Twórczość zmarłego właśnie Johna Updike’a to dorobek ważniejszy dla amerykańskiej literatury niż literatury światowej. Wprawdzie cykl powieści o Rabbicie Angstromie, czyli legendarnym już dziś Króliku, czyta się doskonale zawsze i wszędzie, tylko dla Amerykanów znaczą te książki więcej niż najwyższej klasy lektura. Rabbit jest jednym z najwyrazistszych amerykańskim bohaterów, byłym uczelnianym koszykarzem, który poślubił szkolną miłość i wiedzie średnioklasowe życie bez przekonania, z narastającym poczuciem przegranej. Dlatego też podejmuje próbę ucieczki, a raczej ucieczek. Updike mówił, iż napisał pierwszą z powieści o Rabbicie jako odpowiedź na słynne „W drodze” Jacka Kerouaca. Wieczny chłopiec lub upadły mężczyzna, nieradzący sobie z wyzwaniami dorosłości i odpowiedzialności był pod piórem Updike’a kimś tak dziecięco bezradnym wobec wyzwań tzw. prawdziwego życia, że stał się idealnym symbolem kulturowej niestabilności. Za chwilę o swoje upomniały się feministki, w siłę urosły ruchy afroamerykańskie. Middle class w starym republikańskim stylu znalazła się pod stałym atakiem artystów.
Autor „Rabbit, Run” miał wtedy 28 lat, więc jego główna postać musiała otrzymać wiele z niego samego, żonatego absolwenta Harvardu, zaczynającego karierę w nowojorskiej gazecie i porzucającego etat dla bytu wolnego strzelca w prowincjonalnym Massachusetts. Udało się. Zdobył dwa razy Pulitzera, spłodził kilkadziesiąt powieści, liczne opowiadania, wiersze, eseje, a pierwsza z części cyklu o Rabbicie znalazła się na liście 100 najważniejszych książek wszech czasów w rankingu tygodnika „Time”. Updike trzymał się pewnej zasady. Uznając seks, sztukę i religię za największe sekrety ludzkiego doświadczenia, nimi napędzał osobowości swych bohaterów.
„Kim jest on sam? – zastanawia się narrator w imieniu bohatera. – Żydem, człowiekiem nowoczesnym, pisarzem, starym kawalerem, samotnikiem, przegranym facetem. Artystycznym szwindlem w czasach, kiedy akademicki modernizm ustępuje przed wiktoriańskim dreszczem zgrozy. Białą małpą, zawieszoną w oddali na wrzecionowatym niebiańskim drzewie gwiazd. Drobiną pyłu skazaną na wiedzę, że jest drobiną pyłu. Myszą w palenisku. Zduszonym krzykiem”.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
…………………………………………………………………
John Updike RZECZ O BECHU (na przykład), Prószyński i s-ka, 2000