KURIOZUM 2012
Budowa NFM. Narodowe Forum Muzyki miało być gotowe (otwarte) właśnie w 2013 roku. Nie wyszło, bo coś tam, coś tam, czyli nie przyłożył się ani projektant, ani wykonawca, a i nadzorca okazał się amatorem. Kolejny plan to 2014, a może i 2015 rok. To i tak lepiej niż tzw. Scena Letnia Opery Wrocławskiej, która miała być usytuowana obok forum. Tej nie będzie w ogóle, przynajmniej nie do końca dekady. Tym razem zawinił kryzys.
Nominacja do nominacji do Oscara dla 80 MILIONÓW. Od lat nie potrafimy sprecyzować jasnych kryteriów w sprawie wysyłania polskich filmów do rywalizacji o najsławniejszą filmową nagrodę świata. Wprawdzie Oscar obcojęzyczny to margines ceremonii, ale jednak. 80 MILIONÓW w reż. Waldemara Krzystka to kino fajne i tyle. Zdecydowanie nie na tyle, by choć marzyć o powalczenie np. z kandydującą w tym roku MIŁOŚCIĄ Hanekego. A przy tym znów poszła w świat wiadomość, że my tylko historią potrafimy żyć w tym dziwnym kraju nad Wisłą.
Zaproszenie i występ Czesława Mozila podczas gali Wrocławskich Nagród: Muzycznej i Teatralnej. Ani to było odważne, ani pomysłowe, ani artystycznie interesujące. Mówię o występie, lecz przede wszystkim o pomyśle, by zaprosić kabaretowego Mozila do zabawienia (?) publiczności akurat tego wieczoru. Na sali laureaci, nominowani, ludzie, którym sen z powiek spędza to, jak się nie dać popkulturalnie spłaszczyć, jak wykombinować Sztukę, a na scenie błazenek. Mozil na gali to nie był pomysł, tylko policzek wymierzony wrocławskiej kulturze. Prezydent Dutkiewicz zmył się z tego popisu (zbieżność frazy przypadkowa) szybciutko. I słusznie. Mam nadzieję, że przy okazji zrugał setnie inicjatora takiego kuriozum nad kuriozami.
Zawirowania wokół Europejskiej Stolicy Kultury i dyrekcji Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Gołębie turkotały, że prezydent się wkurzył na Adama Chmielewskiego, który wyprowadził Wrocław na kulturalną stołeczność 2016, za pewien wywiad i zbytnią pewność siebie. A przecież gwiazdor może być tylko jeden. No i Chmielewski musiał odejść, przyszedł Krzysztof Czyżewski, człowiek sensowny, zaczynający właśnie programową robotę. Jednakże styl rozstawania się z dyrektorami podległych miastu jednostek nie ma nic wspólnego ze stylowością. W podobnie niesmaczny sposób dziękowano Annie Wołek, szefowej Impartu, oraz Krystynie Meissner, szefowej Współczesnego.
Mołoń kontra Mieszkowski. Ta potyczka też chluby władzy nie przynosi. Najpierw marszałek Radosław Mołoń zobaczył teatralne długi, a może i słuchał doradców, którzy radzili, by skarcił niesfornych, ciągle wyciągających rękę po kasę artystów. Pomyślał więc marszałek o tym, by teatrami zajęli się, obok artystów, menedżerowie. Sensownie pomyślał, tyle że arbitralnie. Bo teatr nie fabryka, a poza tym w teatrach funkcjonują przecież dyrektorzy finansowi. Jeśli kiepscy, to ich zmieńmy, po co takie wielkie halo? Dyrektor Teatru Polskiego Krzysztof Mieszkowski się odciął satyrycznym spektaklem (niezłym), zmobilizował środowisko (nie tylko wrocławskie, bo i nie tylko tutaj biznesowe pomysły na teatry się pojawiły). No i chyba się dogadano. Tylko jak nazwać trzymanie w niepewności człowieka i teatr do samego końca, do ostatnich dni? Rewanżem?*
III Festiwal Opery Współczesnej. Sama impreza szlachetnie pomyślana, choć przesadnie kryzysowo. Nie wolno nie przygotować polskich napisów do amerykańskiej i czeskiej opery prezentowanych podczas festiwalu. Cała para idzie w piękny sufit gmachu przy Świdnickiej, a zlekceważone ewentualne przeżycia widzów się w tej parze przykro ulatniają.
Angelus, czyli Nagroda Literacka Europy Środkowej. Był pewien przełom, bo jurorzy się sprawili i wytypowali wreszcie więcej książek nie tak wprost historycznych. Ale przeniesienie gali z grudnia na październik na razie nie wypaliło. Odbyło się zbyt chaotycznie i w efekcie zabrakło pomysłu. Nie sprawdzono terminu (w tym czasie we Wrocławiu odbywały się dwie inne gale), nie zadbano o promocje spotkań z pisarzami. Nagroda, która miała się stać ważnym laurem w skali polskiej, europejskiej, ciągle raczkuje. Po siedmiu latach od pierwszej edycji!
Książka Olgi Tokarczuk „Moment niedźwiedzia”. Literatura zna tysiące, miliony może, podobnych przypadków, czyli publikacji niepotrzebnych, makulaturowych zapisków nawet wielkich autorów. Dołączyła do tej praktyki także świetna zazwyczaj Tokarczuk. To, co się sprawdza w gazecie, często nie sprawdza się w tomie. Chyba że dzieł zebranych.
Świat Miejscem Prawdy nr 2. Kiedy 3 lata temu festiwal organizowany przez Instytut im. Grotowskiego debiutował, wydawało się, że jeśli nie będzie to jednorazowa impreza, będziemy mieli kolejny po Dialogu przegląd światowego teatru na światowym poziomie. Nic podobnego. Druga edycja pokazała, że festiwal idzie w kierunku teatru eksperymentalno-laboratoryjnego, niewiele dziś dającego widzom, chociaż zapewne pożytecznego dla twórców. Tylko nie chce się tego oglądać.
Długi teatrów. Pisałem powyżej o sprawie dwóch panów M, czyli Mołonia i Mieszkowskiego, ale to nie jedynie ich sprawa. Bo długi dolnośląskich teatrów, publicznych instytucji kultury, są faktem. Milionowe zobowiązania Współczesnego, trochę mniejsze Polskiego muszą martwić, bo mimo wszystko, mimo niedofinansowania działalności, zwiększających się kosztów, mam wrażenie, że można ich uniknąć. Każdy z nas w czasach trudniejszych inaczej gospodaruje domowym budżetem niż w chwili finansowo pomyślniejszej. Tyle mam, tyle musi mi wystarczyć – są przykłady instytucji, które tak właśnie podchodzą do życia w kryzysie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
*Krzysztof Mieszkowski do dziś nie ma umowy.