Monday, December 19, 2011

PUŁAPKA (Opera Wrocławska)


Na światową prapremierę „Pułapki” Tadeusza Różewicza zaprosiła nas ostatnio Opera Wrocławska. Utwór zamówiło u kompozytora Zygmunta Krauzego miasto Wrocław, ten opracował także libretto (wraz z Grzegorzem Jarzyną). I co? I jak? – pytali mnie po premierze znajomi. Mam nadzieję, że poszli na przedstawienie niedzielne (ja widziałem sobotnie), bo kolejny spektakl zaplanowano na 22 stycznia, a potem dopiero 6 marca. Wolę polecać po obejrzeniu spektaklu. Kiedy miesiąc temu zachęcałem (sam zachęcony poprzez rozmowy z artystami) do wizyty w Hali Stulecia, by poobcować z „Kniaziem Igorem”, przedstawienia jeszcze nie widziałem. I odbierałem zażalenia, bo tzw. megaprodukcja okazała się statycznym przeglądem Borodinowych wojsk muzycznych zamiast widowiskiem przez wielkie W. Cóż za przyjemność spoglądać z oddalonego sektora na malutkie ludziki spacerujące po scenie i przemarsz kilkunastu koni. Dla samej muzyki?

Na szczęście „Pułapkę” przygotowano we wspaniałym gmachu macierzystym przy Świdnickiej. Cenię tę sztukę nie tylko za intelektualną i emocjonalną pojemność, także za formę. I właśnie ta forma stała się kluczem do operowego sukcesu dramatu, z powodzeniem wystawianego w teatrach (jest m.in. znakomita wersja Gabriela Gietzky’ego na afiszu wrocławskiego Współczesnego). Muzyka Zygmunta Krauzego udanie podkreśla groteskową nieprzystawalność postaci do sytuacji, w jakie złapał je czas i złudzenia. Korzystając z webernowskiego motywu, kompozytor zadziałał jak animator rytmu istnienia bohaterów w pułapce dziejów, społecznych stereotypów, męsko-damsko-rodzinnych relacji pozornych, indywidualnych tęsknot-potrzeb. Osoby tego dramatu zachowują się jak uczestnicy balu manekinów, co konwencja operowa idealnie oddaje. Nienaturalny śpiew doskonale pasuje do „epopei bycia nie na miejscu”, jak o Różewiczowej „Pułapce” pisano.

Nie byłoby zwycięstwa tego spektaklu bez Eweliny Pietrowiak. Większość widzów w kuluarowych rozmowach wychwalało pracę młodej reżyserki. Słusznie. To ona znalazła sposób na spięcie scenicznych elementów w całość. Na tyle, na ile pozwala operowa maszyneria, zdynamizowała akcję, harmonijnie używając mechanizmów, multimediów, a zwłaszcza aktorskich talentów drzemiących w wokalistach, nie zawsze mających szanse na przebudzenie. Tutaj wykazują się wszyscy, i jako amanci (amantki) z błyskotliwie wplecionej stylistyki starego kina, i jako bohaterowie tragedii z Holocaustem w tle. Jedyna mówiona scena przedstawienia (bardzo dobra!) dotyczy właśnie nazistowskiej grozy zagłady. Wokalnie i aktorsko świetny jest Mariusz Godlewski w trudnej roli Franza, wysokie loty (również w obu kategoriach) zalicza Joanna Moskowicz (Felicja). Ich zwiewny, melodyjny duet w sklepie z meblami to zaskakująca ozdoba spektaklu. Na gromkie uznanie zasłużył Wiktor Gorelikow jako żałośniejący patriarcha rodziny. Rola Ojca bywa najmocniejszą stroną teatralnych „Pułapek”, w operowej również należy do najlepszych. Zwracają uwagę Jacek Jaskuła (Max), Katarzyna Haras (Greta), Aleksandra Kubas (Ottla), ładnie się pokazuje Marek Łykowski, czyli Franz mały. Orkiestra czasem gra za głośno, przez co nie słychać fragmentów śpiewu (są napisy), ale trzeba przyznać, że Tomasz Szreder wykonuje naprawdę dużą pracę, by utrzymywać rytmiczne napięcia. W scenie snu niepotrzebnie mały Franz krzyczy na obudzenie (wystarczyłby wrzask dorosłego), dialog Grety z Maksem nazbyt się dłuży, co z kolei osłabia emocje ostatniej sceny (spotkanie Franza z Ojcem), ale finał robi wrażenie, dzięki reżyserce, kompozytorowi, dzięki autorowi tekstu, który w operze obronił się imponująco.

Obserwując to, co Ewelina Pietrowiak wyprawia ze współczesnymi utworami operowymi, jak inspiruje śpiewaków do aktorstwa, wzbiera we mnie chęć do obejrzenia klasyki w jej realizacji. Świeże spojrzenie reżyserki zaczynającej szefować artystycznie teatrowi im. Horzycy w Tarnowie bardzo by się przydało choćby „Kniaziowi Igorowi”. A poza tym, szkoda byłoby wykorzystywać taki talent jedynie do produkcji współczesnych, które mogą się zdarzać (zwykle dzięki publicznym mecenasom), mogą się nie ziszczać, choćby z powodu kryzysu. Z opery pt. „Pułapka” wyszedł pełnoprawny teatralny spektakl, poważny kandydat zarówno do Wrocławskiej Nagrody Muzycznej, co Teatralnej.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
................................................
Zygmunt Krauze PUŁAPKA, libretto wg dramatu Tadeusza Różewicza G. Jarzyna, Z. Krauze, scen. i reż. E. Pietrowiak, prapremiera w Operze Wrocławskiej, 17.12.2011