Na okładce amerykańskiego wydania tej książki mamy zdjęcie małego Grogana, który siedzi na podłodze domowego salonu. Polski wydawca zdecydował się na inną fotografię. Tutaj mały John jedzie dziecięcym samochodem, trzymając na kolanach psa. Co mogłoby sugerować, że najnowsza powieść autora bestsellerowego „Marleya i mnie” też będzie o przyjaźni zwierzęco-ludzkiej. Ale nie. Tym razem chodzi o autobiograficzną, rodzinno-obyczajową, sentymentalną historię, jaką opowiada mąż, ojciec, a przede wszystkim syn.
I nie jest to tak zajmująca rzecz, jak „Marley i ja”. W pierwszej części bardzo konwencjonalnie, choć zgrabnie, Grogan opisuje swoje dzieciństwo i lata nastoletnie, gdy bawił się z dziećmi z sąsiedztwa, całował dziewczynę po raz pierwszy, a w szkole parafialnej miał kłopoty z powodu piosenki „Supergirl” zespołu The Fugs (mimo odważnie postępowych metod wychowawczych siostry Nancy). Jedno ze wstydliwych wspomnień dotyczy wycieczki do kręgielni Sylvan Lanes, gdzie stał automat z papierosami, a Johnowi zamiast męskich mocnych wyskoczyło pudełko babskich niskonikotynowych. Okazuje się też, że już jako nastolatek John Grogan znalazł się na pierwszej stronie lokalnej gazety „Oakland Press”. Jego wizerunek ilustrował artykuł na temat policyjnej obławy antynarkotykowej.
Burzliwe więc to dzieciństwo autora było nie było, lecz, opowiedziane z wdziękiem, przypomina nam o własnych chwilach takiego szczęścia i takiego wstydu, jakie potem będą nam się zdarzać nadzwyczaj rzadko. Druga część książki to czasy znane już z powieści o szalonym labradorze (o psie są tylko wzmianki), początek reporterskiej pracy Grogana, moment poznania Jenny, urodziny dzieci. Pierwszoplanowym wątkiem jest relacja Johna z rodzicami. On stopniowo odchodzi od modelu praktykującego katolika, oni próbują walczyć o religijność syna, który żeni się z prezbiterianką. Dylematy Johna są życiowe, ale nie mogą zaciekawić choćby w połowie tak jak przygody z Marleyem w roli głównej.
Książkę „Najdłuższa podróż do domu” oceniano na Zachodzie jako przeciętną, wydaną po to, by po światowym bestsellerze ciągle istnieć na rynku, no i wykorzystać rynek do zarobienia kolejnej fury pieniędzy. Nawet jeśli taki był cel, Grogan włożył w pisanie swej drugiej powieści sporo serca i szczerością wyznania w końcu się obronił. Nie ma jednak co ukrywać, że to, co było siłą debiutu, czyli felietonowa werwa, nie działa w książce w całości stworzonej jako książka. Autor stara się trzymać w ramach, jakie zapewniły mu wcześniej sukces, lecz w tym przypadku zbyt często brakuje i tematów, i weny.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.....................................................
John Grogan NAJDŁUŻSZA PODRÓŻ DO DOMU, przeł. R. Śmietana, Znak, 2009