Wednesday, November 7, 2012

Jacek Inglot WYPĘDZONY. Breslau-Wrocław 1945




Książką WYPĘDZONY. BRESLAU-WROCŁAW 1945 Jacek Inglot wraca do mrocznej przeszłości Wrocławia – miasta spotkań. W przestrzeni już poniemieckiej, jeszcze nie polskiej (bo najwięcej do powiedzenia mają Rosjanie) spotykają się ludzie, dla których historia przeznaczyła inne jutro, choć wszyscy mogą się czuć wypędzonymi albo wypędzanymi i każdy musi znaleźć w takim rozdaniu losu sens. „–  Ja... ja nigdy nie wyjeżdżałam z Breslau... – łzawo przemawia starsza Niemka – Niech pan im powie, panie oficerze, że tu jest mój dom. Nie tam, tutaj!”. Będzie jednak musiała wyjechać powojennym transportem do tego tam, czyli do Niemiec, ponieważ trzej jałtańscy królowie wydali już wyrok.
„–  Ona też jest winna?” – retorycznie pyta młody przybysz z Jędrzejowa. Jacek Inglot otwarcie pisze o krzywdzie niemieckich mieszkańców Breslau-Wrocławia, dekonstruując i redefiniując mit piastowskiego miasta, po latach odzyskanego z hitlerowskich rąk. Bywa, że nie wyjeżdżają stąd nigdy, jak filolog profesor Bauman, który samobójczo na wieczność zasypia w swoim fotelu, a wcześniej prowadzi z głównym bohaterem trzeźwy i emocjonalny równocześnie dialog o absurdzie dziejów: „Powiadacie, że teraz tu będzie Polska. Jakim prawem, pytam? To tak, jakby w Italii objawili się nagle potomkowie Etrusków i oznajmili Włochom, że nie mają prawa do swojej ziemi!”. Od polskiego rozmówcy usłyszy: „Na polu historycznym nie sposób odmówić panu słuszności. Ale jest jeszcze jedna kategoria (...). To kategoria winy i kary. Bo tam, na wschodzie, w spustoszonych przez wojska Rzeszy krajach, trwa w tej chwili wielkie liczenie... Liczenie trupów".

Ów główny bohater, Jan Korzycki, były żołnierz Armii Krajowej, warszawiak, zjawia się w Breslau-Wrocławiu, by schować się w chaosie niemiłosiernie szabrowanego miasta przed komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Wstępuje nawet na chwilę do milicji, gdzie jako komendant dzielnicowego posterunku rozpracowuje przywódcę Werwolfu. Wątek kryminalno-sensacyjny zdecydowanie ustępuje jednak w powieści Inglota motywom społeczno-obyczajowo-historycznym. Temat przełomu, wielkiej zmiany i jej fizyczno-psychologicznych kosztów wybija się na pierwszy plan, nie bez udziału nieoczywistego elementu melodramatycznego. Kochanką Jana zostaje młoda Niemka Reni, brutalnie zgwałcona przez sowieckich zdobywców Festung Breslau. Najistotniejszy jest realizm (naturalizm) wydarzeń, o których w dzisiejszym modnym Wrocławiu nie wolno zapomnieć, i w konsekwencji zdemitologizowany pionierski aspekt tutejszej przeszłości. Inglot rysuje posępny obraz bandyckiego rozkradania miasta, usprawiedliwianego wojennym zwycięstwem, i dóbr należących do niemieckich mieszkańców. „Breslau nie przestał istnieć jednego dnia, 6.05.1945, w dniu kapitulacji twierdzy. Konał jeszcze przez wiele miesięcy i to my, Polacy, pomagaliśmy mu umierać” – pisze w posłowiu autor, syn wysiedleńców zza Bugu, ktoś, kto chodził do wrocławskiego już liceum i nie czuje się komfortowo, wiedząc, co się działo. Chce się tym uczuciem podzielić, może i zasiać niepokój w bezrefleksyjnych umysłach wielu współczesnych wrocławian. Sporo z nich mieszka dziś w poniemieckich domach.

Inglot pisał swoją najważniejszą dotąd powieść przez trzy lata, zainspirowany OBCYM MIASTEM Thuma, MIKROKOSMOSEM Daviesa/Moorhouse’a. Włączył w fikcyjną (i prawdopodobną) fabułę postaci historyczne, m.in. prezydenta Drobnera czy rektora tworzącego się uniwersytetu Kulczyńskiego. Obaj głoszą w książce wizję szklanego, nowoczesnego, dostatniego miasta, mimo iż rzeczywistość 1945 roku jest przerażająca. Odzywa się na kartach powieści Jacka Inglota duch literatury zaangażowanej, sposób na literackie oddanie obrazu Polski znany choćby z PRZEDWIOŚNIA Żeromskiego. Również dlatego tak WYPĘDZONY wciąga. Wbrew pozorom to nie tylko rekapitulacja zdarzeń sprzed lat, lecz opowieść o niełatwej tożsamości teraźniejszych wrocławian i dolnoślązaków, z których prawie każdy skądś przybył, na gruzach tamtego „dziwowiska Europy”, „nowożytnej Wieży Babel” – jak Korzycki nazywa zobaczone wtedy miejsce – budował i buduje własne życie. W ciągle niepewnych czasach, kiedy głębokie podziały i konflikty dotyczą też spraw wewnątrznarodowych. Od lat 1990., odkąd otwarcie można, przypominamy sobie prawdziwą i pełną biografię Wrocławia. W tym żmudnym i potrzebnym procesie powieść Jacka Inglota wyrasta na lekturę obowiązkową, bo opuszczony 67 lat temu przez Niemców Breslau to także ich miasto.

Zastanawia wprawdzie, że książkę o Breslau-Wrocławiu wydało wydawnictwo z Warszawy (choć autor proponował swe dzieło tutejszym redaktorom), ale i cieszy, że taka wielowymiarowa i odważna rzecz się ukazała. Proszę sobie wyobrazić coś podobnego we Lwowie-Львoвi.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Jacek Inglot WYPĘDZONY. Breslau-Wrocław 1945, Instytut Wydawniczy Erica, 2012