Tuesday, May 7, 2019
POSKROMIENIE (Teatr Polski w Podziemiu)
To jest wydarzenie. Pierwsza duża produkcja Teatru Polskiego w Podziemiu. Nie performans, nie coś kameralnego na podtrzymanie, zrekompensowanie i twórcom, i widzom braku po tamtym Teatrze Polskim, lecz coś z budżetem (chyba), nowe otwarcie w imponującej i pięknej przestrzeni Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia. No i pewien ciąg dalszy. Bo Monika Pęcikiewicz wyreżyserowała w tamtym Teatrze Polskim dwie gorąco dyskutowane szekspirowskie sztuki (‘Hamleta’ i ‘Sen nocy letniej’), teraz dołożyła ‘Poskromienie’. Deklaracja jednak wyraźna: to tylko inspiracja Szekspirem, a tak naprawdę tekst użyty w spektaklu to rzecz sklejona z improwizacji aktorskich.
Chyba więc dlatego dramaturgicznie ‘Poskromienie’ jest pustawe, dlatego – mimo świetnego aktorstwa – momentami nuży. Nieczęsto udają się takie tekstowe zabiegi w pełni, tutaj mam wątpliwości. Zwłaszcza niebotycznie dłużącą się sceną wychowywania Katarzyny (‘no, załóż te rajstopy’) trudno się zainteresować. Zakładanie albo nie rajstop na życzenie nadopiekuńczej mamy może stać się dla jakiejś jednostki traumą, OK, od tego są psychologowie. Rozumiem, że w sztuce czasem chodzi o metaforę, najprostszą lub najbanalniejszą, by ugrać coś głębszego, ale rajstopy? No chyba że chodziło o to, by przypomnieć wrocławianom coś, czego przypominać nie trzeba: Ewa Skibińska i z legendarnej książki telefonicznej potrafiłaby uczynić dramat.
Bardzo obiecująco prezentuje się na swojego rodzaju przedstypie postać Marty Zięby, jednej z sióstr spotykającego się przy ojcowskim łożu śmierci rodzeństwa. Dlaczego tak szybko znika i traci znaczenie? Z początku brat – Michał Opaliński – zdaje się być głównym bohaterem, lecz nie. Tu liczy się epizodyczność, etiudowość. Szkoda Adama Szczyszczaja, który do grania ma niewiele. Teksty ‘Poskromienia’ nie dają rady jako teksty, natomiast – paradoksalnie – są popisem umiejętności aktorskich. Niezwykłą przyjemność sprawia słuchanie całej grupy. Anna Ilczuk w opiekuńczych zapasach z Andrzejem Wilkiem – doskonali. Wojciech Ziemiański przepyszny. Katowicki koprodukcyjny zaciąg (Kaśka Dudek, Mateusz Znaniecki) bardzo dobrzy. Zapada w pamięć – oczywiście – i niezrównana Halina Rasiakówna w krótkiej rozmowie telefonicznej. I pomyśleć, że jeszcze trzy lata temu mieliśmy ich we Wrocławiu na co dzień.
‘Poskromienie’ powinno się raczej nazywać ‘Lir’, skoro o śmierci, umieraniu i stosunku do umierania chce opowiadać. Wśród inspiracji bardziej się nasuwa film Szumowskiej (’33 sceny z życia’) niż komedia-tragedia Szekspira. Przy tych wszystkich ale, trzeba z radością przyznać, że estetycznie ‘Poskromienie’ może wyłącznie zachwycać. Z pietyzmem i rozmachem została zaplanowana scenografia Katarzyny Borkowskiej, budują klimat światła Mirka Kaczmarka i niezwykle pomysłowe wideo-cienie autorstwa Emiki. A muzycznie najnowszy spektakl Teatru Polskiego w Podziemiu to dzieło absolutne. Od długiego czasu nie słyszałem (nie jedynie we Wrocławiu) tak wspaniałej muzyki teatralnej, jak ta skomponowana przez Cezarego Duchnowskiego, ze śpiewem – uwaga – Ewy Skibińskiej. W finałowej wizyjno-medytacyjnej scenie tkwi kawał piękna teatru.
GCH
...
POSKROMIENIE, reż. M.Pęcikiewicz, Teatr Polski w Podziemiu, Piekarnia, 5.05.2019, rząd IV, miejsce 19