„Z papuśkiem nic – jestem z nim na ty. Debora jest nudna, bo jest chumanistyczna [sic!], a nie absolutna i formalna. Filozofię piszę, ale w ogóle wszystko wydaje mi się diaska warte. Szelążek przysłał 1500, ale na razie Tobie nie dam, bo w domu formalna nędza. [...] Pimpilucha traktuj pogardliwie, o ile nie możesz dać mu w mordę”. Tak pisał Witkacy do żony Jadwigi, odpowiadając na serię jej zapytań, w lipcu 1930 roku. Ten list cytuje w jednym z rozdziałów swojej najnowszej książki o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu uczony najwytrwalej zgłębiający życie najoryginalniejszego polskiego artysty.
Można by przysłowiowo stwierdzić, że Janusz Degler stracił na badaniach nad Witkacym zęby i włosy, ale wrocławskiemu profesorowi nie brakuje ani jednego, ani drugiego. Narzekać mógłby tylko na parę białych plam w Witkacowej biografii oraz dwadzieścia dramatów, które pozostają w stanie jak dotąd permanentnego zagubienia. Jest wśród nich „Persy Zwierżontkowskaja” i tej, jak wierzy Degler, najbliżej do statusu wykopaliska. Autor „Witkacego, portretu wielokrotnego” wykopuje tymczasem nowe fakty dotyczące swego bohatera, z pierwszowojennym epizodem rosyjskim na czele, z niedoszłą karierą filmową, z przyjaźnią międzyfilozoficzną, nieuskutecznionym pojedynkiem o plotkę związaną z czyjąś żoną czy odkrywaniem kart w sprawie współautorstwa „Narkotyków”. Prawie sześćsetstronicowa praca , ułożona przez stuprocentowego naukowca, z definicji gatunku powinna trącić nudą, lecz tutaj czeka czytelników wartka niespodzianka. Sięgam po tę księgę już drugi tydzień i ciągle czuję nienasycenie, zawsze znajduję coś pasjonującego.
Wzruszające są słowa ekscentrycznego kobieciarza, gdy w wieku 46 lat, po konflikcie z drugą kobietą jego życia, wieloletnią kochanką Czesławą Oknińską-Korzeniewską, przyznaje: „Babami (piętrząc takowe jedna na drugą) zapychałem kompletną pustkę, która się teraz (...) zdemaskowała. Jestem jak ryba na brzegu. Nie jestem artystą (...)”. I to wszystko w liście do żony, najbardziej chyba wyjątkowej powierniczki jakiegokolwiek męża, kochanej, ale i wystawianej na niezwykłą próbę miłości, cierpliwości przez surzwyczajne korespondencyje prywatnego warjata. Kilka dni później: „Wczoraj dostałem telegram od Czesi, że godzi się ze mną pod warunkiem poprawy”. Czesława będzie Witkacemu towarzyszyć do śmierci w Jeziorach we wrześniu 1939 (profesor Degler odrzuca wszelkie dywagacje na temat alternatywnych wersji), a Jadwiga powie po latach: „Małżeństwo nasze nie było szczęśliwe”.
Jak felieton czyta się kalendarium życia Witkiewicza pomiędzy rokiem 1918 a 1939, jak gawędę – eseje na tematy różne („Witkacy u formistów”, „Witkacy się żeni”, „Witkacy oszukany” i inne). Numerem jeden są listy (do żony, do Edmunda Wiercińskiego, Kazimierza Czachowskiego, Brunona Schulza albo Kornela Makuszyńskiego). Można się z nich dowiedzieć i o wewnętrznych dylematach autora „Niemytych dusz”, i o towarzyskich ekscesach niekoniecznie tylko autorskich. Np. (do Makuszyńskiego): „Pani Iszkowska (słynna piękność zakopiańska) ma 9 białych szczurów oswojonych, każdy nazywa się inaczej”, „Boy przywiózł z Paryża melon (kapelusz) za 45 franków”, „nie mogę się do ciebie dodzwonić – jakieś zmiany numerów – czort wie co”. To ogromna wartość tej książki i niesłabnącej pracy Janusza Deglera skupionej także na tym, by zwrócić ludzki rumieniec na twarz portretowo zasępionego, zamyślonego malarza, poety, powieściopisarza, dramaturga i filozofa. Można czytać bez końca.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.......................................................
Janusz Degler WITKACEGO PORTRET WIELOKROTNY, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2009