitwę i równocześnie próbę analizy mechanizmów kobiecego uwięzienia, po to, by odzyskać, a raczej zdobyć wolność, powiedzieć „nie” roli Barbie, systemowi estetycznego kapitalizmu, powiedzieć „tak” – poszczególności, byciu sobą. W haśle „Kochaj swoje ciało, przestań je naprawiać. Nigdy się nie popsuło” jest polityczna siła, jest i polityczna naiwność. Że adresatki „Dobrego ciała” uwierzą, że nie chcą mieć większych piersi, szczuplejszych ramion. Eve Ensler wybrała się na kolejną krucjatę, by urealnić model ideału.
Ideałem powinna być kobieta niezmyślona, stworzona, a nie ukształtowana przez pokoleniowy harmider wzorów. Oryginalność, wyobraźnia, metafora - oto wartości warte życia. Trzeba porzucić konformizm, naśladowanie, porównania. I pewnie trzeba się pod tym literackim apelem podpisać po raz kolejny, skoro nie dotarł jeszcze na salony cywilizacji. Byle tylko nie przesadzić z tą wyobraźnią, nie pomylić rozsądku z religią, ambicji z szaleństwem, zdrowia z chorobą.
W dążeniu do ideału można się zatracić, zdarza się też odnaleźć.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
................................................................................................
Eve Ensler DOBRE CIAŁO, przeł. M. Walendowska, Albatros, 2007