Tuesday, December 20, 2011

KRYZYSOWE ZŁOTKA


A teraz z innej beczki.

W 2003 roku polskie siatkarki zdobyły mistrzostwo Europy, powtórzone po dwóch latach. Potem jeszcze dwukrotnie znalazła się nasza żeńska reprezentacja w najlepszej czwórce tej imprezy. Zdaje się jednak, że brązowy medal turnieju rozgrywanego w Polsce w 2009 to ostatni taki sukces w narodowej kobiecej siatkówce na lata. Przy podejściu, jakie prezentuje część zawodniczek, dzięki nadaktywności działaczy zmieniających trenerów jak Wlazły skarpetki, przy braku zdrowych relacji między kadrą a klubami trudno o optymizm.

Zaczęło się od kłopotów Andrzeja Niemczyka z samym sobą, później było już tylko gorzej. Nigdy nie udało się polskim zawodniczkom osiągnąć czegokolwiek istotnego na arenie światowej, co udawało się porównywalnym z nimi Holenderkom, Serbkom czy Niemkom. Złotka przegrywały na mistrzostwach świata najważniejsze mecze, World Grand Prix sztaby szkoleniowe zwykle odpuszczały, traktując ten ważny dla rankingu i prestiżu turniej ćwiczeniowo, jako inwestycję na przyszłość. Jaką przyszłość? Szczyt głupoty odbył się w tym roku, kiedy w trakcie przygotowań wymieniono Jerzego Matlaka na Alojzego Świderka, wcześniej pozwalając kluczowym siatkarkom na przerwę od reprezentacji. W momencie, gdy ważą się losy udziału Polek w igrzyskach olimpijskich.  Osobiście nie wierzę w awans z kwalifikacji kontynentalnych, bo trzeba by je wygrać (tylko jedna drużyna jedzie do Londynu), pokonać Rosję i inne, mocniejsze dziś od polskiej, ekipy. Nie widzę też wystarczającego zapału u naszych zawodniczek, może dlatego, że kobieca drużyna jest dla Polskiego Związku Piłki Siatkowej tą mniej wartą pieniędzy i zainteresowania.

Konflikt Matlaka z Katarzyną Skowrońską-Dolatą odbił się w bieżącym sezonie czkawką, ponieważ trener nie mógł skorzystać ani z narzekającej na urazy Joanny Kaczor, ani z chybotliwej fizycznie Anny Barańskiej-Werblińskiej. Wezwany za pięć dwunasta Alojzy Świderek próbował przestawić schematyczną grę przetrzebionej drużyny na styl nowocześniejszy, szybszy, w ciągu zaledwie kilku tygodni. Zdało się to na nic, bo drużyna przegrała World Grand Prix tak frajersko jak jeszcze nigdy. Do dziś nie mogę pojąć, jak, przy najłatwiejszym losowaniu w historii, można było nie wejść do finału WGP (nawet mimo kadrowych kłopotów). Wystarczyło zwyciężyć w jednym z dwóch meczów z Dominikaną. Może jednak zmiany odbyły się za szybko? Kontuzje Barańskiej, Kaczor, Katarzyny Gajgał, kompletnie niezrozumiała postawa Marioli Zenik czy Małgorzaty Glinki obnażyły słabość polskiej siatkówki kobiecej.

Tak dalej być nie może, że w najważniejszym okresie w wyjściowym składzie brakuje tylu podstawowych reprezentantek. Trzeba się wreszcie zastanowić, skąd te częstsze niż w innych zespołach narodowych urazy, a przede wszystkim zmienić mentalność gwiazdorek. Dlaczego wszystkie najlepsze drużyny świata przez lata grają w identycznych składach, rozsądnie i systematycznie odświeżanych, a my musimy co sezon klecić nowy team? Ktoś chce odpocząć w najgorszym z możliwych momentów, a w efekcie, najprawdopodobniej, nikt nie pojedzie na igrzyska, bo na igrzyskach Polska nie wystąpi. Wzorem niech tu będzie Angelina Grün, której gra, a nawet sama obecność w zespole pomogły Niemkom w idealnej chwili, podczas mistrzostw Europy i w czasie Pucharu Świata. Także dzięki temu utalentowane Niemki (prowadzone od 2006 roku - ! – przez Giovanniego Guidettiego) wypaliły wtedy, kiedy powinny i na Londyn mają zdecydowanie lepsze widoki niż dołujące w rankingu Polki, bez szans na interkontynentalny turniej ostatniej szansy.

Awans do igrzysk z pierwszego miejsca w majowych zawodach w Stambule byłby cudem, podobnym do złotego medalu wywalczonego w 2003 roku, również w Turcji. Jeśli się nie zdarzy, będzie to rzeczywisty początek końca wspaniałej fali popularności żeńskiej siatkówki w Polsce. Aby wzbudzić kolejną, potrzeba będzie następnego sukcesu, o który powalczą, mam nadzieję, nowe, bardziej zaangażowane w sport siatkarki z trenerem na lata, nie miesiące, oraz działacze z głową, nie tylko uśmiechem. 

Gdzie ich szukać?
GRZEGORZ CHOJNOWSKI