Friday, February 23, 2018

GENIALNA PRZYJACIÓŁKA (Wrocławski Teatr Współczesny)


Oglądałem ‘Genialną przyjaciółkę’ z teatralnym zaciekawieniem, chłonąc pomysły na poszczególne sceny. Czas minął szybko. Ale po wszystkim - czyli po tych prawie dwóch godzinach spędzonych na Scenie na Strychu - nie zabrałem z teatru ani myśli, która by ze mną została na dłużej, ani echa emocji. O doświadczeniu kobiet mówi się od kilkunastu lat w Polsce i w świecie dużo, pewnie ciągle mało, skoro tzw. system stawia niespodziewany opór. To, że akcja #MeToo miała miejsce (i rezonans) dopiero w 2017 roku, lata po trzeciej fali feminizmu, zaskakuje. Wrocławski spektakl Weroniki Szczawińskiej według głośnej tetralogii tajemniczej Eleny Ferrante może i jest rodzajem pigułki przywołującej los kobiet w społeczeństwie, pokazującej jego wersje, lecz jest to pigułka typu placebo. Nic nie zmienia, chyba że sobie katartyczne działanie wmówimy. Z krytycznym trochę lepiej, lecz jednak niemrawo. Na starcie, nieco prześmiewczy ton przedstawienia sprawia, że kierujemy się w stronę nawet lekkiej satyry na powieść-sagę, z mnóstwem postaci i wątków. Wyłania się z tej wyliczanki wyrazista bohaterka, której życie obserwujemy. I to zachęcani przez aktorów do współuczestnictwa, wytrąceni z bezpiecznego dystansu teatralnego widza już samym układem widowni (zintegrowanej ze scenografią), nagabywani do odpowiedzi czy reakcji. Problem w tym, iż niewiele oprócz uśmiechu nam po tym zostaje. Nawet perswazyjno-oskarżająca scena na temat przemocy, zamierzona chyba jako mocna, słabnie poprzez swą umowność. Nie ma bowiem i bardzo go moim zdaniem brakuje choćby jednego momentu przygwożdżenia nas wprost, wprawdzie odegranym, ale realizmem. Żebyśmy poczuli - jak w thrillerze - emocje ofiary, nie tylko słyszeli jej narrację. Nie pomaga również aktorska gra z płciami, tępiąc ostrze artystycznego komentarza. Jeszcze raz podkreślam: ogląda się ‘Genialną przyjaciółkę’ z... frajdą czysto teatralną, mając blisko, tuż obok siebie, świetnych warsztatowo wykonawców (brawo Anna Kieca, brawo Paulina Wosik, brawo pozostali), ciesząc oko kolorowymi dizajnerskimi kostiumami i dekoracją (Karol Radziszewski), a ucho stylową muzyką. Lecz słowem, które najlepiej oddaje mój odbiór tego spektaklu jest obojętność. Było, minęło, jak obiad na Via dei Tribunali, spacer nad zatokę. To w sumie niemało, tylko czy o taki efekt w przypadku takich tytułów i tematów chodzi?
(0-6) > 4
GCH
..............
Elena Ferrante GENIALNA PRZYJACIÓŁKA, reż. Weronika Szczawińska, Scena na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego, 18.02.2018, miejsce: zielone krzesło po lewej stronie pośrodku

Saturday, February 17, 2018

ZDZICZENIE OBYCZAJÓW POŚMIERTNYCH (Teatr im. Kochanowskiego w Opolu)

Ten skromny spektakl ma co najmniej trzy zasługi, które warto podkreślić, zachęcając do wizyty w opolskim teatrze. Odświeża nieznany szerzej tekst jednego z najgenialniejszych naszych poetów, w ogóle sprawia, że na scenie pojawia się tak tradycyjny wiersz. I to pojawia w sposób idealny, pozbawiony pompy i deklamacji, pełen młodzieńczego wigoru i lekkości, co w tym przypadku osiągnąć niełatwo. Wreszcie, daje młodym aktorom możliwość nieczęstego poza szkołą teatralną kontaktu z poetyckim dramatem, co z kolei podtrzymuje, czasem wręcz buduje warsztat. Dzięki opolskiemu przedstawieniu również publiczność ma rzadką okazję, by zanurzyć się w osobny świat Leśmiana.

Niecała godzina mija w Bunkrze błyskawicznie. Chłoniemy Leśmianowy trzynastozgłoskowiec z zaciekawieniem, nieobojętnie zaangażowani w rekonstrukcję zbrodni, która wydarzyła się w miłosnym trójkącie. Zwłaszcza że reżyserka nie umieszcza akcji na cmentarzu – jak chciał autor – lecz w prosektorium, a bohaterami są dwudziestokilkuletni kochankowie. Brylują dziewczyny. Temperamentna Marcjanna (Monika Stanek) i pozornie delikatna, ale wiedząca swoje Krzemina (Magdalena Maścianica). Ich relacja jest tutaj kluczowa i może nawet można było inscenizacyjnie odważniej pójść w kobiecość, która mężczyzny (Karol Kossakowski) potrzebuje raczej instrumentalnie, skupiona na własnych celach i właściwościach. Reżyserka Marta Streker parę lat wcześniej współtworzyła słynne wrocławskie ‘Dziady’, tu również zadbała o słowo, wybrzmiewające i liryczną urodą, i ponadczasowymi znaczeniami.

Ta młodopolska lub romantyczna z ducha opowieść o miłości, śmierci, o zdradzie, podana z wyczuwalnym współczesnym nawiasem i, tak, tak, uśmiechem, uwodzi zatem przede wszystkim świeżością bezpretensjonalnej ekspresji, ostrząc w widzach apetyt na następne role młodych aktorów i kolejny spektakl Marty Streker. Skłaniając przy okazji do bliższego kontaktu z samym Leśmianem, poetą niby bez biografii, a jednak żyjącym w podobnym trójkącie (on-żona-kochanka). Bo pan Bolesław ma ciągle siłę oddziaływania, mimo że – nie wiedzieć czemu – większość w polskim Senacie odmówiła mu rok temu jubileuszowych świętowań i zauważeń. ‘Zdziczenie obyczajów pośmiertnych’? Zaiste.

Na szczęście nie wszędzie. W Teatrze Kochanowskiego w Opolu dyrektor Norbert Rakowski stworzył niezwyczajny klimat. Jest w nim miejsce na Leśmiana, jest dla Zapolskiej, Gombrowicza, ale i przedstawień wg reportaży. To w Opolu Piotr Ratajczak za chwilę wystawi ‘Kolaborantów’ na podstawie tekstu Angeliki Kluźniak, Daria Caban zrobiła ‘Zakonnice odchodzą po cichu’ (na motywach książki Marty Abramowicz), a swoje drugie życie zyskał rewelacyjny ‘Cesky diplom’ studentów PWST we Wrocławiu (wg ‘Gottlandu’ Mariusza Szczygła). Wrocław zazdrości!
(0-6)>4,5
gch
-----------
Bolesław Leśmian ZDZICZENIE OBYCZAJÓW POŚMIERTNYCH, reż. M. Streker, Scena Bunkier, 4.02.2017, rząd I, miejsce 1

Saturday, February 10, 2018

CAFE PANIQUE (Wrocławski Teatr Pantomimy)


Gdybym miał zabrać na pantomimę kogoś, kto się takiego teatru trochę boi, bo może nie zrozumie, to zabrałbym na 'Cafe Panique'. Najnowszy spektakl Wrocławskiego Teatru Pantomimy jest bardzo czytelny fabularnie, atrakcyjny ruchowo i słuchowo, zostawia też miejsce na myśl o sobie w świecie i świecie w nas. Tylko nie oczekujcie od tego przedstawienia, że będzie przeniesieniem Toporowych opowiadań, że uwiedzie Was galopującymi szalonymi wizjami wziętymi z obrazów francuskiego surrealisty (choć akcenty są), tu chodzi bowiem o coś innego, co zresztą lojalnie zapowiadała reżyserka w rozmowie w Radiu Wrocław Kultura i anonsuje w programie. Topor był tym razem inspiracją, jego opowieści bazą, więc szukajmy raczej ducha twórczości Topora, nie litery. Jeśli tak do 'Cafe Panique' podejdziemy, znajdziemy tę śmieszną gorycz wziętą z doświadczania niedoskonałego świata i niedoskonałych siebie oraz tęsknoty za losem lepszym, życiem... własnym. Wyraźnie wybrzmiewa w przedstawieniu Joanny Gerigk taka gorzko-pocieszająca nuta. Gdy postaci przekraczają jakąś barierę, gdy coś porzucą lub odszukają, zjawiają się wielkie ryby-łososie, by poprowadzić do szczęścia, a przynajmniej uwolnienia. Bardzo dobrze potrafią oddać tak psychologicznie ukierunkowany teatr ruchu artyści wrocławskiej Pantomimy. Cieszy powrót na scenę dyrektora-aktora Zbigniewa Szymczyka (perfekcyjny Kelner), radują wszystkie pozostałe portrety ludzi uwikłanych w niekoniecznie zgodne z prawdziwą osobowością role. Zapadają w pamięć zwłaszcza kreacje (w podwójnych rolach) Anny Nabiałkowskiej, Moniki Rosteckiej, Jana Kochanowskiego i Mariusza Sikorskiego jako Mężczyzny z parą najpiękniejszych piersi. Oni mają najwięcej do zagrania przy znakomicie przygotowanej muzyce Sebastiana Ładyżyńskiego, łączącej filmową toń i jazzbandowy luz. Równie wyborny co koleżanki i koledzy Artur Borkowski wprowadza nawet gombrowiczowski niepokój-terror, gdy jako bezręki Dyrygent dostaje magiczne protezy i - przez chwilę - rządzi. Ciekawie wkomponował w Scenę na Świebodzkim ruchomą scenografię Michał Dracz, dzięki czemu w logicznie zaplanowanym finale tytułowa Cafe Panique staje się synonimem przejścia z życia na siłę w inny wymiar. Tak, to się nazywa udane przedstawienie. Zabawa i coś jeszcze.
(0-6): 5.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
................................................
CAFE PANIQUE z inspiracji opowiadaniami Rolanda Topora, reż. J. Gerigk, Wrocławski Teatr Pantomimy, 9 lutego 2018, Scena na Świebodzkim, rząd I, miejsce 3

Monday, February 5, 2018

FRANKENSTEIN (Teatr Muzyczny Capitol) - reaktywacja


Przypominam swoje wrażenia po przedpremierowym spektaklu FRANKENSTEINA Teatru Muzycznego Capitol. Do posłuchania poniżej. Jednym zdaniem: F jak Finezja! Ciekawe, jak to zabrzmi i zawygląda po prawie 7 (!) latach (od 14 lutego znów w Capitolu, w teatrze, nie - jak poprzednio - na scenie przystosowanej dla teatru, gdy TMC był w przebudowie):



Zdjęcia: M. WEGNER © TEATR MUZYCZNY CAPITOL we Wrocławiu


(0-6): 5!
GCH
...........................
FRANKENSTEIN wg powieści M. Shelley, scenariusz i reżyseria Wojciech Kościelniak, muz. Piotr Dziubek, teksty piosenek Rafał Dziwisz, scenografia Damian Styrna, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu, 20.11.2011