Teatr Telewizji kiedyś był rzeczywistą marką, która miała swój prestiż i swoją cenę. Tyle że wtedy nikt nie myślał o tzw. rynku i może dlatego powstawały wybitne premiery. Milionowa widownia mogła wybierać do obejrzenia programy z oferty zaledwie dwóch komplementarnie planowanych anten telewizyjnych, więc często wybierała Jedynkowy teatr. Poniedziałek kojarzył się z wielkimi tytułami, z aktorskimi gwiazdami i inscenizatorami z najwyższej ligi. A potem, pod koniec lat 1990., w okresie bardzo już konkurencyjnym i wolnorynkowym, pewien pan zarządca wymyślił slogan "tyle misji, ile abonamentu", zaczynając stopniową agonię jednego z najlepszych pomysłów telewizji wszech czasów i krajów. Kolejni panowie zarządcy, mimo pusto brzmiących deklaracji o wadze i niezatapialności formatu pt. "teatr TV", szli tą samą drogą. Aż w roku 2010 widzowie, którzy dawniej co poniedziałek rezerwowali czas na spektakl, zapomnieli, że to możliwe. Hasło "tyle misji, ile abonamentu" stało się abonamentem dziwnie gorliwie dziedziczonym przez każdy zarząd TVP i płaconym właśnie kosztem teatru TV, na który przecież pieniędzy publicznych akurat by wystarczyło. Wystarczyłoby tylko do tej pozycji programu podejść nowocześnie, traktując ją jako produkt godny sprzedaży i reklamy. Według ostatnich statystyk, Polacy coraz liczniej w teatralnym życiu uczestniczą.
Henryk Bieniewski, autor tej książki, przez siedem lat pełnił funkcję szefa telewizyjnej sceny i właśnie, pewnie nie bez powodu teraz, zdecydował się opisać i opublikować własne wspomnienia mistrzowskich przedstawień z historii TV. Od "Apolla z Bellac" do "Pana Dwadrzewki" biegną osobiste dzieje byłego dyrektora, krytyka, przede wszystkim widza dzieł Hanuszkiewicza, Huebnera, Wajdy czy Lidii Zamkow. Jest nawet "Stawka większa niż życie", produkcja Teatru Sensacji TVP. Każde z trzydziestu przedstawień to właściwie pretekst do opowieści o ludziach, którzy je tworzyli, również o innych tytułach. Bieniewski stara się recenzencko przybliżyć spektakl i pamiętnikarsko zachować głównych aktorów i sprawców teatralnych widowisk. Mikołajska, Śląska, Łomnicki, Holoubek i setka złotych postaci polskiej sceny znowu gra tamte role, znów mówi tekstem Dostojewskiego, Ioneski, Mickiewicza, Szekspira. A czytelnik ma okazję do sentymentalnych przypomnień (jeśli widział) i przygód poznawczych (jeżeli nie miał szczęścia biograficznie towarzyszyć najlepszym latom teatru TV). Ja na przykład nie wiedziałem, że w 1969 roku, a więc po wypadkach marcowych i legendarnych "Dziadach" w Narodowym, w okresie politycznego ostracyzmu, Kazimierz Dejmek przyniósł Bieniewskiemu pomysł realizacji "Niemców" Kruczkowskiego, na co zgodził się Włodzimierz Sokorski, wtedy prezes Radiokomitetu. Anegdot znajdziemy w książce więcej, lecz najważniejszą wartością pozostanie wiedza, nie tylko o konkretnej inscenizacji, ale o teatrze w ogóle. Bo autor "Teatru Telewizji i jego artystów" wykorzystuje także tę szansę, by dodać fragment dotyczący choćby metody Brechta czy idei teatru Krasowskiego i Skuszanki. Dlatego kolejne rozdziały czyta się nie jak sentymentalny spis minionych momentów chwały, lecz gawędę na temat ponadczasowej siły sztuki dramatycznej.
W zwyczajowym epilogu Bieniewski niepotrzebnie lukruje stan dzisiejszy. "Cóż, czasy się zmieniły", komentuje bez gniewu, "nie ma co narzekać", "Teatr Telewizji istnieje nadal". Istnieje, tylko co to za byt. Na pytanie, czy jest przed tą sceną przyszłość w publicznej stacji, nic wiążącego nie da się powiedzieć. Obaw musi być więcej niż nadziei, bo nikt na tzw. górze pomysłu na kontynuowanie poniedziałkowej tradycji nie ma od lat. W nowym zarządzie TVP znalazł się jednak człowiek teatru, aktor, który grywał główne role w takich sztukach, jak "Szklana menażeria", "Idiota" czy "Sztukmistrz z Lublina", a także dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Jeśli Przemysław Tejkowski zdoła przekonać pozostałych prezesów, że teatr w telewizji to misja, związana z ponad pięćdziesięcioletnią historią i przeszło czterema tysiącami spektakli, realnymi emocjami milionów widzów, kształtująca gusty i motywująca do rozwoju osobowości, może nie będzie tak źle, jak jest teraz? Dodajmy jeszcze: misja, którą przy światowym poziomie współczesnego polskiego teatru, da się sprzedać.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
..........................
Henryk Bieniewski TEATR TV I JEGO ARTYŚCI, PIW, 2009