Saturday, November 5, 2011

Małgorzata Gutowska-Adamczyk CUKIERNIA POD AMOREM


Dość osobliwy zestaw przewodzi liście bestsellerów wrocławskiego Empiku. Na miejscu pierwszym Jarosław Kaczyński ze słowem dla fanów, na drugim Małgorzata Gutowska-Adamczyk z „Cukiernią pod Amorem III”. Pierwszego dzieła czytać nie zamierzam, tym bardziej że już po wyborach (choć podobno bywa śmiesznie, gdy autor myli brunetkę z blondynką, czyli Anouk Aimee z Brigitte Bardot, jak mignęło na którymś z portali). Drugiej pozycji byłem ciekawy, bo bardzo chciałbym, by polska literatura najpopularniejsza weszła wreszcie na poziom plus jeden zamiast się zabawiać między zerowym a minusowym. Dlatego uparcie co jakiś czas sprawdzam tę jakość. Na razie wzlotów nie notuję.

„Cukiernia pod Amorem” odstrasza mnie tytułem, ale miejsce numer 2 i trzy nagrody od czytających blogerów wymagają poświęcenia, wzbudzając też lekkie zainteresowanie. Co tam w tej cukierni tak pachnie? Ano niewiele. Nie wyrasta ponad inne kobiece pisanie, nie jest jednak jakimś niewytłumaczalnym zjawiskiem rynkowym. Z pewnością ma swoich odbiorców (odbiorczynie). Adamczyk to doświadczona autorka z powieściami i scenariuszami na koncie, prywatnie żona bardzo zdolnego reżysera Wojciecha Adamczyka. Temu duetowi zawdzięczamy choćby niegłupi rodzinny serial o tacie, któremu syn zadawał trudne pytania inspirowane kwestiami kolegi o imieniu Marcin. Historie Zajezierskich, Hryciów i Cieślaków, tak docenione przez zakupo-czytelników Empiku, mnie nie wciągają, mam wrażenie, że wszystkie je gdzieś już poznałem, od razu ulatują w niepamięć. Nie bierze mnie zagadka, nie fascynują postaci, ani z wieku dziewiętnastego, ani dwudziestego. Treść jest telenowelowa, forma staroświecka. Gutowskiej-Adamczyk daleko do Galsworthy'ego, jeszcze dalej do Jamesa i Dąbrowskiej. Może gdyby autorka zrezygnowała z łopatologicznie wypisanych dat inaugurujących każdy rozdział, dała więcej pola do domysłów czytelnikom, przeplatała wątki z różnych lat bardziej subtelnie, wyszłoby coś więcej niż czytadło. Rozciągnięte do granicy nudy. O wiele ciekawsza okazuje się dużo skromniejsza powieść tej samej pisarki pt. „Mariola, moje krople”. Momentami uroczo prześmiewcza (czasem zbyt uroczo), nieudająca lepszej niż jest. Mamy rok 1981, stan wojenny za progiem. W pewnym miejskim teatrze życie powiatowe. Bimber i komuna, konspira i partia, kolejki i drobnoludzkie zagrywki. Obrazek, ale gdzieś tam podskórnie pełen gorzkiego sentymentu, który smakuje o niebo lepiej od dziejowego zadęcia.

Po „Cukierni pod Amorem” i „Marioli..” dałem się jeszcze ostatnio zaprosić na spotkanie ze „Zwyczajnym facetem”, czyli Małgorzatą Kalicińską piszącą z męskiej perspektywy (premiera była rok temu, a w Merlinie produkt już niedostępny). Główny bohater i narrator całości Wiesiek to ktoś, kto potrafi przekląć, lecz również powiedzieć (w dialogu z kumplem) o swoim wacusiu, którego żona wypieściła przed wyjazdem męża do pracy w Finlandii. Przeglądałem tę książkę zaintrygowany (specjalistka od kobiecego rozlewiska wzięła się za mężczyznę) i zażenowany (bo historyjka zanadto trąci typowym melodramatem). Ale uwaga: Wiesiek znajdzie szczęście w ramionach tej fajnej, tyle że będzie musiał się rozstać z matką własnych dwojga dzieci. Na koniec powie to słynne słowo na k (kocham, żeby nie było wątpliwości). K jak Kalicinska, w jak wacuś, a facet zwyczajny. No nie, jednak dziękujemy. Mimo uznania dla karkołomnego planu wcielenia się mieszkanki domu na Mazurach (tu także się ten nasz cud natury pojawia) w skórę poczciwego Wieśka, miłośnika Pink Floyd i The Who.

Jak widać, zapału autorkom popularnej literatury popularnej nie brakuje, poziomu zero ciągle nie pokonują, ale może kiedyś... Tymczasem cieszę się, iż w Empikowej dziesiątce znalazło się miejsce również dla "Tarantuli" Thierry'ego Jonqueta. Oby z powodu ostatniego filmu Almodovara, a nie reklamowego Banderasa na okładce.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
………………………………………..
Małgorzata Gutowska-Adamczyk CUKIERNIA POD AMOREM, Nasza Księgarnia, 2011, Małgorzata Kalicińska ZWYCZAJNY FACET, Zysk i s-ka, 2010