Saturday, February 13, 2016

KONKURS, ALE PO CO? (Teatr Polski, Opera Wrocławska)

To, że urzędnicy dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego po macoszemu traktują kulturę, jest jasne od lat. W ciągu ostatniej dekady właściwie wszyscy wicemarszałkowie, którzy w swoich zadaniach mieli opiekę nad kulturą, od chodzenia do teatru, na koncert, do galerii woleli mecz tenisowy czy wyprawy w góry. Nic w tym złego, na zdrowie, ale...

Zarządzając jakąś dziedziną lokalnego życia, mając wpływ na losy i kondycje instytucji, trzeba tę dziedzinę czuć, mieć wiedzę, znać mechanizmy, przewidywać konsekwencje decyzji, no i przede wszystkim rozmawiać, konsultować, chcieć wiedzieć. Tymczasem zarząd marszałkowski przyjął po prostu bezwarunkową zasadę: wszędzie konkurs. W instytucjach artystycznych nie jest to absolutnie najlepsze rozwiązanie, przeciwnie: często słabość organizatora. Często też, niestety, konkursy bywają jedynie pozorem, bo i tak wiadomo, że ma wygrać kandydat już wybrany. Dziś - po obserwacji doświadczeń nie tylko wrocławskich i dolnośląskich instytucji - uważam, że konkurs należy ogłaszać wtedy, gdy brakuje pomysłu, jest konflikt w środowisku, dzieje się przesilenie albo wtedy, gdy zbyt wielu dobrych i dostępnych kandydatów mamy w głowie (i wiemy, że ci kandydaci przyjmą zaproszenie do rywalizacji na programy).

W kulturze liczy się budowany przez choćby kilka lat dorobek, biografia, pozycja. Tylko ktoś z osiągnięciami może przekonać zespoły artystyczne, zdobyć ciekawość i wstępne zaufanie widzów. Krystyna Meissner - autorka niekwestionowanego sukcesu Wrocławskiego Teatru Współczesnego w poprzedniej dekadzie - nie przyszła tam po konkursie, podobnie Konrad Imiela - stojący na czele obleganego przez publiczność i chwalonego przez krytyków Teatru Capitol. Nie przypominam sobie w ostatnich latach konkursu na szefa artystycznego Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Andrzej Kosendiak jako dyrektor Narodowego Forum Muzyki? Nikt konkursu na to stanowisko nie organizował. Z nominacji Piotr Oszczanowski został szefem Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Dorota Monkiewicz szefową Muzeum Współczesnego. Ewa Michnik pojawiła się w Operze Wrocławskiej nie dlatego, że aplikowała w konkursie.

Ludzie z nazwiskiem rzadko decydują się na procedury konkursowe. Oni nie muszą. Do rywalizacji o urzędnicze uznanie startuje wiele osób z ambicjami, niekoniecznie z autorytetem. Można sobie na wybór kogoś takiego pozwalać w przypadku mniejszych instytucji (dajemy szansę, która nie kosztuje wiele) lub tych pogrążonych w kryzysie (gorzej być nie może), lecz są sytuacje, kiedy konkurs z góry wydaje się pomysłem nadmiernie ryzykownym. Tak jest teraz we Wrocławiu. Mamy ceniony na świecie Teatr Polski, mamy Operę Wrocławską na wysokim poziomie. Oba przypadki inne.

Ewa Michnik ogłosiła swoje odejście już we wrześniu 2015 i doprawdy nie rozumiem, dlaczego zarząd nie kiwnął do tej pory palcem w tej sprawie. Nie słyszałem, żeby ktoś jeździł po świecie w poszukiwaniu następcy Ewy Michnik. W efekcie nowego dyrektora/dyrektorów poznamy za dwa, trzy miesiące, czyli kolejny martwy sezon przed nami, bo kontraktów na spektakle w tym świecie nie podpisuje się z kwartału na kwartał. Krzysztof Mieszkowski, szef Polskiego, chciałby zostać. Marne są na to szanse, bo zarząd najwyraźniej czeka do końca umowy z niewygodnym, kontrowersyjnym dyrektorem, dziś także politykiem. W Urzędzie Marszałkowskim nieraz chciano się Mieszkowskiego pozbyć z powodów finansowych. Mieszkowski trwał dzięki poparciu środowiska, zespołu, wynikom artystycznym. W końcu, przy udziale ministra kultury, ustalono kompromis: miał być w Polskim tandem i rozdzielenie funkcji naczelnego-artystycznego. Nic się jednak nie zadziało. Niech Mieszkowski dokończy kontrakt, a potem wybierzemy kogoś nowego. W przededniu takich wyborów jesteśmy.

Czy Krzysztof Mieszkowski na stanowisku dyrektora powinien zostać (do konkursu nie stanie)? Zdrowy rozsądek takie wyjście podpowiada jako jedno z dwojga. To drugie to przekazanie teatru przez być może coraz bardziej zajętego w Sejmie posła komuś, kto z Polskim jest związany, komuś z zespołu lub reżyserowi z Teatrem Polskim współpracującemu/współpracującej. Po co na siłę robić rewolucję w dobrze działającej maszynie? Doświadczenie z konkursem na szefa TP jest przecież kiepskie. To wprawdzie jeden z najlepszych teatrów w Polsce, lecz zbyt mała dotacja na gabaryty tej instytucji nie przyciąga idealnych kandydatów. Co innego stworzyć tu od czasu do czasu  spektakl, co innego wziąć na barki codzienność.

Szczególnie dobrej myśli w tych sprawach nie jestem. Za późno to wszystko się rozgrywa, bez rozmów z zainteresowanymi (Rada Artystyczna Polskiego pisze w oświadczeniu, że zabiegała o spotkanie i była ignorowana, Ewa Michnik już we wrześniu sugerowała w wywiadzie dla Radia Wrocław Kultura szybki wybór następcy, powtarzając to potem kilkakrotnie). Jedno wiemy na pewno: znów kultura jest w dolnośląskim Urzędzie Marszałkowskim najwyraźniej na dalekim marginesie. Dowód? Na stronie umwd.dolnyslask.pl są zakładki z aktualnościami dotyczącymi poszczególnych pól działalności urzędu (stan na dziś: 13.02.2016). Zerknijmy: edukacja - ostatni wpis z 9 lutego 2016, rozwój obszarów wiejskich - 22 stycznia 2016, zdrowie - 1 lutego 2016, a kultura? 4 maja 2010. Tak. Tekst o laureatach przeglądu piosenki, wcześniej o tym, że marszałek jeszcze Łapiński zagrał 'Hey Joe'. Wtedy gitarowego rekordu nie pobito, za to rekord w braku kulturalnych aktualności na stronie urzędu wyśrubowano arcydzielnie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI