Taki festiwal jak DIALOG zawsze łączy ludzi, bo dzieje się święto teatru, i dzieli, bo każdy ma swoją opinię na temat konkretnych spektakli. Najważniejsze w istnieniu DIALOGU jest jego istnienie właśnie i możliwość bycia przez tydzień w świecie teatru różnych form, za pomocą których artyści opowiadają różne historie o tym samym, czyli o człowieku. Podczas finałowej debaty Mirosław Kocur nazwał tę edycję festiwalu „jedną z wybitniejszych”, inni bywają bardziej powściągliwi w ocenach. Oglądam DIALOG od 2005 roku i za każdym razem to impreza wybitna, bo daje pojęcie o kierunkach we współczesnym teatrze. Za każdym razem widzę przedstawienia lepsze i gorsze, te zostające w głowie na lata i te znikające po godzinie. Nigdy nie żałuję ich obejrzenia i godzę się na autorską formułę DIALOGU, ponieważ Krystyna Meissner, jak rzadko kto, potrafi scalić fragmenty w nieobojętną całość. A oto moje osobiste podium zachwytów i zmęczeń.
Co mnie zdobyło
1. HAMLET Oskarasa Korŝunovasa. W tej wersji najsłynniejszego dramatu wszech czasów czuło się myślenie i pasję odkrywania w szekspirowskim tekście osobistej treści. Litewski reżyser zmierzył się z tytułem po raz pierwszy w życiu (ma 40 lat), ponieważ dopiero teraz znalazł na HAMLETA sposób i zrozumiał wszystkie znaczące dla siebie kwestie. Jak ta o pułapce na myszy. Że są chwile, kiedy trzeba coś zrobić tu i teraz, nie odkładać niczego na potem, cokolwiek by się działo. Duński książę doświadcza właśnie takiego momentu. Korŝunovas podobnie, co natychmiast przywołuje słynne słowa z trzeciego aktu o teatrze jako zwierciadle natury i duchowego piętna. Aktorzy zaczynają spektakl, pytając siebie szeptem i krzykiem: „kim jesteś”, „kim jestem”, widz robi to samo. Może mało widziałem, ale nie widziałem dotąd ciekawszej inscenizacji tej sztuki.
2. TRAGEDIE RZYMSKIE Ivo van Hovego. Teatr totalny i teatr przyszłości – tak wołano podczas DIALOGU na przedstawienie-show, dziejące się w wielkiej hali z kilkunastoma planami. To poczekalnia lotniska, hall hotelowy albo po prostu studio telewizyjne. Kamery wyświetlają obraz aktualnie rozgrywanej sceny, co kilkadziesiąt minut następuje zmiana dekoracji, mistrz ceremonii zachęca publiczność do przemieszczania się. Można usiąść obok aktora wygłaszającego monolog, skorzystać z usług fryzjerskich, komputera, zamówić coś do jedzenia, być w środku akcji jednej z trzech umiejętnie uwspółcześnionych tragedii Szekspira (KORIOLAN, JULIUSZ CEZAR, ANTONIUSZ I KLEOPATRA) albo tradycyjnie usiąść na widowni. Stare opowieści nigdy się nie zestarzeją, jeśli mają tak śmiałych realizatorów jak holenderski reżyser.
3. T.E.O.R.E.M.A.T. Grzegorza Jarzyny. Wizualnie piękna kolejna osobista historia inscenizatora ciągle poszukującego i tekstów, i języków dla własnego teatru. Danuta Stenka obawiała się dużej przestrzeni Opery Wrocławskiej, by nie rozpuściła gęstości kameralnego przedstawienia. Nie rozpuściła. Przeciwnie, operowy kontekst bardzo do TEOREMATU pasuje, a wykonawcza biegłość sprawia, że żaden niuans nie niknie. Nieśpieszna narracja sprzyja też rozmyślaniu o sile, która zapowiada się, jak przybysz, w życiu każdego z nas i konfrontuje rzeczywistość z pragnieniami. A potem znika, jak wyjeżdża gość, zostawiając gospodarza ze świadomością. I nieważne, kim był turysta, ważne, jak zmienia się świat po jego wizycie.
Co mnie zmęczyło
1. RIESENBUTZBACH. STAŁA KOLONIA Christopha Marthalera. Trudno polubić to przedstawienie, choć łatwo zrozumieć. Połączenie reakcji więc niezbyt fortunne. RIESENBUTZBACH to chyba najczęściej opuszczany spektakl tegorocznego DIALOGU, publiczność po prostu nie wytrzymywała gadania o niczym, gestów niby znaczących, śpiewanek, które niczego nie rekompensowały. Grupa zadowolonych z dostatniego życia traci dochody z powodu kryzysu, ich droga, wygodna, estetyczna i pusta egzystencja zamienia się w świat szmateksu. Byłbym skłonny uwierzyć w ten pomysł, gdyby karteczki z napisem „Verkauft”, informujące o zajęciu mebli przez komornika, zniknęły w pewnej chwili z mebli, sugerując, że tak się mieszkańcy Riesenbutzbachu bawią po dekadencku. Ale nie, ze sceny zostają wyniesione jednak meble. Nie trafia do mnie ten Marthaler, bo w dzisiejszym polskim kapitalizmie widmo utraty nigdy nie jest dalekie. A poza tym RIESENBUTZBACH. STAŁA KOLONIA to zwyczajnie potwornie nudny teatr.
2. TROILUS I KRESYDA Luka Percevala. Kto wie, jak by się to przedstawienie oglądało bez bariery językowej, bo tkwi w nim uwierająca siła. Kłopot w tym, że nie ma widowiska. W ujęciu Percevala na scenie nie dzieje się wiele, więcej w słowach wypowiadanych przez znakomitych (podobnie jak u Marthalera) aktorów, którzy szukają na początku klucza do wystawienia pogmatwanej sztuki Szekspira. Dla reżysera istotny w TROILUSIE I KRESYDZIE jest brak wojny, stan zawieszenia między walką wpisaną w ludzki charakter, a nieobecnością walki w życiu urodzonych wojowników. I pokazuje Perceval ten stan w sposób tak nieatrakcyjny, jakim się pewnie wydaje bohaterom. Rząd miednic na scenie i ciągle kapiąca w nie woda. Biegnie czas, skrapla się przesilające wszystko zło, kobieta przechodzi z rąk do rąk, miłość nie ma szans, wynik wojny nie ma znaczenia. Chodzi o to, żeby było się czym zająć. Niestety, po godzinie szwankowała mi percepcja, a sąsiad z lewej strony wręcz zasnął.
3. MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST Grzegorza Jarzyny i Doroty Masłowskiej. Podkreślam rolę autorki tekstu, ponieważ jej wina jest istotna. Masłowska napisała kolejny utwór-kpinę, mając na celu, jak chcą miłośnicy, odsłonić mechanizmy polskiej rzeczywistości, głównie postępującą bezrefleksyjność kolejnych pokoleń, uwiąd porozumienia. Nie kupuję programu młodej pisarki od czasu przeczytania jej drugiej książki, czyli „Pawia królowej”. Za mało ma mi do zaproponowania ktoś, kto z szyderstwa czyni swe podstawowe zajęcie. Jakkolwiek by to szyderstwo było dobrze skonstruowane, jakkolwiek podszyte dobrymi chęciami. Ja Masłowskiej nie wierzę. Oglądam scenki z życia tej teatralnej rodzinki jakbym oglądał okazy w ZOO, a próba pogłębienia tematu i finałowy okrzyk „chleba, chleba!” zupełnie po wcześniejszej wyliczance kabaretowych skeczów nie przekonuje. Mimo Danuty Szaflarskiej, która DIALOG oglądała także jako widz, dziękuję.
PS
Minister kultury Bogdan Zdrojewski ofiarował Krystynie Meissner na otwarcie festiwalu srebrną Glorię Artis i zapowiedział, że złotą przywiezie za 10 lat, na 10. edycję DIALOGU. Mógł przywieźć od razu złotą, bo przecież laureatka już zasłużyła swą artystyczną biografią. W kontekście ochłodniałych relacji między szefową festiwalu, a miastem (prezydent Dutkiewicz nie doszedł na uroczystość i chyba nie bywał na sztukach) nie wiadomo, czy dziesiąta edycja będzie i czy stworzy ją Krystyna Meissner, która mówi tylko: "teraz interesuje mnie kolejna". Czyli nr 6, za dwa lata. W tzw. międzyczasie wygaśnie jej kontrakt dyrektorki Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Byłoby źle, gdyby wygasł również jej autorski DIALOG.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
5 Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG, autor: Krystyna Meissner, Wrocław 10-17.10.2009