Tuesday, May 7, 2013

Józef Baran SPADAJĄC, PATRZEĆ W GWIAZDY


Ileż to razy zbierałem się do pisania dziennika. Zaczynałem, przez chwilę notowałem i tyle mojego zapału. Może nawet nie zapału, lecz czasu, wolnej głowy, z której bierze się choćby krótka błyskotliwa nota. Bo dziennik powinien się iskrzyć, nie może być ledwie zapisem codzienności (chyba że pasjonującej).

Dzienniki Józefa Barana (trzeci tom właśnie trafił do księgarń) bywają i jednym, i drugim. Są także miejscem na publikowanie wierszy, cytowanie dialogów zasłyszanych w poczekalni, prowadzonych w domu, tramwaju czy u fryzjerki, gdzie 66-letni poeta zostawia torbę z dokumentami i kartą kredytową. A jeszcze na fotelu, otulony w fartuch, z satysfakcją słuchał, jak strzygąca go kobieta daje mu 52 lata. Zaraz potem relacja z pogrzebu Stanisławy Kopiec, ludowej poetki z Lubeni na Podkarpaciu. Czasem życiowe wydarzenie zostaje opatrzone komentarzem, głębszą obserwacją, aluzją, wspomnieniem, czasem istnieje po prostu, jako epizod. Nieobcy autorowi również zastój, gdy „od miesiąca nie przychodzi mi nic interesującego do głowy”, „w głowie pustka wypełniona śmieciami, trocinami oraz odchodami dawno przemyślanych myśli” i traci się „wiarę i w sens ich [dzienników] pisania, i w siebie jako podmiot i przedmiot opisu”.

Gdybym miał wybierać między dziennikiem Józefa Barana a dziennikiem Jerzego Pilcha, wskazałbym na zapiski drugiego, lecz ten pierwszy także zasługuje na czytanie, a w dodatku siła inspiracji tomu o wdzięcznym tytule SPADAJĄC, PATRZEĆ W GWIAZDY wydaje się większa. Pilch onieśmiela stylem i inteligencją, przystępniejsza proza Józefa Barana zachęca, by spróbować i własnych sił w niełatwym gatunku. Mierząc te siły na zamiary, oczywiście, bo takich znajomości jak autor książki wydanej przez wierne mu wydawnictwo Zysk i S-ka tylko zazdrościć. Na szczęście, Baran potrafi opisać z równą estymą i przyjaźnią osoby bardzo znane, jak i czysto prywatne. Jeśli natomiast uruchamia w sobie werwę krytyka, woli przemilczeć nazwiska, skupiając się na zjawisku.

Jest zatem Baran krytyczny zwłaszcza wobec dzisiejszej poezji (co dało kiedyś wyraz choćby w polemice z Karolem Maliszewskim). „Moim staroświeckim zdaniem poeci, którzy chcą ‘wypłynąć na fali własnego moczu... we własnym szambie się utopią’. I taki będzie epilog ich ‘ars poetica’” – pisze w jednym z fragmentów, wyraźnie polaryzując tzw. poetycką scenę w Polsce, a za chwilę cytuje list otrzymany od Sławomira Mrożka pod koniec lat siedemdziesiątych wieku ubiegłego: „Teraz jest na świecie moda na udawanie indywidualności. Wobec tego siadają na krawężniku, zamiast na ławce, nawet i tacy, którzy wcale nie mają na to ochoty i chętnie posiedzieliby sobie na ławce”. No właśnie, historia kołem się toczy, także historia literackich mód, i nie ma co tu rozgryzać tysiąc już razy rozłupanego. Lepiej podiagnozować, dlaczego poezja traci czytelników. Chyba nie dlatego, iż „poeci po roku 1990 (...) tak skutecznie ‘podgryzali’ korzenie tradycyjnego etosu poety, że w świadomości społecznej istniejemy dziś jako ‘eksperci’ od spraw duperelnych”. Byli i tacy, i tacy po roku 1990.

Ciekawsze są w książce Józefa Barana prześwity egzystencjalne, kiedy autor dopuszcza czytelnika do własnego ja, rodzinnego, towarzyskiego i samotniczego, traktując siebie jako punkt wyjścia do wspólnotowej, niekoniecznie wprost wyartykułowanej, refleksji nad losem, czasem, charakterem, ludzkością i człowiekiem. Relacja z zabiegu kolonoskopii to scena z komedii zaprawionej goryczą humanisty, żyjącego ze świadomością, że jest jak jest, a powinno być zupełnie inaczej. „A oprócz tego czekamy okazji, żeby się nad sobą poużalać, a również, żeby sobie dokopać i powodzić się za czupryny!” – komentuje autor posmoleńskie waśnie, z irytacją (tam, gdzie można) i dyplomacją (tam, gdzie trzeba) składając ten interesujący tom o czterech latach z życia pewnego dojrzałego poety z Borzęcina, mędrca, który choruje, zdrowieje, podróżuje, koresponduje, traci bliskich i dalszych, cierpi, uśmiecha się, wścieka i łagodnieje, czyli „mieszka po trosze w każdym z nas”. I czeka aż damy mu zeszyt do zapełnienia?
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Józef Baran SPADAJĄC, PATRZEĆ W GWIAZDY, Zysk i S-ka, 2013