Jeśli ktoś przeoczył jeden z news dnia, to w pigule: Remigiusz Lenczyk, p.o. dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, pojawił się w
pracy po 11.00. Jednak szef administracji TP Tadeusz Tworek, jak twierdzi na polecenie dyrektora Morawskiego (przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim), zablokował wejście. Pracownicy teatru niezgadzający się z uchwałą zarządu Urzędu Marszałkowskiego wezwali policję. Przypomnijmy, że uchwałę zarządu wstrzymał wojewoda dolnośląski, czego z kolei nie uznaje zarząd. I tak dalej. No, w każdym razie policja w teatrze, Lenczyk też, ale bez aprobaty (choć zna wszystkich pracowników, był tu zastępcą dyrektora). Pat jednym słowem.
Policja w Teatrze to rzeczywiście sytuacja ekstremalna. Ale proszę
Państwa, to nie dzieje się naprawdę. Pamiętajmy, jesteśmy w teatrze,
gdzie jeśli nie tam należy wystawiać mocne spektakle i performanse. Ten
nie jest szczególnie oryginalny, inspirowany zapewne mnóstwem zdarzeń
rzeczywistych i prawdziwymi osobami, lecz podobieństwo jest przypadkowe.
Długawy tytuł wyjaśnia wszystko: "Tp.pl, czyli sztuka o dwóch
dyrektorach, dwóch urzędach, dwóch związkach i dwóch rzeczywistościach
albo awangardowy Wrocław not dead".
Autor Sławomir Mrarzek mówił mi dziś
w nocy podczas próby generalnej:
-To, co widzimy tu teraz to jeszcze
atrapa, bo nie mogłem wykorzystać aktorów, dlatego ćwiczymy na
wolontariuszach. Ale jutro już będą zawodowcy, którzy jeszcze przebywają
na L4. Może z jednym wyjątkiem, i nie wiem, czy zorganizujemy
zastępstwo, czy zagramy nieobecnością.
- No tak, to dość częsta technika dramaturgiczna. To będzie jednorazowe przedsięwzięcie? - pytam.
- Moim zamiarem jest spektakl w odcinkach, na bieżąco pisany i
realizowany. Nie wiem, kiedy się skończy, niby wiem jak, ale postaci
zwłaszcza w teatrze, potrafią zaskoczyć i zacząć żyć własnym życiem -
odpowiada Sławek, z miejsca nominowany do naszych nagród Emocji.
Tak więc, drodzy wrocławianie, spokojnie to tylko performans i, jeśli wierzyć autorowi, leci z nami pilot.
GCH