Spotkanie po spektaklu, fot. gch
Sympatyczne, fajne przedstawienie, po którym wychodzi się z uśmiechem na ustach i może też czymś więcej, co odczują na własnej skórze nasi przyszli kochankowie i kochanki. Według Michaliny Wisłockiej, ale przede wszystkim na przekór. Bo facet nie jest wyłącznie myśliwym miłości, może rozmawiać, czuć, wyrażać swoje intymne pragnienia i emocje, poszukiwać, pytać. Przełomowym momentem w tym zabawnym spektaklu, czerpiącym z filmów, jest monolog Kacpra Sasina, który zwraca się do Dziewczyny. I jest to projekcja woli współczesnej kobiety, ale chyba w tej akurat sprawie łatwo się zgodzimy. No bo tak, grają w 'Sztuce kochania' mężczyźni (sześciu, o różnych - że tak powiem - parametrach), lecz teksty (i te wisłockowe, i nowe) napisała kobieta. Przyjemniej opuszkiem niż paznokciem (choć... bądźmy w porozumieniu na siebie otwarci...), kobieta też inicjuje (bywa często odważniejsza w tych rzeczach), jasne. Dla wielu mężczyzn (niestety raczej tych niechodzących do teatru) mogłoby doświadczenie opolskiej sztuki być przeżyciem zmieniającym życie, nie tylko seksualne. Teatralnie natomiast spektakl Miry Mańki to teatr skromny a wielki, mówiony, śpiewany, chodzony. I co najważniejsze: pozytywny. Na osobne uznanie zasługuje muzyka Weroniki Krówki. Wiemy to doskonale, że każde przedstawienie z jej wkładem lub udziałem to muzyczny przysmak, tu też. Obserwowałem publiczność: wielu robiło dokładnie to, co ja, zamykaliśmy oczy zahipnotyzowani brzmieniem erotycznych scen. Na takie marzenia dziewczyn z XXI wieku, mówimy zdecydowane TAK.
[0-6] 4,5
...