Tuesday, May 11, 2010

SILESIUS 2010

Poznaliśmy już wszystkich zwycięzców Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. 2 tygodnie temu podczas festiwalu Port Literacki ogłoszono nazwisko laureata nagrody za całokształt (Piotra Sommera), w sobotę okazało się czyje wiersze jurorzy obdarzyli mianem Książki Roku i Debiutu Roku. Zwycięzcy otrzymali statuetki i czeki na łączną kwotę 170 tysięcy złotych. Silesiusy przyznano po raz trzeci. Poprzednio zdobywali je: Tadeusz Różewicz i Stanisław Barańczak (całokształt), tomiki Andrzeja Sosnowskiego i Krystyny Miłobędzkiej (Książka Roku), Julii Szychowiak i Dariusza Basińskiego (Debiut). W konkursie udział biorą premiery literackie z roku poprzedniego, zgłoszone przez wydawców oraz członków jury. W tegorocznym uczestniczyło 120 pozycji, z czego 20 stanowiły debiuty.

To nie jest jeszcze nagroda bardzo istotna, dlatego, że ma zaledwie 3 lata i dlatego, że dotyczy poezji, czyli czegoś absolutnie niszowego, elitarnego, grupkowego w dzisiejszej rzeczywistości. Polacy wierszy nie czytają, chętniej je piszą. Samo wrocławskie Biuro Literackie co chwilę wydaje nowy tom czyjejś twórczości poetyckiej, przekład albo antologię, no i dba o nowe postaci, publikując arkusze. Podczas ostatniego spotkania z Piotrem Sommerem w księgarni Port Literacki popatrzyłem na jedną z półek, gdzie umieszczono książki tych najnowszych poetów i poetek. Na okładkach ich fotograficzne portrety. Wszyscy w okularach. Co by mogło znaczyć, iż nie da się pisać wierszy do zauważenia przez poważnego wydawcę bez wcześniejszego oczytania w tym, co było.

Kim są dzisiejsi idole młodszych twórców? To ciągle jeszcze Marcin Świetlicki, chociaż jego blask słabnie, zapewne z powodu medialnych romansów autora nominowanych w tym roku do Silesiusa "Niskich pobudek" oraz przejścia na ciemną stronę, czyli w przestrzeń pisanych najzwyklejszą prozą kryminałów. Mocniejszy we wpływach jest więc Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, może właśnie dlatego, że mediów unika, a powieści nie pisze i woli lirykę od publicystyki. Na pewno nie cieszą się u młodych szczególnym uznaniem Piotr Matywiecki czy Jan Polkowski, ale Piotra Sommera darzą szacunkiem (i Andrzeja Sosnowskiego). A to znacząco wskazuje na kierunek, w jakim podążać będzie nasza poezja w przyszłości. Grzebanie w języku, trochę w sobie, bez zobowiązujących podroży metafizycznych.

Zwycięstwo Sommera nie było zawodem ani rozczarowaniem, bo to rzeczywiście artysta zasłużony, a jego teksty bywają fascynujące. Polska szkoła nowojorska - tak się czasem twórczość Sommera określa i kto wie, czy nie najtrafniej. Niegdysiejsze dokonane przez laureata przekłady wierszy amerykańskiego poety Franka O'Hary i innych reprezentantów personalistycznej poezji potocznej musiały oddziałać także na samego ich tłumacza. Sommer wyznaje: "Ulubione kawałki / to te, w których ktoś opowiada / jakieś naprawdę drobne zdarzenie / z przeszłości, ale tak, że ta zupełnie / zwykła rzecz, ognisko nad jeziorem, sen / z kimś bardzo bliskim, wspomnienie domu / albo wspólne palenie papierosa na balkonie / w nieznanym mieście ni stąd ni zowąd / rośnie w piersiach do czegoś najważniejszego / na świecie". I ta otwartość poezji (jak deklarował O'Hara) na drobiazg prywatny i codzienny ubrana w normalne słowa, nie językowe monumenty, wydaje się najpopularniejsza w polskiej liryce ostatnich lat kilkunastu, parudziesięciu. Także dzięki Sommerowi.

"A to jest zwyczajna historia o człowieku, który budzi się codziennie w innym łóżku" (to Świetlicki), "chciałbym być tobą teraz, chciałbym w twojej skórze przejść przez skrzyżowanie na czerwonym świetle" (Bartosz Konstrat), "zaczyna się od wyjścia na balkon. mówię sobie: na końcu tego pokoju jest balkon. można spróbować wyjść, przewietrzyć się. może coś więcej" (Jakobe Mansztajn), "Kawałek kradzionej przestrzeni, pod którą rozrzucam sny i zużyte chusteczki. Jakoś od razu się odbarwiają na szaro, jakby na styku podłogi zaczynał się rozkład, którym na dobre przesiąkło powietrze" (Joanna Lech). Trochę inaczej (jednak!) brzmią starsi: "jaskinie wyjmuje się z ziemi / i otwiera w muzeach / podziemna wycinanka / wydobyta na powierzchnię / zwiedzana / zabawka Hadesu" (Piotr Matywiecki), „Umarł diabelski wiek. Nie będzie zadośćuczynienia. Pokolenia / przesypują się przez dłonie kapłanów / nicości, przez nasiąkniętą śmiercią / klawiaturę Bacha" (Jan Polkowski).

I tak, i tak, jakby mógł ująć to Sommer. Gdyby w kategorii Książka Roku wygrał na przykład Mariusz Grzebalski czy Marcin Sendecki nie byłoby kontrowersji, tak jak nie ma w przypadku zwycięstwa Matywieckiego. Gdyby za całokształt uhonorowano Szymborską, pokiwalibyśmy z uznaniem. Zwyciężył Sommer - w porządku. Bo to jest największa wartość Silesiusów: spotkanie poetyckich światów i pokoleń, wskazanie, że są różne sposoby, wizje, potrzeby, nawet języki na wyrażenie nie tego samego. Nie ostateczny werdykt był więc dla mnie najistotniejszy, lecz obecność tej różnorodności. Obecność nie do końca realnie zrealizowana, bo nominowani w tym roku symboliczni antagoniści, Jan Polkowski i Marcin Świetlicki, nie dojechali na wręczenie nagród. Czyżby ich książki mogły się spotkać w finale, a oni, ludzie, nie? Jeszcze nie?
GRZEGORZ CHOJNOWSKI

Wszyscy nominowani w tym roku:

Książka roku:

1. Mariusz Grzebalski, Niepiosenki – Biuro Literackie
2. Bartosz Konstrat, Samochody i krew – Korporacja Ha!art
3. Piotr Matywiecki, Powietrze i czerń – Wydawnictwo Literackie
4. Feliks Netz, Trzy dni nieśmiertelności – Instytut Mikołowski
5. Jan Polkowski, Cantus – Wydawnictwo a5
6. Marcin Sendecki, 22 – Wojewódzka Biblioteka Publiczna, Centrum Animacji w Poznaniu
7. Marcin Świetlicki, Niskie pobudki – Wydawnictwo EMG

Debiut roku:

1. Joanna Lech, Zapaść – Oddział Łódzki Stowarzyszenia Pisarzy Polskich
2. Dawid Majer, Księga grawitacji – MAMIKO
3. Jakobe Mansztajn, Wiedeński high life – Stowarzyszenie Artystyczno-Kulturalne „Portret”