Nie będę opowiadał o swoich doświadczeniach granicznych, choć były, jak pewnie u każdego z nas. Ale znaczą i znaczyły także w rozmyślaniach na temat tragedii smoleńskiej. Nie od razu mi się udało to wszystko poukładać. Jeśli się komuś udało, w ogóle. Dziś jakoś się to skleiło. Również to, że ktoś chciał pogrzebu prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu, i to, że ktoś protestował. I wiem, że obie strony miały rację. Nie: swoje własne racje, tylko rację w kontekście historii. Nie. Nie, że wiem. Wierzę, nie, mam takie przeświadczenie.
Bo trzeba było reakcji odwrotnych, może racjonalnych, by stworzyć na Wawelu osobną kryptę katyńską. I uczcić w niej symbolicznie wszystkie ofiary Katynia, tego sprzed 70 lat oraz tego teraz. A nie są to znaczenia tożsame, choć łączy je symbolika miejsca.
Ale też trzeba było decyzji karkołomnej, o pochówku prezydenckiej pary na Wawelu, by w ogóle tę symbolikę móc uhonorować.
Dlatego zasłyszana fraza o tym, iż Bóg tak chciał, wydaje się jedyna.
To było/jest historyczne wydarzenie, bez precedensu. Tragiczne i znaczące. Do modlitwy i manifestacji, co ma w Polsce miejsce. Mieli przyjechać do Polski przywódcy najważniejszych krajów zachodniej cywilizacji (do której zaliczam też Rosję), do Krakowa przybędą Polacy zewsząd. Nie mieliśmy nawet paru takich ceremonii w polskiej historii. Historii, która jednak ciągle się tworzy i ma u siebie miejsce na nowe podręcznikowo istotne daty. To po pierwsze.
Po drugie: ten pył z islandzkiego wulkanu, popiół żywiołu. W kontekście i połączeniu z popiołami spod Smoleńska. Jeśli szukamy znaków Stamtąd, czy może być znak wyrazistszy?
Wszystko to piszę i czuję z pozycji jednak ostrożnej, szukającej oparcia w racjonalnych, logicznych formułach wyjaśniania spraw wszelakich. Lecz jest to również pozycja serca, intuicji i doświadczeń, tradycyjnie oddalonych od racjonalności. Pozycja wiary. Może niekoniecznie w to, w co wierzyć każą, ale w to, co przeczuwamy sami, spotykając siebie wobec konkretnej sytuacji. Rozmyślając w pewnym momencie o całości.
Dlatego Kaczyński, Kaczyńscy i Wawel już mi się zgadzają. Na zasadzie symbolu, ale i poszczególnego życia. Owszem, działa tu rytualny mechanizm wywyższenia śmierci. Śmierci, która jednak była nieposzczególna.