Ten przepiękny album może wypełnić znaczną lukę w humanistycznym wykształceniu niespecjalisty, bo tak się jakoś złożyło, że epoka romantyzmu kojarzy się w sztuce ze wszystkim, tylko nie z wysokiej klasy malarstwem. O poetach i kompozytorach wiadomo wiele, a malarzy tak od razu wymienić niełatwo. Automatycznie przychodzą do głowy Turner, Goya, może Delacroix. Znałem nawet kogoś, kto oblał na tym temacie polonistyczny egzamin. Gdyby wtedy była na rynku taka książka...
Okazuje się, że w okresie największych artystycznych uniesień powstawały również znakomite obrazy, co „Romantyzm” Ilarii Ciseri doskonale ilustruje. Na prawie czterystu kredowych stronach obserwujemy początek, rozkwit i zanikanie nurtu, którego niejednolitość z jednej strony bywa uważana za wadę, z drugiej warto tę różnorodność docenić. Czasami trudno na pierwszy rzut oka uchwycić odmienność konkretnych dzieł od klasycystycznej tradycji. Na przykład „Bachantka podająca Amorowi napój” pędzla Bruniego, Włocha od dzieciństwa mieszkającego w Rosji, pozornie wydaje się powtórzeniem dawnych płócien. Ale kiedy przyjrzymy się bliżej, zobaczymy zmysłowy element w twarzy kobiety. Podobnie będzie z „Dianą” Palagiego czy nawet „Gotycką łaźnią” Malleta. Autorka umiejętnie wybrała sugestywne przykłady dzieł europejskiego romantyzmu, nie szczędząc zajmującego komentarza. Zaczyna „Erupcją Wezuwiusza w świetle księżyca” Volaire’a (z 1774 roku), kończy „Starą Włoszką” Degasa (1857). Według niej o istnieniu tej epoki w malarstwie można myśleć w kategoriach ekspresji nowej wrażliwości, ujawnianej zwłaszcza w osiemdziesięcioleciu 1780-1860, kiedy narodziła się i zgasła legenda napoleońska, powróciła fascynacja średniowieczem, inaczej interesowano się starożytnością, odkrywano orient, egzotykę, mistyczne kręgi religii, magię i psychologizujące znaczenie baśni, nieposkromiony żywioł natury.
Ilaria Ciseri kreśli w swej księdze wszechstronny obraz epoki, opisując codzienne i historyczne wydarzenia inspirujące artystów, pomagając odszyfrować kody poszczególnych prac, przybliżając w krótkich notach sylwetki malarzy. Są wśród nich sławy, jak niepokojący Blake czy niekoniecznie zawsze klasycyzujący Ingres, poznajemy nazwiska zupełnie zapomniane. Najważniejsze, co przetrwało, to oczywiście dzieła, nawet w reprodukcjach ujawniające swoją siłę oddziaływania. Znajdziemy i ciekawostki plastyczno-literackie. Przy okazji obrazu francuskiego malarza Courta pt. „Rigolette próbuje zająć myśli podczas nieobecności Germaina” dowiemy się, że w latach 40. dziewiętnastego stulecia wychodziła we Francji odcinkowa powieść niejakiego Eugene’a Sue „Tajemnice Paryża”. Płótno jest niezwykłe, a modelka, Delphine Delamare, została przez Flauberta unieśmiertelniona jako Emma Bovary.
Cytowany przez autorkę niemiecki mistrz Caspar David Friedrich radził artystom w 1830 roku: „Zamknij swe oko fizyczne, tak byś mógł dostrzec obraz okiem duchowym. Następnie wydobądź na światło dzienne to, co zobaczyłeś w głębi ciemności, by doświadczyli tego również odbiorcy, żeby obraz ten przeszedł ze świata zewnętrznego do ich wnętrza”. 180 lat po szczytowych osiągnięciach romantyzmu rezultat natchnienia i pracy twórców tamtej epoki ciągle działa w książce, która zabiera nas w nadzwyczajną podróż w czasie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.............................................
Ilaria Ciseri ROMANTYZM, przeł. K. Dyjas, Arkady, 2009