Aktorzy Starego Teatru w Krakowie po wrocławskim spektaklu 'Nie-boskiej komedii. Wszystko powiem Bogu!'
Nie mam wątpliwości, że zwolnieni pracownicy Teatru Polskiego we Wrocławiu, aktorzy, animatorzy, specjaliści, poradzą sobie w życiu zawodowym. Mam wątpliwości co do tego, czy poradzi sobie teatr pod wodzą tego dyrektora. Zwolnienie tuzina istotnych dla instytucji pracowników, w tym małżeństwo, tuż przed Bożym Narodzeniem, jest po ludzku nie do zaakceptowania.
Trudno mi też uwierzyć, że na nich się skończy. Nie wierzę, że skończą się nieme protesty, przestanie działać publiczność, za daleko to zaszło. Autonomiczne decyzje Cezarego Morawskiego nie pozwalają na nadzieję na dobry teatr przy Zapolskiej. W takich warunkach nie da się tworzyć, mimo profesjonalizmu artystów z Polskim związanych. Nieważne, czy stoją po stronie dyrektora, czy mu się sprzeciwiają.
Rozumiem, że Cezary Morawski ma dość, jego antagoniści nie przebierają w środkach, od początku odrzucają dialog z nim. Ale czy egzekucja niepokornej dwunastki to właściwy fundament kruchej teatralnej budowli, jakiejkolwiek budowli? Zarząd województwa dolnośląskiego zachowuje się jak Piłat, umywając ręce. Być może podrażniony istniejącą w sieci niepotrzebną petycją o odwołanie całego zarządu.
Wszyscy dziś powtarzają jak mantrę słowa o tym, że wszystkim zależy na teatrze. Wśród tej troski zostaje wykończony zdobywający światowej rangi trofea teatr, w którym zamiast gwiazdki zaczyna się pasja.