Książka ta czekała na mnie pewnego dnia na radiowej
portierni, zostawiona przez samą autorkę. Była niespodzianką, nie
kontaktowaliśmy się wcześniej. Niespodzianką ponad pięćsetstronicową, mającą
już sporo prasowych i sieciowych recenzji, głównie wielbicieli, którzy od
WŚCIEKŁEJ SKÓRY nie mogli się oderwać. Ze mną tak nie było, co zaraz wyjaśnię,
ale na Agnieszkę Miklis i jej debiutancką powieść nie wolno oczu nie zwrócić,
choć z ogłaszaniem debiutu roku bym się wstrzymał.
Książka zaplanowana jest bardzo ambitnie, dla mnie
nadambitnie, biorąc pod uwagę gatunek, jaki jednak we WŚCIEKŁEJ SKÓRZE przeważa i jaki
sugeruje okładka z dopiskiem: thriller. Mamy trzy motta: z piewcy Gliwic i
Górnego Śląska Horsta Bienka, Włoszki Oriany Fallaci oraz Holendra Iana Burumy.
Poza tym dedykacja, prolog, odautorskie podziękowania z życzeniami „przyjemnej
lektury”. Z krótkiego biogramu dowiadujemy się, że Agnieszka Miklis mieszka dziś
pod Wrocławiem, pochodzi z Tarnowskich Gór, kolejna powieść będzie nosić tytuł ŚLEPE
RYBY.
Z Tarnowskich Gór pochodzi główna bohaterka WŚCIEKŁEJ SKÓRY Roswita Rein, o której można by powiedzieć, że to samotna trzydziestolatka, gdyby nie mieszkała z rodzicami. Studiowała polonistykę we Wrocławiu, lecz studia rzuciła, aktualnie pracuje w sklepie z dewocjonaliami, pielęgnując poczucie przegranego życia. Po kolejnej domowej kłótni decyduje się wyjechać, jak wielu Ślązaków, do Holandii, do pracy. Na szczęście ma potrzebne podwójne obywatelstwo, więc firma Evert zatrudnia niepozorną Roswitę. W końcu „Arbeit macht frei”, jak mówi poznana w busie Tania Konecki, piękna, znudzona małżeństwem i matkowaniem kobieta szukająca w Noord Riesen ostatniej być może w życiu przygody. Roswicie Tania przypomina Assię Wevill: „Tak, zdecydowanie ma w sobie coś z tej smagłej żydowskiej łasiczki, która odbiła męża Sylvii Plath”. Do podobnych wtrętów filologicznych przyzwyczajamy się szybko, choć, trzeba przyznać, iż odważny to zabieg w przypadku thrillera. Imię Tani nadano z powodu zachwytu nad Puszkinowym EUGENIUSZEM ONIEGINEM, prawdziwą bombą staje się nazwisko jej prababci: Lorca, jak cytowany w bardzo ładnej scenie miłosnej Federico Garcia. Ta scena, po której nic już nie będzie takie samo, a Roswita znajdzie w sobie śledczą odwagę i siłę, zdarza się po stu pięćdziesięciu stronach świetnie napisanej przydługiej ekspozycji. Gdyby autorka częściej używała techniki skrótu (jak na owej 156. stronie), byłoby o niebo lepiej i ciekawiej.
Z Tarnowskich Gór pochodzi główna bohaterka WŚCIEKŁEJ SKÓRY Roswita Rein, o której można by powiedzieć, że to samotna trzydziestolatka, gdyby nie mieszkała z rodzicami. Studiowała polonistykę we Wrocławiu, lecz studia rzuciła, aktualnie pracuje w sklepie z dewocjonaliami, pielęgnując poczucie przegranego życia. Po kolejnej domowej kłótni decyduje się wyjechać, jak wielu Ślązaków, do Holandii, do pracy. Na szczęście ma potrzebne podwójne obywatelstwo, więc firma Evert zatrudnia niepozorną Roswitę. W końcu „Arbeit macht frei”, jak mówi poznana w busie Tania Konecki, piękna, znudzona małżeństwem i matkowaniem kobieta szukająca w Noord Riesen ostatniej być może w życiu przygody. Roswicie Tania przypomina Assię Wevill: „Tak, zdecydowanie ma w sobie coś z tej smagłej żydowskiej łasiczki, która odbiła męża Sylvii Plath”. Do podobnych wtrętów filologicznych przyzwyczajamy się szybko, choć, trzeba przyznać, iż odważny to zabieg w przypadku thrillera. Imię Tani nadano z powodu zachwytu nad Puszkinowym EUGENIUSZEM ONIEGINEM, prawdziwą bombą staje się nazwisko jej prababci: Lorca, jak cytowany w bardzo ładnej scenie miłosnej Federico Garcia. Ta scena, po której nic już nie będzie takie samo, a Roswita znajdzie w sobie śledczą odwagę i siłę, zdarza się po stu pięćdziesięciu stronach świetnie napisanej przydługiej ekspozycji. Gdyby autorka częściej używała techniki skrótu (jak na owej 156. stronie), byłoby o niebo lepiej i ciekawiej.
Doceniam obyczajową zawartość WŚCIEKŁEJ SKÓRY,
społeczny portret odmalowany z obserwacyjnym i komentatorskim zacięciem,
stylistycznym kunsztem. Bywa wprawdzie schematyczny, z naczelnymi motywami
relacji rodzinnych, traum i w zimowej aurze roznieconego erotyzmu, lecz w sumie
to istotny w najnowszej polskiej (a może
i europejskiej) literaturze obraz emigranckiego losu. Widzimy galerię i Polaków
(Ślązaków), i Holendrów we współzależności opartej na ekonomii, narodowych
fobiach i stereotypach tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. „Ciotka
go przestrzegała, żeby nie wikłał się w żaden romans z Polką ani Ruską –
czytamy w opisie myśli policjanta Petera Drosda. – ‘To kurwy - mówiła - Kurwy i
heksy. Przybywają ze swoich drewnianych chałupin, gówno mają, ale umieją
usidlić mężczyznę – lepiej z nimi uważać’”. Im dalej się jednak powieść
Agnieszki Miklis zapędza w szkatułkowe rozgryzanie poszczególnych charakterów,
im więcej odkrywa poboczności, tym trudniej się ją czyta jako thriller.
Dostajemy zbyt wiele informacji po to, by dojść tam, dokąd prowadzi każdy
kryminał.
Wiem, że niezwykle świadomej warsztatu i bardzo utalentowanej
debiutantce właśnie chodziło o stworzenie innego kryminału, ale nadmiar jest zawsze
błędem, niezależnie od gatunku. Dokładnie w tej samej chwili, kiedy Peter
wścieka się na przesłuchiwanego Edmunda za przeciąganie zeznania, ja irytuję
się na autorkę z identycznego powodu (mimo sympatii do Cata Stevensa). Ale mimo
to czekam na ŚLEPE RYBY, ciekawe, czy znów z intrygującą Roswitą w roli głównej.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Agnieszka Miklis WŚCIEKŁA SKÓRA, Videograf, 2013
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Agnieszka Miklis WŚCIEKŁA SKÓRA, Videograf, 2013