Ileż to razy zbierałem się do pisania dziennika. Zaczynałem, przez chwilę notowałem i tyle mojego zapału. Może nawet nie zapału, lecz czasu, wolnej głowy, z której bierze się choćby krótka błyskotliwa nota. Bo dziennik powinien się iskrzyć, nie może być ledwie zapisem codzienności (chyba że pasjonującej).
Dzienniki Józefa Barana (trzeci tom właśnie trafił
do księgarń) bywają i jednym, i drugim. Są także miejscem na publikowanie
wierszy, cytowanie dialogów zasłyszanych w poczekalni, prowadzonych w domu, tramwaju czy u
fryzjerki, gdzie 66-letni poeta zostawia torbę z dokumentami i kartą kredytową.
A jeszcze na fotelu, otulony w fartuch, z satysfakcją słuchał, jak strzygąca go
kobieta daje mu 52 lata. Zaraz potem relacja z pogrzebu Stanisławy Kopiec,
ludowej poetki z Lubeni na Podkarpaciu. Czasem życiowe wydarzenie zostaje opatrzone
komentarzem, głębszą obserwacją, aluzją, wspomnieniem, czasem istnieje po
prostu, jako epizod. Nieobcy autorowi również zastój, gdy „od miesiąca nie
przychodzi mi nic interesującego do głowy”, „w głowie pustka wypełniona
śmieciami, trocinami oraz odchodami dawno przemyślanych myśli” i traci się „wiarę
i w sens ich [dzienników] pisania, i w siebie jako podmiot i przedmiot opisu”.
Gdybym
miał
wybierać między dziennikiem Józefa Barana a dziennikiem Jerzego Pilcha,
wskazałbym na zapiski drugiego, lecz ten pierwszy także zasługuje na
czytanie, a w dodatku siła inspiracji tomu o wdzięcznym tytule SPADAJĄC,
PATRZEĆ W GWIAZDY wydaje się większa. Pilch onieśmiela stylem i
inteligencją, przystępniejsza
proza Józefa Barana zachęca, by spróbować i własnych sił w niełatwym
gatunku. Mierząc
te siły na zamiary, oczywiście, bo takich znajomości jak autor książki
wydanej
przez wierne mu wydawnictwo Zysk i S-ka tylko zazdrościć. Na szczęście,
Baran
potrafi opisać z równą estymą i przyjaźnią osoby bardzo znane, jak i
czysto
prywatne. Jeśli natomiast uruchamia w sobie werwę krytyka, woli
przemilczeć
nazwiska, skupiając się na zjawisku.
Jest zatem Baran krytyczny zwłaszcza wobec dzisiejszej
poezji (co dało kiedyś wyraz choćby w polemice z Karolem Maliszewskim). „Moim
staroświeckim zdaniem poeci, którzy chcą ‘wypłynąć na fali własnego moczu... we
własnym szambie się utopią’. I taki będzie epilog ich ‘ars poetica’” – pisze w
jednym z fragmentów, wyraźnie polaryzując tzw. poetycką scenę w Polsce, a za chwilę cytuje list otrzymany od Sławomira Mrożka pod koniec lat siedemdziesiątych
wieku ubiegłego: „Teraz jest na świecie moda na udawanie indywidualności. Wobec
tego siadają na krawężniku, zamiast na ławce, nawet i tacy, którzy wcale nie mają
na to ochoty i chętnie posiedzieliby sobie na ławce”. No właśnie, historia
kołem się toczy, także historia literackich mód, i nie ma co tu rozgryzać
tysiąc już razy rozłupanego. Lepiej podiagnozować, dlaczego poezja traci
czytelników. Chyba nie dlatego, iż „poeci po roku 1990 (...) tak skutecznie ‘podgryzali’
korzenie tradycyjnego etosu poety, że w świadomości społecznej istniejemy dziś
jako ‘eksperci’ od spraw duperelnych”. Byli i tacy, i tacy po roku 1990.
Ciekawsze są w książce Józefa Barana prześwity
egzystencjalne, kiedy autor dopuszcza czytelnika do własnego ja, rodzinnego,
towarzyskiego i samotniczego, traktując siebie jako punkt wyjścia do wspólnotowej,
niekoniecznie wprost wyartykułowanej, refleksji nad losem, czasem, charakterem,
ludzkością i człowiekiem. Relacja z zabiegu kolonoskopii to scena z komedii
zaprawionej goryczą humanisty, żyjącego ze świadomością, że jest jak jest, a
powinno być zupełnie inaczej. „A oprócz tego czekamy okazji, żeby się nad sobą
poużalać, a również, żeby sobie dokopać i powodzić się za czupryny!” –
komentuje autor posmoleńskie waśnie, z irytacją (tam, gdzie można) i dyplomacją
(tam, gdzie trzeba) składając ten interesujący tom o czterech latach z życia
pewnego dojrzałego poety z Borzęcina, mędrca, który choruje, zdrowieje,
podróżuje, koresponduje, traci bliskich i dalszych, cierpi, uśmiecha się, wścieka
i łagodnieje, czyli „mieszka po trosze w każdym z nas”. I czeka aż damy mu zeszyt do zapełnienia?
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Józef Baran SPADAJĄC, PATRZEĆ W GWIAZDY, Zysk i S-ka, 2013
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Józef Baran SPADAJĄC, PATRZEĆ W GWIAZDY, Zysk i S-ka, 2013