Na zwyczajowej kolacji po prapremierze swojej sztuki
POMARAŃCZYK Marek Kocot, grający również główną rolę w przedstawieniu,
pogratulował Markowi Fiedorowi, szefowi Współczesnego, odwagi. Bo zdecydował
się wystawić tekst niegrzeczny i obrazoburczy. No i rzeczywiście zdarzyli się
widzowie cokolwiek zniesmaczeni scenicznym portretem jednego z bohaterów
zbiorowej pamięci wrocławian, czyli Majora Fydrycha. Portretem niezbyt
kolorowym, nieładnym, ale też przecież nierealistycznym.
POMARAŃCZYK zaczyna się cytatem z WESELA
Wyspiańskiego, ze sceny, kiedy pijanemu Dziennikarzowi ukazuje się Stańczyk,
polski błazen narodowy: „Wielki mąż! / Wielki, bo w błazeńskiej szacie; / wielki,
bo wam z oczu zszedł, / błaznów coraz więcej macie, / nieomal błazeńskie wiece;
/ Salve, bracie!”. Na główną postać spektaklu złożyć się mają pomarańczowa barwa
rewolucji reprezentowanej przez ruch Waldemara Fydrycha i ów Stańczyk, sceptyczno-idealistyczne
sumienie Polaków. Ani jeden, ani drugi element nie rozkwita w osobowości Pana M
w pełni, bo Pan M okazuje się człowiekiem bez osobowości, kimś, kto
przywłaszcza sobie symbole, czyjąś biografię, by wreszcie zaistnieć jako obiekt
zainteresowania mediów. Przebrana w czador Aleksandra Dytko gra redaktora, lecz
bywa także cierpiącym na systemową migrenę sędzią, pułkownikiem MO lub SB czy głupawym
towarzyszem broni przywódcy Pomarańczowej Alternatywy. Najczęściej jednak
dialogi sprowadzają się do dziennikarskiego wywiadu z byłym opozycjonistą, dziś
zupełnie rozczarowanym, wymiętym i wyzutym, rozpaczliwie szukającym resztek
własnej legendy. Równie dobrze można by go nazwać Solidaręsą albo nawet
Maciereńczykiem, gdyby tylko śmielej poprzesuwać akcenty, wszczepić Panu M zestaw
cech i faktów z kilku żywotów, nie zaledwie jednego. Wtedy spektakl Kocota i
Tomasza Hynka (reżyseria) miałby szanse powiedzieć coś podsumowującego. A gdyby
jeszcze zamiast taplać się w kałużach przeszłości dołożyć więcej z tryskającej
świeżymi pomyjami fontanny teraźniejszości, mielibyśmy dzieło.
Bo w tej formie, jaką artyści zaprezentowali na
Małej Scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego, inaugurując cykl PROSTA
HISTORIA (sztuk o „ludzkich historiach wpisujących się w Historię”),
POMARAŃCZYK nie przekonuje i nie prowokuje. Mimo bardzo sprawnie napisanego
tekstu, pomysłowej inscenizacji, świetnej scenografii (Maryny Wyszomirskiej),
niezłego aktorstwa, dostajemy przedstawienie chwilami błyskotliwe, ale błahe.
Próby rozszczepienia postaci na różne biografie są podejmowane, pojawia się
motyw człowieka tracącego 70 tysięcy (jak wyliczył swoje rzekome ubytki w
ewentualnej kasie Lech Wałęsa po aferze o gejowskie ławy poselskie), zaznacza
się los rozminiętych byłych kolegów. Wszystko jednak za mało i w końcu na nic.
Zanadto wyeksponowane szczegóły biografii Majora zamiast spajać spektakl
rozbijają jego przesłanie. Nie chodziło przecież Kocotowi o studium przypadku
konkretnego Waldemara Fydrycha, który okazuje się w finale Frydrychem, a na to
wychodzi. Stąd oburzenie kilkorga premierowych widzów, pewnie będzie ich więcej
w przyszłości. Szarganie poszarpanego Majora nie spodoba się zwłaszcza tym, co
pamiętają, tym, co przeżyli tamte wydarzenia. Bo legenda Pomarańczowej
Alternatywy jest ich legendą.
Dla mnie najmocniejszym i najbardziej zajmującym
fragmentem tej prostej historii stała się zatem opowieść o polskim, wrocławskim
tu i teraz, krytyczne wskazanie paradoksów i powidoków, przytyki wobec
dzisiejszej miejskiej władzy (na temat stanu dróg, stawek podatkowych, błotnych
dziur stadionowo-muzyczno-forumowych, towarzyskości układów). Ta część spektaklu
wywołuje śmiech, pokazując lepsze kierunki dla współczesnej dramaturgii niż postkomunistyczne
rekapitulacje. Kiedy Shakespeare tworzył swoje sztuki, aluzyjność była ich
wielkim atutem, z czasem ustępując uniwersalności. W POMARAŃCZYKU są wszystkie
potrzebne składniki dobrego teatru, lecz w niewłaściwych proporcjach. Da się to
strawić, czasem trafimy na pyszny kęs, całością niezachwyceni.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Marek Kocot POMARAŃCZYK, reż. T. Hynek, Wrocławski Teatr Współczesny, 17 maja 2013
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Marek Kocot POMARAŃCZYK, reż. T. Hynek, Wrocławski Teatr Współczesny, 17 maja 2013