CZAS AKCJI: przyszłość.
MIEJSCE: studio telewizyjne.
SYTUACJA: ludzie niemal wyginęli, światem rządzą zwierzęta, które zamawiają sobie telenowele kręcone przez ludzi z udziałem ludzi. Takie pay-per-view z komentarzami i życzeniami co do rozwoju fabuły i obsady ról live.
ZAPOWIADAŁO SIĘ: obiecująco.
WYSZŁO: nieprzekonująco.
NAJLEPSZE W SPEKTAKLU: piosenki.
MIEJSCE: studio telewizyjne.
SYTUACJA: ludzie niemal wyginęli, światem rządzą zwierzęta, które zamawiają sobie telenowele kręcone przez ludzi z udziałem ludzi. Takie pay-per-view z komentarzami i życzeniami co do rozwoju fabuły i obsady ról live.
ZAPOWIADAŁO SIĘ: obiecująco.
WYSZŁO: nieprzekonująco.
NAJLEPSZE W SPEKTAKLU: piosenki.
Rzecz jest w Niemczech znana, autorka tej sztuki Sybille Berg to wzięta, może i sławna (skoro zaprasza ją do siebie Harald Schmidt) pisarka. W 2000 roku napisała HELGES LEBEN, co u nas zyskało właśnie miano ŻYCIE MARIANA i wersję na Capitolowej Scenie Ciśnień, która do przygważdżających do fotela wrażeń szczęścia ciągle nie ma (może z wyjątkiem KRÓLA DAWIDA LIVE). ŻYCIA MARIANA też sukcesem nie da się ogłosić. Niby potencjał istnieje: telenowelę robią Pani Śmierć (producentka) wespół z Panią Bóg (reżyserka), czyli Justyna Antoniak i Katarzyna Strączek. Świetne aktorki. Treść filmiku wypełnia jednak tak oczywisty schemat, że bolą zęby. Marian się rodzi, potem dojrzewa, spotyka Tinę, Tina zachodzi w ciążę i to już właściwie tyle. Pomiędzy scenami z życia – piosenki. Może dla tapira albo lamy przyszłości coś interesującego, ale dla psa i kota, które na co dzień nas (i nasze telewizory) obserwują, to już było. Był choćby TRUMAN SHOW, było (w kinach niebawem) MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST. Tysiąckrotnie ciekawsze, a przede wszystkim kreatywne. Na premierowej prezentacji wrocławskiego spektaklu śmiali się siedzący na widowni koledzy i koleżanki artystów, bo Adrian zrobił minę, a Bartosz zmienił głos, a ja zadawałem sobie pytanie: po co to obfite formalnie show było realizować? Żeby pokazać kuchnię filmowo-telewizyjną do zobaczenia przy okazji każdych drzwi otwartych w TVP? Żeby dać Justynie, Katarzynie, Aleksandrze, Ewelinie, Adrianowi, Bartoszowi pośpiewać przy akompaniamencie bardzo dobrego bandu pod wodzą Wojtka Orszewskiego? Znamy ich głosy i dźwięki doskonale z dużo bardziej sensownych przedsięwzięć. Czytam w zapowiedzi: ‘Ta z pozoru nonsensowna fabuła jest pretekstem do przyjrzenia się zobojętniałej cywilizacji oraz tragikomicznego spotkania z fenomenem strachu i banałem zła’. I wiem, czego w przedstawieniu Agnieszki Olsten zabrakło: strachu, zła, a zwłaszcza fenomenu. Jest za to w nadmiarze banał, który powoduje zobojętnienie. I naprawdę nie wystarczy nazwać bohaterek Śmiercią i Bogiem, a we foyer wystawić serię zdjęć piesków, by z pustego walnąć metaforę.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
...............................................
S. Berg ŻYCIE MARIANA.LIFE-SHOW, tł. K. Bikont, reż. A. Olsten, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu, Scena Ciśnień, 12.12.2014