Tuesday, November 17, 2009

REWERS (reż. Borys Lankosz)

To nie jest film wybitny, ale ile wybitnych filmów powstało w Polsce w latach ostatnich? Może DZIEŃ ŚWIRA, gdyby tę sekwencję reklam zrobić inaczej albo w ogóle dać sobie z nią spokój, był/jest taki. I jakoś nic więcej mi w tej chwili do głowy nie przychodzi. Ale bywają filmy bardzo dobre i tu listę mamy całkiem długą, do której dołączył niedawno REWERS. Nie widziałem jeszcze wszystkich konkursowych kandydatów do tegorocznych Złotych Lwów, więc zaufam wyrokowi jurorów. Może w zestawie brakowało dzieła, a czarno-biała (w większości) opowieść o Sabince, co nie chciała ubeka, to rzecz najlepsza. Moje zaufanie wzmacnia i osłabia decyzja, by WOJNIE POLSKO-RUSKIEJ wskazać niższe miejsce na podium, bo słusznie, iż Masłowska wg młodego Żuławskiego przegrała, lecz niesłusznie, że znalazła się na podium. To bardzo, bardzo przeciętne kino (z wyjątkiem roli Szyca).

REWERS się wyróżnia, i to nie pomysłem estetycznym (dość zresztą oczywistym), a etycznym. Wcale też nie fabuła gra tutaj pierwsze skrzypce, ale gra konwencjami wpisana w finalny komentarz do tematów aktualnych. Pastiszowanie komedii romantycznej czy czarnego kryminału służy autorom (scenariusz Andrzeja Barta), by powiedzieć na przykład ipeenowskim zapaleńcom coś, co oprócz nich wiedzą wszyscy. Czyli starą prawdę o niejednoznaczności polskiej historii najnowszej i istnieniu pewnego stopnia skomplikowania ludzkich losów poplątanych przez związki natury z polityką. Lista tego lub owego to śmiechu wart spis nazwisk, niewiele znaczący w porównaniu z rzeczywistością. No i ciekawe, że nierzeczywista, a przynajmniej umowna wizja artystów przekazuje taki konkretny komunikat, dowodząc wyższości sztuki nad próbami wyjaśniania życia, podejmowanymi przez bezhoryzontalny pułk papierowych katów.

W filmie Lankosza zainteresowało mnie właśnie podsycone pogodną ironią przesłanie, kategorycznie i rzetelnie zrealizowane przez trzy kobiety. Agata Buzek, Krystyna Janda i Anna Polony uosabiają niepozbawione refleksji przymrużenie oka, wcielając jakiś aktorski ideał. A Marcin Dorociński pokazuje swą wszystkoumiejętność, dokładając nową rolę do magazynu postaci, które nie mogą mu się oprzeć. Dorociński mógłby stać się idolem dekady, gdyby polskie kino potrafiło zagopodarowywać poważne talenty. Ponieważ jednak nie potrafi, artyści muszą radzić sobie sami. Mocno więc będę kibicował także Borysowi Lankoszowi, reżyserowi z potencjałem na wybitność, z nieczęstym dziś wyczuciem równowagi między dramatem i komedią, akcentem dociśniętym i subtelnie brzmiącym w podtekstach i kontekstach. Powtarzam: bardzo dobry film.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.......................
REWERS, reż. Borys Lankosz, 2009